Czego jak czego, ale Nocy Bibliotek kreatywna ekipa z miejskiej Poczytalni przegapić nie mogła i nie chciała. Szczególnie że tegoroczne hasło tej ogólnopolskiej akcji Centrum Edukacji Obywatelskiej brzmiało „Absurd nie czytać!”. W pierwszą sobotę października legionowscy bibliotekarze z przyjemnością pogrążyli więc swą główną placówkę w oparach rozrywkowego absurdu.

Jeśli ktoś jeszcze myślał, że w bibliotece zawsze wieje nudą, sobotnia wizyta w Poczytalni szybko wyprowadziła go z błędu. – Poszliśmy w tym roku na całość. Postanowiliśmy wszystko, co mamy absurdalnego, wyjąć na stół. Oprócz absurdalnych dekoracji i rzeczy, których zazwyczaj nie spotyka się w bibliotece, takich jak domki, namioty, czajniki, postawiliśmy też na ofertę kulturalną i animacyjną. Mamy bardzo dobre narzędzie do projektowania oferty dla naszych mieszkańców, czyli diagnozę, i skorzystaliśmy z niej po raz kolejny. Zorganizowaliśmy warsztaty dla dzieci i dorosłych, ale też escape room „Był klucz i nie ma klucza”, a więc rozrywkę typowo młodzieżową, dla wszystkich mających ochotę zmierzyć się z pokojem pozostawionym przez naszą noblistkę, Wisławę Szymborską – opowiada Karolina Błaszczak-Modzelewska, zastępca dyr. Miejskiej Biblioteki Publicznej w Legionowie. – Jest to pokój stylizowany na mieszkanie Szymborskiej z lat 60., tzw. Szufladę. Jest malutki, ciaśniutki, są tam książki i różnego rodzaju akcesoria, które lubiła zbierać poetka. Zachęcamy w ten sposób naszych użytkowników, żeby poznali ją od trochę innej strony. Nie jako starszą, dostojną noblistkę, tylko osobę młodą lub w średnim wieku, która lubiła się bawić, robić śmieszne wyklejanki, kolaże i pisać śmieszne wierszyki dla znajomych – dodaje bibliotekarka Ewa Kobylińska.

Na czas sobotniej Nocy Bibliotek legionowska książnica zmieniła się nie do poznania. Właściwie na każdym kroku dało się dostrzec, że jest ona inna niż zwykle. W końcu nie co dzień bibliotekarkę zastaje się w miejscu pracy siedzącą np. w… wannie. – Zbieraliśmy wszelkie absurdalne pomysły, jakie nam przyszły do głowy, i ta wanna pojawiła się na tej liście dosyć wysoko. Zwłaszcza że obchodzimy dzisiaj także Dzień Wanny. Tak więc wszystko pięknie złożyło się w jedną całość. Jestem tu dziś zatem jako absurdalna bibliotekarka z wanny, a moja absurdalność polega też na tym, że próbuję wymusić na czytelnikach, żeby zrobili coś, aby mogli wypożyczyć książkę: żeby napisali wierszyk albo zrobili wyklejankę czy złożyli życzenia. No a przecież prawdziwa bibliotekarka, taka zwykła, nie absurdalna, tego nie robi – śmieje się pani Ewa. W oficjalnym roku Wisławy Szymborskiej trudno się jednak dziwić, że spora część aktywności Poczytalni ma związek właśnie z krakowską poetką. Tych sobotnich, wymaganych przez bibliotekarzy do wypożyczenia książki, również.

Niezależnie od tego obok warsztatów, przeróżnych zajęć, gry terenowej czy też specjalnej obrotowej fotobudki Poczytalnia zafundowała też swoim gościom sporo kultury w wydaniu bardziej tradycyjnym. Chętnie korzystając przy okazji z pomocy… fundatora. – Dzięki wsparciu marszałka województwa mazowieckiego zaprosiliśmy dzieciaki do obejrzenia spektaklu „Strugolaki”, który wyglądał pewnie nieco inaczej, niż się nasi widzowie spodziewali, ponieważ główną rolę grają w nim narzędzia – relacjonuje Karolina Błaszczak-Modzelewska. Z myślą o dzieciach wyświetlono też dwa festiwalowe, szerzej niedostępne filmy dla najmłodszych. Dorośli zaś mogli obejrzeć inspirowany faktami obraz „Dom Gucci”. Generalnie rzecz biorąc, w legionowskiej odsłonie Nocy Bibliotek również tym razem jej organizatorzy chcieli czytelników nie tylko bawić. – Przemycamy bardzo delikatnie walory edukacyjne, ale przyświeca nam przede wszystkim idea tego, żeby wszyscy czuli się tutaj dobrze. Na przykład na warsztatach absurdalnej sztuki japońskiej i wynalazków, czyli chindogu. Mamy także warsztaty dla wszystkich, którzy chcą zmierzyć się z układankami tangramu, zmierzyć się z bryłami platońskimi. To zabawy dla umysłu, ale zapewniam, że bardzo przyjemne.

Kto w poprzednią sobotę odwiedził Poczytalnię, ten już to wie. A kto tego z jakiejś przyczyny nie zrobił, niech żałuje. I naprawi ten błąd za rok.

Poprzedni artykułSeniorzy jak juniorzy
Następny artykułLekcja na ostro
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.