Lokatorzy mieszkań socjalnych przy ul Sikorskiego 11a są doskonale znani legionowskim urzędnikom. Były już próby podpaleń, zbliżone czasowo z oddawaniem kolejnych budynków komunalnych, były strony internetowe krzyczące o warunkach panujących w bloku, teraz nadszedł czas na szantaż medialny. „Poinformuję media, dziennikarzy, polityków (…) mam już odzew z ogólnopolskich mediów” – pisze 30-latek mieszkający z matką i jej konkubentem. Co chce osiągnąć?

 

„Skoro Urząd Miasta Legionowo oraz KZB nie reagują na moje prośby (…) postanowiłem zainteresować sprawą także lokalne media i nie tylko” –  pisze Robert Hincman, dodając, że „mieszkanie oczywiście jest OPŁACANE na bieżąco. Nie ma ciepłej wody, w mieszkaniu jest grzyb i panuje niemiłosierny smród. Proszę o pomoc w przystosowaniu lokalu do zamieszkania przez osobę niepełnosprawną…”  O co więc chodzi? Dlaczego urzędnicy nie pomagają dotkniętej przez los rodzinie?

 

Media wiedzą, urząd nie

 

Konkubent lokatorki – matki pana Roberta, choruje. Na co? Tego nie wiadomo, ponieważ zanim sprawa trafiła do internetu, mediów oraz polityków, zainteresowani nie dostarczyli dokumentacji do urzędników. Ze zdjęć opublikowanych w internecie widać, że ma owrzodzenie nóg. Podobno grozi mu amputacja. Matka przyszła z dokumentami do urzędu i została poinformowana, żeby złożyła je w kancelarii. Wyszła, po czym pracownik odebrał telefon, że jeśli ze strony nie zniknie artykuł na temat rodziny, to media otrzymają informację, że urząd odmówił przyjęcia dokumentów. Tak też się stało. Na Facebooku Hincmana pojawił się zarzut, że dokumenty nie zostały przyjęte.

Zaprzeczają temu urzędnicy. – Przy rozmowie były obecne trzy osoby. Wykonaliśmy notatkę służbową. Klientka została poinformowana, że wszelkie dokumenty należy składać w biurze podawczym. Poproszono ją także, żeby dołączyła pismo przewodnie. W biurze nigdy się nie pojawiła. Po chwili zadzwonił syn z awanturą, grożąc mediami. Rozmowa została zabezpieczona – mówi Ewa Kucharska, szefowa Referatu Lokalowego.

 

To nie pierwsze kłamstwo człowieka, który w (usuniętym już) publicznym wpisie groził i obrażał urzędników: „Rozpętam pierd… piekło. K…wy jeb…, myślą, że łaskę robią śmiecie pierd… Uruchomię wszystkie swoje kontakty (…) idę do mediów, youtuberów i kilku polityków (…) będą też ulotki, plakaty, zrobię taki rozpier… jakiego jeszcze w Legionowie nie było”. Po publikacji artykułu o prawdziwym zadłużeniu rodziny groźby zostały usunięte, a Hincman przedstawia siebie i swoją rodzinę jako ofiarę agresji ze strony urzędników. „Chcą zrobić z nas pośmiewisko i patologię, bo weszliśmy im w drogę prosząc ludzi o wsparcie w przystosowaniu mieszkania do potrzeb chorego”. Zapowiada jednak, że kupi „na początek 1000 komentarzy negatywnych względem urzędu” (te wpisy także już zniknęły).

 

Agresor czy ofiara?

 

– Nie było prośby o pomoc. O chorobie i apelu dowiedzieliśmy się z Facebooka. Z tego samego wpisu dowiedzieliśmy się także, że były jakieś pisma, na które nie reagujemy. To kłamstwo. Wszystkie prośby zostały spełnione. Zachowanie pana Hincmana to jawny szantaż medialny. W artykule na stronie napisaliśmy, jaka jest sytuacja rodziny – że ma niewiarygodne wręcz zadłużenie wobec spółki KZB. To nie jest dług wobec prezes Boguckiej czy prezydenta. To, że ci konkretni lokatorzy przez blisko 20 lat nie płacili nie tylko czynszu, ale także rachunków za zużytą wodę, prąd czy wywóz śmieci, oznacza, że za ich utrzymanie płacą wszyscy mieszkańcy Legionowa. Czy to jest fair? Czy tylko dlatego, że ktoś grozi, że napuści na nas „Uwagę” czy „Interwencję”, mamy przymknąć oko i przydzielić inny lokal? Zainwestować publiczne środki w remont, który jest obowiązkiem lokatorów? To nie pierwsza tego typu akcja. Pan Hincman był administratorem grupy, która zajmowała się hejtem skierowanym w stronę prezydenta i urzędników. Rok temu jego matka pisała na nas donosy do Prezydenta RP i Premiera. Mamy dokumenty, że zadłużenie jest ogromne, a woli współpracy do listopada 2016 roku nie było, pomimo tego jednak na każdą prośbę o pomoc na bieżąco reagowaliśmy – mówi prezes KZB Legionowo Irena Bogucka.

