Na początek drugiej rundy rozgrywek Ligi Centralnej piąty w tabeli KPR Legionowo podjął będącą na trzeciej pozycji Budnex Stal Gorzów. Ponieważ przed spotkaniem miał tylko dwa punkty mniej od rywala, ewentualna wygrana pozwoliłaby mu przeskoczyć go w tabeli. Niestety, choć była ona tuż, tuż, to goście zgarnęli w sobotę komplet punktów.

Jak można było przewidzieć, po odpoczynku w poprzednim spotkaniu, tym razem na boisko wybiegł z drużyną także drugi, grający trener KPR-u, Michał Prątnicki. Jeśli pierwsza akcja meczu mogłaby być zwiastunem jego przebiegu, w roli głównej wystąpił bramkarz miejscowych Tomasz Szałkucki. Skapitulował dopiero w trzeciej minucie, kiedy Stal otworzyła wynik sobotniej rywalizacji. KPR zrewanżował się golem Maksymiliana Śliwińskiego, który dobił karnego bitego przez Matusza Chabiora. A po chwili Tomasz Kasprzak wyprowadził drużynę na 2:1. Od pierwszego gwizdka było widać, że naprzeciw gospodarzy stanęła tego dnia drużyna świetnie zorganizowana, silna fizycznie i pewna swego, z dobrym planem na powiększenie dorobku punktowego. Jej atutem był też bramkarz, który w dwóch kolejnych akcjach powstrzymał strzały legionowian. To pozwoliło gościom wyjść na 3:2, a po chwili na 4:2. Swoje zrobiły też niedokładności KPR-u w rozegraniu. W 12 minucie Krystian Wołowiec zdobył jednak gola na 4:4 i walka zaczęła się od nowa. Było jasne, że chcąc pokonać ekipę z Wielkopolski, mazowszanie muszą do minimum ograniczyć liczbę błędów. Tymczasem skuteczność pod bramką gości daleka była od ideału. Na szczęście dobrze spisywał się Tomasz Szałkucki, dzięki czemu po kwadransie był remis 5:5. Tyle że z drugiej strony boiska też pracował dobry fachowiec… Niedługo później, grając w osłabieniu, KPR stracił dwa gole i musiał walczyć o utrzymanie kontaktu z rywalem. Dopiął swego w 20 minucie, kiedy Marcin Kostro zdobył bramkę na 7:7. Wtedy też sztab gości poprosił o pierwszy czas. Po dwóch minutach Maksymilian Śliwiński wyprowadził drużynę na 8:7, ale za chwilę znów był remis. Chociaż mecz nie był prowadzony w bardzo szybkim tempie, stał na wysokim poziomie – i pod względem sportowym, i budzonych na trybunach emocji. Szkoda tylko, że zasiadło na nich tak mało kibiców. Minutę przed końcem pierwszej połowy Michał Prątnicki wyprowadził swój team na 10:9, lecz gościom udało się jeszcze wyrównać, więc po zaciętym finiszu – i strzale wyłapanym przez ich bramkarza oraz niecelnym rzucie do pustej bramki gospodarzy – obie ekipy zeszły na przerwę przy stanie po 10.

