Kolejny raz szczypiorniści Zeptera KPR Legionowo byli o włos od zwycięstwa i kolejny raz im się ono wymknęło. W rezultacie to nie gospodarze, lecz goście z Tarnowa mogli cieszyć się ze zgarnięcia pełnej puli w sobotnim (27 kwietnia) meczu ze spadającymi po tym sezonie z ORLEN Superligi legionowianami.

Jeśli, co zrozumiałe, legionowscy kibice liczyli tego popołudnia na wielkie emocje, to znów się nie zawiedli. Co więcej, przez długi czas były to emocje ze wszech miar dla nich pozytywne. Podopieczni Michała Prątnickiego świetnie weszli bowiem w sobotnie, czwarte w rundzie spadkowej spotkanie i zanim przyjezdni się obejrzeli, w szóstej minucie gospodarze prowadzili już 3:0. Nic dziwnego, że po kolejnych trafieniach miejscowych trener gości zaprosił swoich zawodników na przerwę. Początkowo wiele to jednak nie dało, bo z wyrównanej gry bramka za bramkę więcej mieli jednak miejscowi, którzy tuż przed półmetkiem pierwszej połowy prowadzili nawet 9:4. Problem w tym, że z biegiem czasu pogorszyła się ich skuteczność, przez co zaciekła pogoń tarnowian przyniosła w końcu efekt i w 22 minucie doprowadzili oni do wyrównania (11:11). I chociaż Zepter KPR szybko odzyskał prowadzenie, to ostatnia akcja w pierwszej połowie należała do przyjezdnych, którzy do szatni zeszli z prowadzeniem 17:16.

Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy stan meczu wyrównał Sławomir Lewandowski, a chwilę później – po brutalnym faulu – z czerwoną kartką wyleciał z boiska sprawiający w sobotę legionowianom dużo kłopotów Vladyslav Parovinchak. Na obraz gry za bardzo to jednak nie wpłynęło. Właściwie przez całą drugą połowę obie ekipy zawzięcie i mniej więcej po równo zadawały sobie ciosy, co sprawiło, że aż do ostatniego gwizdka sędziego każde rozstrzygnięcie było jeszcze możliwe. Z końcowych minut meczu legionowscy kibice zapamiętają głównie świetną grę obu drużyn w obronie, no i oczywiście dramatyczny, pełen zwrotów akcji finisz. Co prawda, po opuszczeniu boiska przez bardzo tego dnia skutecznego Krystiana Wołowca gospodarze musieli grać osłabieni, lecz w ostatniej minucie meczu Filip Fąfara zdołał jeszcze rzucić bramkę na remis. Niestety, pozostałe sekundy rywalizacji tarnowianie wykorzystali w stu procentach. Wykorzystując krótką dekoncentrację miejscowych, Jakub Adamski pokonał bramkarza Zeptera, dając swojej drużynie zwycięstwo 28:27. A waleczni legionowianie kolejny raz mogli być źli, że zabrakło im i trochę szczęścia, i doświadczenia.

Sobotnie spotkanie w Arenie było ostatnim, jakie w tym sezonie mogli oglądać legionowscy miłośnicy piłki ręcznej. I zarazem ich pożegnaniem ze śledzeniem na żywo rozgrywek ORLEN Superligi. Żegnający się z nią po jednym sezonie beniaminek zakończy rywalizację w rundzie spadkowej sobotnim (18 maja) meczem z Energą Wybrzeżem Gdańsk. Początek rywalizacji o godz. 18.00.

Zepter KPR Legionowo – Grupa Azoty Unia Tarnów 27:28 (16:17)

Zepter KPR: T. Szałkucki, C. Liljestrand, S. Pieńkowski – J. Brzeziński 2, N. Maksymczuk 2, F. Brinovec, M. Klapka, F. Fąfara, D. Pawelec 1, S.Lewandowski 4, K. Bogudziński 2, K. Tylutki, A. Laskowski 6, K. Ciok, K. Wołowiec 7.
Kary: 8 min.
Karne: 1/1.
Grupa Azoty Unia: P. Małecki P. Kazimier, J. Wysocki – M. Zdobylak, K. Wątroba, A. Sanek, P. Podsiadło 6, K. Małek 1, A. Bushkou 1, D. Smolikau 3, J. Adamski 4, M. Słupski 2 ,V. Parovinchak 7, J. Sikora 3, P. Mrozowicz, J. Tokarz.
Kary: 4 min. (czerwona kartka: Vladyslav Parovinchak).
Karne: 3/6

Poprzedni artykułHonorowy bilans
Następny artykułKino i mity
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj