fot. arch. Paweł Fabiszewski

Powiat legionowski jest w ścisłej krajowej czołówce, jeśli chodzi o liczbę wydawanych pozwoleń na budowę. Ostatnio rocznie „produkuje” ich się tam około dwóch tysięcy. Jednych taka jego popularność cieszy, innych raczej smuci, bo dostrzegają na horyzoncie negatywne konsekwencje wzmożonego osadnictwa. Sądząc po tym, co dało się usłyszeć podczas czerwcowej, zdalnej sesji rady powiatu, staroście bliżej jest do tej drugiej grupy.

To właśnie z inicjatywy Sylwestra Sokolnickiego na niedawnym konwencie lokalnych włodarzy rozmawiano o zjawisku, którego umowna nazwa robiła dotąd karierę głównie w Legionowie. – Tak zwane dogęszczanie, czyli zabudowa często na działkach, które mają status działek budowlanych mieszkaniowego budownictwa jednorodzinnego, a często wykorzystywane są rozmaite luki prawne i buduje się budynki wielorodzinne. I właśnie zwróciliśmy się do kolegów, żeby bardzo dokładnie przejrzeli plany zagospodarowania, ponieważ starosta, w momencie kiedy dostaje od inwestora sprawę pozwolenia na budowę, to po zbadaniu – jeśli ona z punktu widzenia formalnego jest dobra – nie ma możliwości odmówienia tego pozwolenia – przyznał legionowski starosta, a wcześniej wieloletni burmistrz miasta i gminy Serock.

Nowi mieszkańcy – oprócz konieczności zapewnienia im dobrej komunikacji czy miejsc w placówkach oświatowych – oznaczają dla gmin także wyższe wpływy z PIT-u. Krótko mówiąc, profity. Dlatego zainicjowana właśnie powiatowa debata o dogęszczaniu będzie zapewne długa i wielowątkowa. Słowa związanego z gminą Wieliszew wiceprzewodniczącego rady powiatu raczej nie pozostawiają w tej kwestii wątpliwości. – Niektórzy pewnie powiedzą: nie powinno się w Wieliszewie budować bloków. Ale ja już kilka lat temu poruszyłem na sesji taki temat: rozmowa z przypadkową osobą, niemieszkającą na tym terenie, która miała okazję trochę pojeździć ze mną samochodem po terenie gminy Wieliszew. Wniosek z takiej krótkiej dyskusji na temat budownictwa był taki: tylko bloki. Jeżeli będziemy budowali tylko i wyłącznie domy jednorodzinne, zabraknie nam miejsca – nie będziemy w ogóle mieli terenu zielonego. Jedyne tereny zielone to będą trawniki przydomowe. Natomiast jedynie budowa zorganizowanych osiedli – w przypadku takiego terenu, jak nasz, o dodatnim boomie migracyjnym – jest rozwiązaniem – stwierdził Mirosław Kado.

Przyszłość pokaże, czy takie podejście do tematu znajdzie więcej zwolenników. A na razie starosta Sokolnicki zadbał o to, aby wylany w trakcie konwentu fundament uczestnicy spotkania zabudowali konkretną treścią. – Ja po tej dyskusji, która była bardzo merytoryczna i myślę, że ciekawa, wystąpiłem do każdego z panów, również do pana prezydenta (Legionowa – przyp. red.), z pewnymi uwagami, z pewną sugestią, co należałoby w najbliższej przyszłości zrobić, aby właśnie tego rodzaju sytuacja nie miała miejsca. Oczywiście czas pokaże, co koledzy w tej materii zrobili. Jednocześnie sami tutaj podejmujemy działania, wewnątrz starostwa, aby ten proces, nie chcę powiedzieć wymuszania, ale proces tego dogęszcza był w jakiś sposób opanowany – powiedział Sylwester Sokolnicki.

W ubiegłym roku urzędnicy z legionowskiego starostwa wydali inwestorom 1953 pozwolenia na budowę.

Poprzedni artykułSeniorze, nie daj się nabrać!
Następny artykułMusimy poprawić wszystko
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.