Pierwsi po wyjściu z szatni trafili w 33 minucie legionowianie. Niestety, na przeszkodzie w objęciu dwubramkowego prowadzenia znów stanął im Krzysztof Nowicki, który obronił drugiego karnego. Ale co się odwlecze… Grając w przewadze, KPR wyszedł na 12:10. Kiedy w 37 minucie Kamil Ciok zdobył gola na 14:11, pierwszy raz jedna z drużyn miała aż trzy trafienia „do przodu”. A w tak zaciętym meczu, z dosyć małą liczbą goli, to kapitał nie do pogardzenia. Była nawet szansa na jego powiększenie, ale po kontrze to goście zaliczyli kolejne trafienie. W 43 minucie, po faulu na Tomaszu Kasprzaku, Kamil Ciok stanął naprzeciwko bramkarza gości, ale ten ponownie wyszedł z tego na czysto, broniąc i strzał, i dobitkę legionowskiego zawodnika. To była kosztowna pomyłka, bo w kolejnej akcji Stal zdobyła kontaktowego gola (16:15). A za chwilę jej trener zaprosił graczy na rozmowę. Po wznowieniu gry trafili oni po raz szesnasty i siedemnasty, znów obejmując jedno-, a za chwilę dwubramkowe prowadzenie. Piękny sen KPR-u zaczynał niestety się kończyć. Co prawda w 48 minucie golkipera gości „odczarował” z karnego Michał Prątnicki, lecz KPR wciąż musiał gonić (17:18). Cel, po trafieniu ze skrzydła, zrealizował Marcin Kostro. Zanosiło się na nerwową końcówkę, w której wszystko może się zdarzyć. W 54 minucie, przy stanie po 21, Krzysztof Nowicki obronił kolejnego karnego, tym razem zatrzymując Michała Prątnickiego, jednak to legionowianie przejęli odbitą przez niego piłkę. Zablokował też kolejny strzał grającego trenera miejscowych, dzięki czemu na cztery minuty przed końcem to goście mieli szansę wyjść na prowadzenie. Wtedy jednak piłkę przejął KPR i wyszedł z kontrą, lecz co z tego, skoro w bramce gości stał Krzysztof Nowicki… Choć jego legionowski odpowiednik też zrobił swoje, w kolejnej akcji gospodarze stracili piłkę, a po chwili też bramkę i tuż przed ostatnim gwizdkiem przegrywali 21:22. KPR atakował jak szalony, ale gdy zostało 40 sekund do końca, bramkarz gości znów zaliczył udaną paradę i sytuacja stała się niemal beznadziejna. Do ostatniego gwizdka zostało 13 sekund, a piłkę miała Stal. Nic dziwnego, że po chwili to ona cieszyła się ze zwycięstwa.

Jednym z najbardziej uśmiechniętych graczy był po meczu bramkarz gości. – Na pewno dziś mi się dobrze broniło, ale myślę, że wszyscy byliśmy ojcami zwycięstwa. Przyjechaliśmy tu w okrojonym składzie i w dziewięć osób wygraliśmy z bardzo trudną drużyną, która w pierwszej rundzie pokazała nam, że nie jest chłopcem do bicia, bo wygrała na naszym terenie. Bardzo chcieliśmy wygrać i na szczęście się udało – komentował Krzysztof Nowicki. W zgoła odmiennym nastroju znajdował się trener Marcin Smolarczyk. – Zaskakujące jest to, że tydzień temu gramy naprawdę świetne zawody, gramy bardzo pewnie, bardzo dynamicznie, szybko i skutecznie, a tydzień później przyjeżdża do nas zespół z Gorzowa, ze swoimi problemami, i nie potrafimy się przebić przez jego wysoką obronę, która generalnie powinna być dla nas wygodna do gry. Zabrakło nam pewności siebie w wykorzystywaniu przestrzeni, jaka była między obrońcami rywala. Wytworzyła się też może pewna presja, zwłaszcza patrząc przez pryzmat poprzedniego meczu, gdzie wszystko szło gładko. Na pewno można się pokusić o stwierdzenie, że o ile w zeszłym tygodniu był jeden z naszych najlepszych meczów, to ten był jednym z najgorszych, jeśli w ogóle nie najgorszym. Cztery nierzucone rzuty karne, sporo sytuacji sam na sam, sporo dogodnych sytuacji rzutowych – to wszystko zaowocowało tym, że przegraliśmy to spotkanie jedną bramką.

KPR Legionowo – Budnex Stal Gorzów 21:22 (10:10)

Najwięcej bramek: dla KPR-u – Michał Prątnicki 4, Krystian Wołowiec – po 4; Kamil Ciok, Marcin Kostro – po 3; dla Stali – Rafał Renicki 8, Mariusz Kłak 5, Mateusz Stupiński 3.