Jak jej bywalcom dobrze wiadomo, prowadzona przez spółkę KZB legionowska pływalnia Wodne Piaski to świetne miejsce dla fanów sportu i rekreacji. Docenili je także specjaliści pracujący z pacjentami przy użyciu techniki watsu, czyli łagodnej formy terapii prowadzonej w ciepłym środowisku wodnym. Dlatego pod koniec wakacji pojawili się tam znowu, aby wziąć udział w kursie i warsztatach z udziałem terapeutów, lecz także pacjentów oraz obserwującego ich poczynania neurologa.

Choć termin „watsu” brzmi nieco zagadkowo, jego geneza jest dość prosta. Pochodzi od angielskiego słowa „water”, oznaczającego wodę, oraz kojarzonego głównie z masażem słowa „shiatsu”. – Watsu łączy takie techniki, jak stretching, techniki masażu, praca na powięzi i na odruchach neurologicznych, po to, żeby uzyskać głęboki relaks, aby nasz klient poczuł się dobrze, ale jednocześnie, żeby były jakieś efekty terapeutyczne. A dzisiaj spotkaliśmy się tu, w Legionowie, po to, aby pokazać zastosowanie technik watsu w spastyczności: jak możemy dzięki nim ją zmniejszyć i poprowadzić pacjenta, żeby mógł funkcjonować w środowisku bez zbędnych napięć i bez stresu – mówi Krzysztof Miłkowski, instruktor-terapeuta watsu. – Pracujemy w wodzie po to, żeby to, co w niej wypracujemy, później zaistniało i pacjent mógł tego używać na lądzie. To ułatwia pacjentom codzienne życie i wykonywanie czynności, z którymi każdego dnia mają do czynienia – dodaje Magdalena Łuczak, fizjoterapeutka i terapeutka watsu.

Za organizacją weekendowego kursu już tradycyjnie stała Fundacja Zdrowie Jest Najważniejsze. Ma ona na celu między innymi zwiększenie dostępu do usług medycznych i edukację zdrowotną, głównie dla osób po rozmaitych urazach czy udarach. Jak mówi prezeska Fundacji, chodzi przede wszystkim o ujarzmienie spastyczności, a więc zwiększonego napięcia mięśniowego, stanowiącego jeden z objawów uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego. Napięcia, któremu terapia watsu potrafi skutecznie przeciwdziałać. – Jest to bardzo dobra metoda zarówno na kręgosłup, jak i przede wszystkim na rozluźnienie, ponieważ jest to terapia w wodzie. I nasi pacjenci bardzo ją lubią – zapewnia Agnieszka Dąbkowska, prezeska Fundacji Zdrowie Jest Najważniejsze.

Na przeszkodzie w popularyzacji watsu stoi w Polsce zbyt mała liczba odpowiednich basenów. Do prowadzenia terapii niezbędne są bowiem komfortowe warunki, na czele z ciepłą wodą, no i dostępem do obiektu dla osób niepełnosprawnych. Zdaniem wykwalifikowanych specjalistów od watsu, dla ich potrzeb zarządzane przez spółkę KZB Legionowo, udostępnione dla uczestników kursu Wodne Piaski są wręcz idealne. Podobnie jak sama terapia dla pacjentów – niezależnie od stopnia i rodzaju ich niepełnosprawności. – Jest odpowiednia zarówno dla osób ze spastycznością, jak i z niedowładami. Oferuje też pewne działanie psychologiczne i relaksacyjne. To naprawdę znakomita metoda – uważa Agnieszka Dąbkowska. A terapeuci dodają: – Chcemy zachęcić fizjoterapeutów do pracy w wodzie, ponieważ jest to bardzo fajna, łagodna terapia, prowadzona w przyjaznym środowisku, gdzie pacjent nie odczuwa bólu i dyskomfortu. Jest ono dobre także do pracy dla samych fizjoterapeutów, ponieważ w wodzie możemy zrobić więcej niż na lądzie. Woda daje nam niezależność i możliwość wykonywania różnych sekwencji ruchów, które wpływają na nas rozluźniająco. Chcemy też pokazać, że to jedna z metod pozwalających ze spastyką żyć i normalnie funkcjonować. Także na lądzie – mówi Krzysztof Miłkowski. – Dzięki pracy w wodzie mniej się męczymy i bardziej dbamy o swój kręgosłup. A dla osób odbierających watsu też jest ono lepsze, bo wszystko odbywa się w ciepłej wodzie, jest masaż i jest odciążenie. Bez problemu dostajemy się do każdej przestrzeni, bo mamy pacjenta unoszącego się na wodzie. Tak więc dla nas jest łatwiej, a dla pacjenta przyjemniej – potwierdza Magdalena Łuczak. No i oczywiście bardziej zdrowo. A to w każdej terapii jest przecież najważniejsze.

Poprzedni artykułKia na bani
Następny artykułKrympujących wspomnień czar
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.