Takiej imponującej frekwencji na spotkaniu autorskim nie było w Poczytalni nigdy wcześniej! Mimowolnym sprawcą tego rekordu stał się Mariusz Szczygieł – dziennikarz, pisarz oraz popularyzator kraju naszych południowych sąsiadów, który w minioną niedzielę – na zaproszenie biblioteki oraz Stowarzyszenia Myślących Pozytywnie – przyjechał opowiedzieć legionowianom wszystko, co wie o Czechach i… Czechach.
A skoro już (znajdując w swoim napiętym kalendarzu wolny termin) przyjechał, postanowił publiczność trochę przy tej okazji, jak stwierdził, zdemoralizować. – Będę tutaj miał taki pokaz „Kultura czeska – moja laska nebeska” i jest tam trochę demoralizujących rzeczy; takich, które w Polsce nigdy nie mogłyby się pojawić. Na przykład okładka bardzo poważnego prawicowego pisma „Respekt” z Janem Pawłem II, który reklamuje kiełbasę krakowską. I naprawdę to jest poważne pismo – z uśmiechem zapewnia Mariusz Szczygieł. Ową okładkę później zresztą wszystkim obecnym zaprezentował.
On sam, swoim zwyczajem, zbyt poważny oczywiście nie był. I ze swadą opowiadał blisko dwóm setkom rozbawionych słuchaczy o tym, co go u rodaków słynnego wojaka Szwejka rozśmiesza, fascynuje czy też dziwi. Choć, jak wspomina, kiedy i dlaczego narodziła się jego miłość do Czech i Czechów, nie ma pojęcia. – Sam bym chciał wiedzieć, skąd się wzięła. To jest po prostu laska nebeska – „laska”, czyli po czesku „miłość”, a „nebeska”, czyli „niebiańska”, „nie z tej ziemi”. Spada na człowieka i nie wiadomo, dlaczego kochamy się w tej, a nie innej osobie. Tak samo jest z kulturami i z krajami. Chociaż, jak tak próbuję rozkminić, to chyba podziałał na mnie język czeski, który jest dla moich uszu niczym muzyka. Zawsze powtarzam, że jak słyszę język czeski, to dostaję metafizycznego orgazmu – śmieje się pisarz. Po czym, mówiąc, jak ten zwrot brzmi po czesku, dodaje: – Czesi interesują mnie też jako reportera, ponieważ są tak bardzo inni od nas. Nie mówię oczywiście, że wszyscy Czesi są inni od Polaków, ale jako kultura, która wytworzyła sobie trochę inne dzieła, inne artefakty, inny sposób przeżycia w historii, to Czesi są naprawdę bardzo ciekawi. Bo taki kraj, gdzie nie dominuje żadne wyznanie, żadna religia, a ludzie utrzymują, że są szczęśliwi bez Boga, jest ciekawy, prawda? W Czechach ciekawe jest też chyba to, że nie mają oni zbyt wielu tabu.
Na dowód gość Poczytalni podał pewien powszechny zwyczaj z czeskich toalet publicznych. Zwyczaj, a nawet obowiązek, który nakazuje ich klientom poinformować obsługę, jakiego rodzaju potrzebę mają tam zamiar załatwić. A czynią to krótko i zwięźle, komunikując bez żadnej żenady: „na velką” lub „na malą”… Mariusz Szczygieł wspomniał też między innymi o drwinach Czechów z ich bohatera narodowego, św. Wacława. Krótko mówiąc, dla mającego otwarty umysł dziennikarza i podróżnika stanowią oni nigdy niewysychające źródło literackiej inspiracji. – Zawsze sobie mówię, że już nie piszę o Czechach, że już wystarczy – cztery książki to i tak jest maks. Ostatni był ten „Osobisty przewodnik po Pradze”. No ale co napiszę do jakichś czeskich znajomych, co kupię czeską gazetę, co wejdę do internetu, co kogoś w Czechach poznam, to zawsze nasuwa mi się jakiś nowy temat. Tak więc nie wiem, czy napisałem już o Czechach wszystko to, co chciałem – przyznaje Mariusz Szczygieł.
Miłośnicy pisarskiego talentu prowadzącego przed laty telewizyjny talk show „Na każdy temat” mogą mieć tylko nadzieję, że jeszcze kiedyś sięgnie on po czeskie inspiracje. A co do samych Czechów, według dawnej gwiazdy małego ekranu Polacy przede wszystkim powinni nauczyć się od nich jednego – spokoju. – Czesi przy różnych okazjach powtarzają „klid”, czyli „spokój”, a nawet mają od niego zdrobnienie, czyli „klidek” – „spokoik”. To oznacza, że ten spokój obdarzają jakąś czułością, skoro nawet go zdrabniają. I jak mi tak przy różnych okazjach, na przykład w urzędach, powtarzają, że mam być spokojny, to już mnie czasami szlag trafia, więc głośno odpowiadam: „Ale ja jestem spokojny!”. Żartuję, oczywiście. Myślę, że ten ich spokój wiąże się z pewnym poszukiwaniem równowagi w życiu. Równowagi między pracą a odpoczynkiem. Dla Czechów bardzo ważny jest weekend, który ma służyć temu, żeby pojechać do swojej chałupy w lesie albo na wsi, albo gdzieś – jak to oni mówią – „do przyrody” i spędzić weekend odpoczywając, czytając, śpiewając, grillując, pijąc piwo. A nie, że ciągle praca, praca i praca, jak to jest w Polsce. Ale my też już powolutku się tym zarażamy i uczymy tego od Czechów.
Sami mieszkańcy ojczyzny słynnego krecika twierdzą, że nie są czuli na swoim punkcie, dlatego można o nich powiedzieć absolutnie wszystko. Pod warunkiem jednak, że zrobi się to dowcipnie. I tego dystansu Polacy również mogliby się od sąsiadów nauczyć.