fot. arch.

Sobotnie (2 marca), odniesione w Arenie zwycięstwo Gwardii Opole było dla Zeptera KPR oraz jego kibiców podwójnie przykre. Boleć mogły zarówno porażka w rzutach karnych, jak i fakt ligowego zwycięstwa wychodzącej z dołka Energi Wybrzeże Gdańsk, które pozwoliło jej zepchnąć legionowian na ostatnie miejsce w tabeli ORLEN Superligi.

W kontekście walki o pozostanie w elicie krajowej piłki ręcznej dla gospodarzy każde kolejne spotkanie jest właściwie „meczem o wszystko”. Był nim też zatem pojedynek 23 kolejki z solidnie umocowaną w środku stawki ekipą COROTOP Gwardia Opole. Blisko dwa tysiące zgromadzonych w Arenie kibiców liczyło w sobotni wieczór na mnóstwo emocji, no i bez wątpienia się oni pod tym względem nie zawiedli. Mecz od początku był bardzo zacięty i trzymał w napięciu. Co prawda w ósmej minucie Zepter prowadził już 3:1, ale z planów zostawienia doświadczonego rywala w tyle nic nie wyszło. Gwardia odrobiła tę stratę i praktycznie do samego końca pierwszej połowy siedziała gospodarzom „na ogonie”, dwukrotnie wychodząc nawet na minimalne prowadzenie. Finisz należał jednak do niesionych głośnym dopingiem szczypiornistów Michała Prątnickiego, którzy do szatni zeszli z prowadzeniem 15:14.

Po rozpoczęciu drugiej części rywalizacji obraz gry wiele się nie zmienił. Znów wynik otworzyli goście i znów po kilku minutach miejscowym udało się osiągnąć skromną przewagę (19:16). Opolan, rzecz jasna, nie zniechęciło to do walki, a ich starania o doprowadzenie do remisu przyniosły efekt kwadrans przed końcem meczu, kiedy na tablicy wyników pojawił się rezultat 25:25. Im bliżej było do końca sobotniego pojedynku, tym bardziej stawało się jasne, że bój o zwycięstwo potrwa do ostatnich sekund. I tak też się stało. Kiedy do ostatniego gwizdka pozostało ich zaledwie kilkadziesiąt, przy jednobramkowym prowadzeniu gości, sędzia podyktował rzut karny dla Zeptera. Podszedł do niego, po czym bezbłędnie go wykonał niezawodny tego dnia w tym elemencie gry (i ponownie najskuteczniejszy w swojej drużynie) Mateusz Chabior. W podstawowym czasie gry więcej goli już nie padło, więc przy stanie po 33 o zwycięstwie musiały rozstrzygnąć rzuty karne. I tu, niestety, dobra passa legionowian się skończyła. Emocjonujący do granic możliwości pojedynek na strzały z siedmiu metrów rozstrzygnęli na swoją korzyść opolanie, dzięki czemu to oni mogli dopisać do swojego dorobku wywalczone w Legionowie dwa punkty.

Miejscowym, na otarcie łez, został tylko jeden. Łez, które polały się jeszcze obficiej, kiedy do Legionowa dotarł wynik sobotniego meczu z Gdańska. Goniąca ich zawzięcie tamtejsza Energa niespodziewanie rozgromiła u siebie Piotrkowianina 35:20, co pozwoliło jej zamienić się z Zepterem KPR miejscami i zepchnąć go na dno tabeli. Z perspektywy zmagań o ligowy byt gorzej więc już stać się nie mogło.

Następną szansę na punkty legionowianie będą mieli w środę 20 marca, w wyjazdowym spotkaniu z dziewiątą w tabeli drużyną MMTS Kwidzyn. Okrzepli w krajowej elicie, mający na koncie dwa razy większy ligowy „utarg” gospodarze z pewnością łatwo ich jednak nie oddadzą. Pierwszy gwizdek sędziego o godz. 20.00.

Zepter KPR Legionowo – COROTOP Gwardia Opole 33:33 (15:14), k. 2:4

Bramki dla Zeptera KPR zdobywali: Chabior – 10, Lewandowski – 5, Fąfara i Pawelec – po 4, Ciok i Klapka – po 3, Maksymczuk – 2, Kostro i Brzeziński – po 1.

Poprzedni artykułUdana wspinaczka
Następny artykułNastolatek z przeszłością
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.