Zarówno swoimi kiermaszami, jak też ofertą wymiany ubrań i zabawek, Poczytalnia idealnie wstrzeliła się w oczekiwania wielu mieszkańców Legionowa oraz powiatu. Stąd wziął się pomysł, aby ten strzał uczynić jeszcze celniejszym. W ostatnią niedzielę marca przyszła pora na jego praktyczną realizację. I naprawdę trudno było tego w Centrum Komunikacyjnym – na dole i na górze, nie dostrzec.

Mówi się, że jeśli coś jest dobre, to nie ma sensu tego zmieniać. I bez wątpienia coś w tym jest. Ale planując daty kolejnego kiermaszu oraz wymiany ubrań i zabawek, ludzie z Poczytalni zdecydowali się mały eksperyment. – Postanowiliśmy, że zrobimy to razem, czyli połączymy te dwie imprezy. Po to, żeby dzień wymiany był takim dniem rodzinnym, żeby można było wymienić nie tylko to, co się przyniesie – na przykład ubrania na ubrania, ale ubrania na zabawki albo odwrotnie. Tak, aby mogli z tego skorzystać i mama, i dziecko, i też tata. Ubrania i zabawki na wymianę zbieraliśmy już od dwóch tygodni. Ludzie przynosili je do Poczytalni, a za każdą sztukę otrzymywali jeden talon. Później natomiast mogli z nimi przyjść w dniu wydarzenia i wymienić je na cokolwiek, co było dostępne na sali – tłumaczy Karolina Sidowska-Ptasiewicz z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Legionowie. Główna organizatorka przedsięwzięcia nie ukrywa, że – co zresztą stało już swego rodzaju normą – najmniejszy wybór ciuchów mieli tam panowie. Ale już chłopcy, którym do miana panów jeszcze trochę brakuje, często wracali do domów z całkiem fajnymi, spełniającymi ich oczekiwania i dającymi mnóstwo frajdy zabawkami. – Na wieszakach królowały przede wszystkim sukienki spódnice, było też sporo swetrów, rzeczy letnich. Bardzo dużo mieliśmy ubranek dla dzieci i mnóstwo pluszaków, puzzli, gier czy jakichś małych figurek.

Jeśli rezultaty zabawkowo-odzieżowej wymiany ktoś uznał za niewystarczające, mógł oczywiście udać się na dworcowy kiermasz. A tam jak zwykle nabyć jakiś unikalny kosmetyk lub gadżet, stworzony ręką rzemieślnika, a nie na fabrycznej taśmie. – W tym roku mieliśmy sporo wystawców współpracujących z nami od wielu lat, ale też nowych, którzy też chcą się pokazać i brać udział w kiermaszu. Było sporo biżuterii, różnego rodzaju rękodzieła, makramy, naturalne świece sojowe i wiele, wiele innych – wymienia Karolina Sidowska-Ptasiewicz. Był też krótki koncert działającego pod egidą biblioteki senioralnego chóru Belcanto. Tego dnia z repertuarem raczej rozrywkowym. A skoro już mowa rozrywce, ponieważ ta niedzielna cieszyła się ogromną popularnością, jej pomysłodawcy zamierzają wkrótce zorganizować podobną imprezę. Być może znowu według formuły „dwa w jednym”. – Myślę, że powtórzymy to na jesieni i cyklicznie będziemy robili taką wymianę, bo widać, że jest to potrzebne. Nie wszyscy chcą wyrzucać ubrania, nie wiedzą gdzie je oddawać. Podobnie jest z zabawkami, którymi dzieci nie chcą już się bawić – nie wiadomo, co z tym zrobić, komu oddać. A dzięki nam te rzeczy są wykorzystywane gdzieś dalej, używa ich ktoś inny. Dostają drugie życie i kolejny raz ktoś się z nich cieszy.

Zyskują też przy tym portfele rodziców oraz, choć w dłuższej perspektywie czasu, także środowisko. Krótko mówić, same plusy. Minusów zaś, jak dotąd, nie stwierdzono.

Poprzedni artykułNiespodzianka była blisko
Następny artykułGroźne zderzenie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.