W ubiegłym roku, o czym donosiliśmy, hucznie obchodzono fakt, że największemu w powiecie akwenowi stuknęło, a właściwie chlupnęło 60 lat. Na główną z urodzinowych imprez, połączoną ze Świętem Gminy Nieporęt, nie zaproszono chyba tylko słynnej zegrzyńskiej Paskudy… Przybyło za to wielu znamienitych gości, którzy z ochotą zanurzyli się w historii jubilata.

Urodziny Jeziora Zegrzyńskiego zorganizowano, jak to się mówi, na bogato. Imprezę zaczęto od konferencji z udziałem samorządowców, ekspertów oraz osób ze świata polityki i sportu. Jej przewodnim motywem było hasło „Łączy nas Jezioro Zegrzyńskie”, a poprowadził ją Zygmunt Chajzer – jako dziennikarz „Lata z radiem”, jeden z medialnych ojców wspomnianej, wykreowanej przez jego audycję Paskudy.

Na tyleż dobry, co zabawny początek wyciągnięto z archiwum materiał Polskiej Kroniki Filmowej. Jego autorzy, z właściwą sobie lekkością, pokazali jak weekendy nad Zalewem spędzało się w 1963 roku: „Polski Balaton to na razie duży, mokry śmietnik. Mówiąc po warszawsku, nielicho nas zalewają z tym Zalewem. Nawet ruchu kołowego nie zdołano należycie zorganizować, choć to zaledwie 30 km od stolicy” – narzekał z ekranu dawny lektor. Dziś i sam Zalew, i jego okolice wyglądają już całkiem inaczej. Nad tym, jak jest i jak będzie zastanawiali się uczestnicy poświęconego jezioru panelu dyskusyjnego.

W rozmowie wzięli udział marszałek Adam Struzik, szefowie kilku nadzalewowych gmin i przedstawiciel Państwowego Przedsiębiorstwa Wody Polskie. – W naszej mentalności od początku było to, że Jezioro Zegrzyńskie jest ogromną wartością. I co mogliśmy, to w potoku tych ogromnych wyzwań robiliśmy, na miarę naszych możliwości. Dzięki pozyskanym przez te wszystkie lata pieniądzom, zaangażowaniu środków zewnętrznych, ten akwen wygląda już zupełnie inaczej niż na tym filmie – ocenił starosta Sylwester Sokolnicki. Ponad trzy dekady polskiej samorządności bez wątpienia wyszły podwarszawskiemu jezioru na zdrowie. Fachowo o niego dbać trzeba jednak na okrągło. – Zbiornik zegrzyński jest urządzeniem wodnym, które potrzebuje bardzo dużo uwagi, bardzo dużo pracy i generuje bardzo dużo kosztów. Właśnie po to, żeby mieszkańcy, nie tylko Mazowsza, mogli z niego korzystać – potwierdził Krzysztof Chęć z PP Wody Polskie.

Chętnych do tego wciąż jest cała masa. Długoletni nieporęcki wójt pamięta jednak lepsze czasy. – Wydaje mi się, że jeszcze nie osiągnęliśmy takiego pułapu odwiedzających i wypoczywających, jak w latach 70. czy 80. Może to jest związane z tym, że kiedyś granice były zamknięte, przez co możliwość wypoczynku była ograniczona. I cała aglomeracja warszawska przyjeżdżała tutaj, nad Jezioro Zegrzyńskie. A dzisiaj ruch turystyczny bardziej się rozprasza – zauważył Sławomir Maciej Mazur. Lecz jeśli już ktoś nad zegrzyńskie jezioro przyjedzie, raczej tego nie żałuje. I nie musi też, co dawniej bywało noclegową koniecznością, tego samego dnia wracać do domu. – Kiedy ostatnio badaliśmy potencjał turystyczny naszego województwa, to największą bazą hotelową – oprócz, oczywiście, Warszawy – dysponuje powiat legionowski. Właśnie dlatego, że wokół Zalewu Zegrzyńskiego mamy olbrzymią ilość ośrodków, hoteli i to generuje zarówno lokalny ruch turystyczny, ale też przyjazd gości z różnych innych miejsc – mówił Adam Struzik.

Co najmniej w jednej kwestii dyskutanci byli zgodni: chcąc rozwijać turystykę wokół Jeziora Zegrzyńskiego, gminy nie mogą działać w pojedynkę. Bo samemu rzucać się na głęboką wodę po prostu nie warto.

Poprzedni artykułZażycie za życie
Następny artykułZaserwowane emocje
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.