Podopieczni działającego przy TPD w Legionowie Koła Pomocy Dzieciom Specjalnej Troski nie raz i nie dwa demonstrowali swój zapał do aktywności fizycznej. Ostatnio mieli jednak okazję potwierdzić go w innej niż dotąd formule. A to za sprawą zorganizowanego z myślą o nich pierwszego mini turnieju tenisa ziemnego. Dla jego uczestników był on jednocześnie i Wielkim Szlemem, i wielką atrakcją.

Tuż przed grudniowymi świętami zawodniczki i zawodnicy razem z opiekunami bawili się i rywalizowali na korcie Atol, położonym na terenie Stadionu Miejskiego. – Dzięki urzędowi miasta dostajemy dotację i właśnie z tej dotacji dzieciaki czerpią takie korzyści, jak widać na załączonym obrazku. Grają, rozwijają się, są razem ze swoimi kolegami. I trochę się też ruszają. Są przeszczęśliwe, zadowolone, wiedzą, że muszą wziąć ze sobą obuwie na zmianę i wodę, bo trzeba się na treningu nawilżyć. No i z niecierpliwością czekają na te soboty – mówi Ewa Grzesznik, przewodnicząca Koła Pomocy Dzieciom Specjalnej Troski przy Towarzystwie Przyjaciół Dzieci w Legionowie. Kilka lat wcześniej jeden z podopiecznych legionowskiego Koła – Adam Zaremba jako pierwszy złapał tenisowego bakcyla. A później zaraził tą pasją swoje koleżanki i kolegów. – Najpierw była pierwsza grupa, w której znalazło się chyba osiem osób. A później, jak reszta dzieciaków zobaczyła, że jest coś takiego fajnego, to również chciały ćwiczyć. No i zaczęła grać druga grupa, a w tej chwili trenuje szesnaście osób. Pierwsza z nich zaczęła osiem lat temu, natomiast druga dwa i pół roku później.

Sobotnie, trwające godzinę treningi każdej z grup są prowadzone od września do końca czerwca. Regularność tenisowych zajęć połączona z pasją ich uczestników przyniosła znakomite rezultaty. – Na początku oni w ogóle nie wiedzieli, co zrobić z tą rakietą. A teraz znają kroki, wiedzą, co to jest bekhend, forhend, wiedzą, jak trzeba podrzucić piłeczkę, jak trzeba podbiec do siatki i jak trzeba się od niej oddalić. Naprawdę całkiem dobrze już pojmują tajniki tenisa ziemnego – cieszy się Ewa Grzesznik. Szkolący podopiecznych Koła trener potwierdza: – Jestem pod dużym wrażeniem ich zaangażowania, ich postępów i chęci do pracy nad tą dyscypliną. W wielu przypadkach wychodzi to naprawdę bardzo dobrze. Możemy zaprezentować prawie że kompletny tenis. Potrafią grać, potrafią utrzymać piłkę. Tą grupą naprawdę możemy się już pochwalić, a nawet pokazać na forum ogólnopolskim – podkreśla Andrzej Domaszewicz.

Z perspektywy finansującego treningi miejskiego ratusza trudno o lepiej wydane pieniądze. – Dzieciaki są absolutnie fenomenalne! One się tak cudownie bawią tym ruchem, tym sportem, czerpią z niego ogromną radość. I to jest radość również dla nas, że możemy im to zapewnić; że możemy im pomóc w ich rozwoju. Jestem niezwykle zadowolona, że mogę w tym uczestniczyć. A dzieci też to pięknie odbierają, są przeurocze – mówi obserwująca zawody Ida Parakiewicz-Czyżma, sekretarz miasta Legionowo. Sport ma jednak swoje prawa, zwłaszcza podczas prawdziwego turnieju. Dlatego kiedy już zaczęły się mecze, urok musiał niekiedy ustąpić miejsca żądzy zwycięstwa. Ale w odróżnieniu od profesjonalistów, na zawodach w Atolu priorytetem była mimo wszystko zabawa. Podszyta, co również ma duże znaczenie, dbałością o zdrowie. – To jest doskonała forma ruchu, doskonała forma koncentracji i doskonała forma spędzenia czasu. Zawodnicy mają też możliwość pracy nad sobą, stwarzającej im okazję do aktywności ruchowej – dodaje trener Andrzej Domaszewicz.

I chociaż pandemia cały ten proces mocno zaburzyła, dzięki tenisowym treningom dzieciaki poprawiają też swoją kondycję fizyczną. Nic dziwnego, że wszyscy uczestnicy inauguracyjnych zawodów tenisowych liczą na ich kontynuację. Sądząc ze słów sekretarz miasta, takie plany z pewnością nie są na wyrost. – Mam nadzieję, że to jest pierwszy, ale nie ostatni taki mini turniej tenisowy. I stanie się on pewną tradycją, może także w wydaniu letnim, a nie tylko zimowym. Bo widać, że dzieciaki tego potrzebują. Jest w nich duch walki, rywalizacji, ale przede wszystkim ta ogromna radość z tego, że mogą tu być i mogą ćwiczyć – uważa Ida Parakiewicz-Czyżma.

Na zakończenie grudniowych zmagań każdy uczestnik otrzymał złoty medal oraz drobną nagrodę rzeczową. Najlepsza trójka wróciła zaś do domów ze specjalnymi wyróżnieniami. A wszyscy zapewne z jeszcze głębszym niż dotąd przekonaniem, że sport to zdrowie.

Poprzedni artykułOkradł kolegę od kieliszka
Następny artykułPrzeładowane emocje
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.