Legionowscy koszykarze, rywalizujący w grupie B II ligi, na starcie nowego sezonu zaliczyli w sobotę (23 września) zimny prysznic. W swoim otwierającym kolejną batalię pojedynku tylko w dwóch kwartach mocniej postawili się rywalowi i zdecydowanie przegrali we własnej hali z ekipą Profbud Legia Warszawa 64:85.

Tuż przed meczem trener gospodarzy był dobrej myśli. – Trenujemy od siódmego sierpnia, tak więc mieliśmy sporo czasu na przygotowanie się do tego sezonu. Rozegraliśmy kilka spotkań kontrolnych. Co prawda żadnego z nich nie dane nam było zagrać w optymalnym, pełnym składzie, ale był to czas, kiedy mogłem przetestować różne ustawienia zawodników, zobaczyć, jak się spisują w sytuacjach meczowych. I przez pryzmat meczów przedsezonowych oraz treningów, które odbywaliśmy w okresie przygotowawczym, boiskowa współpraca młodych zawodników ze starszymi, doświadczonymi graczami wygląda bardzo obiecująco. Myślę, że na dzień dzisiejszy jesteśmy dobrze przygotowani – ocenił Antonio Daykola. Zaznaczając, że stawka w grupie B jest wyrównana i bez zaciętej walki w każdym spotkaniu o wysokim miejscu w tabeli można zapomnieć. – Nie ma słabych przeciwników. Każdy jest bardzo mocny i każdy będzie chciał wygrać mecz. Natomiast naszym zadaniem jest niedopuszczenie do zwycięstwa rywala i zdobycie dwóch punktów.

Na pierwszy powakacyjny mecz koszykarzy Legionu pofatygowała się do Areny sporo ponad setka, w większości młodych kibiców. Co całkiem dobrze świadczy o lokalnym – jak się wydaje, rosnącym – zainteresowaniu tą dyscypliną sportu. Ku ich zaskoczeniu mecz zdecydowanie lepiej zaczęli goście. Legion ani się obejrzał, a po paru minutach przegrywał już 0:8. Dopiero wtedy zdobył pierwsze trzy punkty w tym sezonie. Niestety, dla gospodarzy, dobrze dysponowani rzutowo legioniści częściej karcili miejscowych spoza linii 6,75 m. Co przy niskiej skuteczności legionowian pod koszem mocno utrudniało im pościg za rywalem. Pięć minut przed końcem inauguracyjnej kwarty Legion przegrywał 10:18 i wtedy trener Antonio Daykola postanowił poprosić o pierwszą przerwę. Ale chociaż do odrabiania strat jego zawodnicy zabrali się z dużym animuszem, czujni i dynamiczni legioniści pilnowali tego, żeby dobrze finiszujący Legion ich nie dopadł. I dopięli swego, wygrywając pierwszą kwartę 28:25.

Na początku kolejnej gospodarze minimalnie zmniejszyli stratę, lecz w dwóch kolejnych akcjach zawiedli pod koszem rywala i ten zdołał odbudować przewagę. Mimo że legionowscy kibice, co zrozumiałe, nie byli takim obrotem sprawy zachwyceni, sobotnie, prowadzone w szybkim tempie spotkanie mogło się podobać. Po czterech minutach zaciętej gry, gdy na tablicy wyników zrobiło się „tylko” 33:29 dla gości, ich trener postanowił zaprosić swoją ekipę na rozmowę. Tyle że generalnie wiele powodów do narzekań nie miał, bo Legia dobrze broniła, często zbierał piłki pod własnym koszem, a przy tym regularnie punktowała. Nie była to jednak dominacja, wobec której Legion byłby bez szans. Ale przede wszystkim musiał zacząć częściej trafiać do kosza rywala, bo w baskecie punktów za styl czy wolę walki się przecież nie przyznaje… Tak więc, choć dowodzeni przez kapitana Przemysława Lewandowskiego młodzi legionowianie zwijali się jak w ukropie, drugą kwartą również przegrali. I to aż dwunastoma punktami, przez co w połowie meczu było już 33:48. Antonio Daykola miał zatem w szatni o czym ze swoimi graczami rozmawiać.

Trzecią kwartę miejscowi rozpoczęli od dwóch punktów zdobytych przez Przemysława Słoniewskiego. Po chwili jego starszy imiennik dołożył jeszcze „oczko” z rzutu osobistego. Legia nie pozostała jednak dłużna, szybko przywracając status quo sprzed przerwy. Coraz wyraźniej było widać, że na świetnie rzucającego, dobrze zorganizowanego rywala sama ambicja wciąż jeszcze zgrywającego się Legionu może nie wystarczyć. Szczególnie wziąwszy pod uwagę ubywające z biegiem czasu siły, których goniąca drużyna traci zazwyczaj więcej. Zachęcani z trybun gospodarze, wśród których prym wiódł Çağlar Çalişkan, dwoili się i troili, lecz w trzeciej kwarcie, po udanym finiszu, zdołali zbliżyć się do przeciwnika tylko o trzy punkty (53:65).

Jak było do przewidzenia, w ostatniej części sobotniego pojedynku goście z Warszawy robili wszystko, aby nie zmarnować wypracowanej wcześniej przewagi. I z każdą minutą mieli do osiągnięcia tego celu bliżej. A grając na dużym, wynikającym z bezpiecznej przewagi luzie, chętnie pozwalali sobie na efektowne indywidualne akcje, często zakończone powodzeniem. Chcąc nie chcąc, koszykarze Legionu musieli zatem uznać wyższość rywala – otwierający sezon pojedynek przegrali 64:85 i pierwszych punktów będą szukali w następnej kolejce. W środę (4 października) zmierzą się w niej u siebie z inną stołeczną drużyną, Isetią Białołęka Warszawa. Początek spotkania o godz. 21.00.

KS Legion Legionowo – Profbud Legia Warszawa 64:85 (25:28, 8:20, 20:17, 11:20)

Punkty dla Legionu zdobywali: Çağlar Çalişkan – 23, Przemysław Słoniewski – 17, Przemysław Lewandowski – 10, Adam Nyckowski – 4, Sebastian Gawin i Filip Turkowski – po 3, Mikołaj Motel – 2, Daniel Nieporęcki i Łukasz Fronc – po 1.

Poprzedni artykułMundurowi mówią NIE
Następny artykułBolesne wymuszenie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.