Przez ostatnich kilka lat na Marcina Wronę, dziennikarza TVN i korespondenta „Faktów” w USA, można się było natknąć głównie na ekranie telewizora. Są jednak wyjątki. Legionowianie, którzy w środę odwiedzili miejską bibliotekę, jego niusy z Ameryki mogli usłyszeć na żywo. A przy okazji rozprawić się z własnymi stereotypami dotyczącymi tego bogatego we wszelkiego rodzaju kontrasty kraju.

Siłą sprawczą wszelkich bibliotecznych imprez jest najczęściej dyrektorka legionowskiej placówki, Danuta Masiak. Ale jak okazało się w środę, czasem bywa inaczej. – Tym razem nie był to ani mój pomysł, ani nikogo z biblioteki. To wydawca zgłosił się z propozycją, aby zorganizować u nas spotkanie z autorem książki ”Wrony w Ameryce” – przyznaje Danuta Masiak, dyr. MiPBP w Legionowie. A jest nim nie kto inny, jak korespondent telewizji TVN w tym kraju, Marcin Wrona.

Do napisania książki, plonu sześcioletnich obserwacji Ameryki i Amerykanów, od dawna namawiał go wspomniany już, także obecny w Legionowie jej wydawca, dziennikarz i komentator polityczny, Igor Zalewski. No i wreszcie namówił. – Zawsze uważałem, że dziennikarz radiowy, telewizyjny jest człowiekiem od gadania, a nie od pisania. I bardzo długo powstrzymywałem się przed tym, aby siąść do komputera i zacząć pisać. A jak napisałem, to mi się w końcu spodobało – mówi 43-letni autor. Najpierw jednak, i to kilka dekad wcześniej, spodobały mu się Stany Zjednoczone. – Dla mojego pokolenia Ameryka to było eldorado, wręcz raj na Ziemi. Wyobrażaliśmy sobie, że pieniądze leżą tam na ulicy, nic nie trzeba robić, a każdy żyje jak król. To oczywiście nieprawda. Ameryka jest inna. Teraz to kraj nękany przez potworny kryzys. Jest tam potężny obszar biedy, z którego zupełnie sobie nie zdajemy sprawy.

Podczas spotkania w miejskiej bibliotece Marcin Wrona o blaskach i cieniach USA mówił dużo i, jak to on, ciekawie. Sporo uwagi poświęcił m.in. kwestii zniesienia wiz dla Polaków czy monstrualnej biurokracji. Jeśli wcześniej ktoś miał o tym tylko mgliste pojęcie, w środę mógł nabrać uzasadnionego przekonania, że od ojczyzny hamburgerów ojczyznę schabowego dzieli nie tylko ocean. – Ameryka jest krajem ciekawym, trochę innym, niż ten, który znamy z Polski czy Europy. Na własny użytek używam porównania, że to tak, jakbyśmy mieli do czynienia z dwiema planetami w tym samym układzie słonecznym. Jest trochę inne przyciąganie, trochę inny skład atmosfery, ale ciągle kręcimy się wokół tego samego słońca – uważa Marcin Wrona. Tak jak dziennikarz „Faktów” stara się zmieniać nasze spojrzenie na Amerykę, tak Amerykanie coraz częściej zmieniają opinię o Polsce. Spory wpływ ma na to jednak, według autora książki, ich data urodzenia. – Są te polskie dowcipy, ale na szczęście używa ich raczej starsze pokolenie. Ono używa słowa „Polack” jako słowa obraźliwego. Jeżeli ktoś komuś mówi: „You Polack!”, to znaczy, że go obraża. Pokolenie młodsze, to które wie, co to jest Polska, wie że jesteśmy silnym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych w Europie Środkowej, wie że jesteśmy państwem, które pojechało na wojny do Iraku i Afganistanu. Oni wiedzą, że Polska to fajny kraj – mówi dziennikarz.

Cała nadzieja w tym, że podobnie zaczną myśleć też jego mieszkańcy. A w konsekwencji, za namową Marcina Wrony, przestaną krakać i uwierzą, że nie tylko w Ameryce, lecz także nad Wisłą pieniądze leżą na ulicy.