fot. arch.

Nikt nie oczekiwał od zamykających tabelę szczypiornistów Zeptera KPR Legionowo, że rozgromią na wyjeździe trzeciego w ORLEN Superlidze Górnika Zabrze. Ale nadzieje na korzystny wynik kibice beniaminka, co zrozumiałe, mieli, bo w sporcie wszystko jest przecież możliwe. Tym razem jednak pozostały one niespełnione. Gospodarze zrobili swoje i na Mazowsze legionowianie wrócili ze Śląska bez punktów.

Ostatnie wyniki, lecz także sama postawa na boisku, wskazywały, że tuż przed zimową przerwą w rozgrywkach legionowianie zaczynają coraz lepiej odnajdować się w elicie krajowego szczypiorniaka. Nic zatem dziwnego, że mając świadomość klasy rywala, jechali oni do Zabrza przepełnieni ochotą na sprawienie tam dużej niespodzianki. A już na pewno bardzo chcieli mocno się brązowym medalistom poprzedniej ligowej batalii postawić. Czyniąc to wszak, co pokazał przebieg piątkowego (2 lutego) spotkania, z umiarkowanym powodzeniem.

Pewni swego, świetnie się w tym sezonie spisujący „górnicy” rozpoczęli mecz od trzech szybkich ciosów, po których goście od razu zostali zmuszeni do pogoni. I szła im ona całkiem nieźle, bo przez mniej więcej kwadrans trzymali się zaledwie 2-3 bramki od rywala. Później jednak miejscowi zaliczyli najpierw trzy-, a kilka minut później czterobramkową serię celnych strzałów, na którą Zepter nie zdołał odpowiedzieć ani jednym. To sprawiło, że gospodarze przestali czuć na plecach oddech rywala i mogli spokojniej, a co za tym idzie, dokładniej rozgrywać swoje akcje. Podopieczni Michała Prątnickiego wiele już w pierwszej połowie spotkania nie wskórali, przegrywając ją ośmioma bramkami.

Drugą natomiast zaczęli wyśmienicie, po sześciu minutach zmniejszając dzielący ich od przeciwnika dystans do pięciu trafień. Na nieco uśpionego wysoką przewagą Górnika podziałało to, niestety, pobudzająco. Chcąc szybko pozbawić przyjezdnych ewentualnych złudzeń, zabrzanie zwarli szeregi i wrócili do skuteczności sprzed przerwy. Zepter KPR starał się im wprawdzie odgryzać, lecz ani uwagi trenera Prątnickiego, ani dokonywane przez niego roszady w składzie znacząco przebiegu meczu nie zmieniły. Jego drugą połowę Górnik również, choć już tylko trzema bramkami, wygrał i potwierdził, że nieprzypadkowo jest w tabeli tuż za będącymi poza konkurencją, liczącymi się w Europie drużynami z Płocka oraz Kielc.

W następnej kolejce spotkań Zepter KPR Legionowo podejmie w Arenie ósmą w stawce Grupę Azoty Unię Tarnów. Pojedynek zostanie rozegrany w środowy wieczór (7 lutego), początek o godz. 20.00. Zarówno zawodnicy, jak też cały sztab legionowskiego klubu bardzo liczą na to, że kibice nie wystraszą się późnej pory rozpoczęcia meczu i pomogą swojej drużynie w starciu z rywalem, który tym razem – przynajmniej w teorii – wydaje się być w jej zasięgu. Pierwsze, wyjazdowe starcie z Unią legionowianie przegrali zaledwie 29:32. Teraz przyszedł czas na rewanż.

Górnik Zabrze – Zepter KPR Legionowo 33:22 (18:10)

Bramki dla Zeptera zdobywali: Wołowiec – 5, Adamczyk, Chabior, Fąfara i Lewandowski – po 3, Laskowski i Pawelec – po 2, Ciok – 1.

Poprzedni artykułBasketowa huśtawka
Następny artykułKosztowne hamowanie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.