Rewolucja to jeszcze nie jest, ale ewolucja na pewno. Jak donoszą ogólnopolskie media, coraz więcej dużych miast pozwala mieszkańcom decydować, na co zostanie wydana część inwestycyjnych budżetów. Jedni oferują kilka procent, inni – jak w Łodzi – ponad trzydzieści milionów. Postanowiliśmy sprawdzić, jak z otwartością na remontowe sugestie obywateli jest w średniej wielkości Legionowie.

Okazuje się, że miasto prezentuje się pod tym względem całkiem dobrze. I to nie od dzisiaj. – Do 15 września każdego roku czekamy na wnioski do budżetu, które mogą składać zarówno mieszkańcy, jak i radni czy przedstawiciele naszych instytucji. Co roku szereg propozycji zgłaszanych jest przez mieszkańców – informuje Tamara Mytkowska, rzecznik prasowy UM w Legionowie.

Wiara w skuteczność takiej formy wpływania na wydawanie miejskich pieniędzy jest spora. Kilkadziesiąt wniosków, które rok w rok lądują na biurkach urzędników, robi wrażenie. – Mieszkańcy postulują głównie działania w zakresie dróg, kanalizacji, wodociągów i oświetlenia, czyli są to sprawy, które są im najbliższe, dotyczące terenu tuż za ich drzwiami, za ogrodzeniem – wylicza Marek Prokurat, naczelnik Wydziału Inwestycji UM. – Wiele z już wyremontowanych ulic ma związek z wielokrotnie powtarzanymi prośbami mieszkańców, na przykład ulica Kościuszki, Kolejowa czy też Kazimierza Wielkiego – dodaje Mytkowska.

Jedno jest pewne: wielkiego kłopotu z kierowaniem pomysłów do realizacji spece od legionowskich inwestycji nie mają. Trudno o kryteria bardziej proste i przejrzyste. – Wnioski są analizowane pod względem możliwości technicznych, a następnie pod względem możliwości budżetowych – informuje Prokurat. A kołderka, szczególnie w kryzysowych czasach, jest coraz krótsza. Mimo to, w temacie inwestycyjnego koncertu życzeń urzędnicy postawili na swoistą ucieczkę do przodu. I do ich składania chcą mieszkańców jeszcze bardziej zachęcić. – W przyszłym roku, zanim jeszcze zacznie się praca nad budżetem, planujemy zorganizowanie w każdej dzielnicy spotkań, podczas których mieszkańcy będą mieli okazję powiedzieć czego oczekują, co jest najważniejsze do zrealizowanie w ich rejonie. Wtedy postaramy się także wprowadzić to do budżetu – obiecuje rzeczniczka ratusza. „Postaramy się” nie znaczy oczywiście „wprowadzimy”. Mimo wszystko szlachetne ratuszowe intencje są godne uwagi. Nawet jeżeli zazwyczaj dobrymi chęciami daje się wybrukować nie miejskie ulice, lecz czeluście piekieł.