 

Na prośbę lokatorów zostały wymienione okna, których do tej pory nie spłacili, pomimo podpisanego zobowiązania do pokrycia w ratach ½ kosztów. Lokal został docieplony, wykonano wentylację, zamontowano ogrzewanie. Lokator poprosił o dostęp do dodatkowej łazienki, który bez problemu otrzymał. Miał we własnym zakresie zająć się remontem, gdyż jak twierdzi, regularnie zarabia. W miniony piątek poprosił o interwencję w sprawie pleśni – po godzinie został poinformowany, że pracownik przyjdzie 7 marca o godz. 10.00. Tak też się stało. – W lutym zaproponowaliśmy mu inny lokal, z łazienką i centralnym ogrzewaniem. Odmówił przyjęcia ze względu na lokalizację – nie odpowiadała mu Kozłówka – mówi Piotr Zadrożny.

 

Jedni lepsi od innych?

 

Po publikacji informacji o tym, że pomimo oporu w regulowaniu należności, rozważane jest przyznanie lokalu ze względu na chorobę jednej z zamieszkujących tam osób, pojawiły się głosy oburzenia. – Mam kilkoro dzieci, było ciężko, też kiedyś nie płaciłam czynszu, ale teraz go rzetelnie spłacamy i czekamy na większy lokal. Dlaczego tacy ludzie, tylko dlatego, że krzyczą, dostają lokale, a my nie? Obiecujecie mieszkania patologii – mówi jedna z mieszkanek, która z obawy o bezpieczeństwo pragnie pozostać anonimowa. – Oboje pracowali i nie kwapili się by spłacać długi, a teraz wielka afera. Porażka – dodaje były sąsiad.

–  Mając 30 lat wzięliśmy z mężem kredyt na kolejne 30 lat. Spłacamy go co miesiąc, zżera to połowę naszych dochodów. Ale chcieliśmy żyć „na swoim”, jesteśmy dorośli, więc nie idziemy z płaczem do mediów czy prezydenta. A przecież łatwiej by było napisać podanie o przydział mieszkania. Wiemy jednak, że mamy ręce i nogi i możemy pracować. Są inni bardziej potrzebujący pomocy – mówi spotkana w Poczytalni pani Kamila, mama 3-miesięcznej Lenki. – Zarabiam mało, trochę powyżej najniższej krajowej, a sam wynajmuję mieszkanie i je samodzielnie opłacam. Starcza mi od miesiąca do miesiąca, ale jakoś trzeba żyć. Mam 23 lata i nie rozumiem, jak ktoś starszy jest aż tak bardzo niezaradny – napisał też do nas Karol.

 

 

Nie płacisz – nie dostajesz

 

– Po groźbach nasłania na nas ogólnopolskich mediów ponownie zajrzeliśmy do dokumentów. Na blisko 14 przeanalizowanych lat nigdy nie było regularnych wpłat. Ani jedna złotówka nie wpłynęła w 2003, 2005, 2006, 2008, 2009, 2010 i 2011 roku. W pozostałych latach wpłaty były minimalne, nawet pomimo możliwości odpracowania czynszu i umorzenia części długu – mówi Irena Bogucka, prezes KZB Legionowo.

 

Obecnie to najbardziej zadłużony lokal w mieście, a w sądzie trwa procedura eksmisyjna. – Opłaty są regulowane, ale dopiero od listopada 2016 roku – mówi Irena Bogucka. Z budynku powoli wysiedlane są mieszkania. Z powodu zaległości i dwukrotnego porzucenia możliwości odpłacenia czynszu ta rodzina nie miała propozycji lokali zamiennych. W pierwszej kolejności są one przyznawane osobom, które regulują opłaty lub zawierają porozumienia o spłacie długu. – To zawsze trudna decyzja, bo lokali jest zbyt mało względem potrzeb. Musimy brać jednak pod uwagę wszystkie czynniki. Czy dać lokal 4-osobowej rodzinie, w której początkowo trzy, a teraz dwie osoby pracują, czy samotnej matce z kilkorgiem małych dzieci? Każdy nasz klient ma jakąś historię, często dramatyczną: eksmisja, wyrzucenie z domu przez bliskich, pożar. Bierzemy pod uwagę stan zdrowia lokatora, ale w tym przypadku jest jednocześnie brak jakiejkolwiek woli w spłacie zadłużenia. Cztery miesiące spłaty przy blisko 20 latach zaległości to zbyt mało – mówi Ewa Kucharska z UM Legionowo.

 

W budynku przy Sikorskiego 11a do końca 2017 roku należy, zgodnie z decyzją PNIB, wysiedlić I piętro. Parter pozostaje zasiedlony, gdyż jest dopuszczony do użytkowania. –  Nie są to dobre warunki, ale także długi lokatorów tych mieszkań są ogromne. Obecnie na 8 rodzin tylko jedna regularnie płaci – mówi Kucharska.

 

Jak zakończy się ta historia? Czas pokaże. Pan Robert Hincman nie znalazł czasu na spotkanie z naszym dziennikarzem. W internecie zamieścił jednak wpis (już usunięty), będący groźbą wobec legionowskich urzędników: „co niektórzy już niech pakują walizki bo się zwolni kilka miejsc w UM OPS US itd. Zrobię listę i ujawnię stanowiska jakimi zostały obsadzone rodziny Legionowskich urzędników. Czekajcie na TV”. Jedno jest pewne – przy takiej postawie na pewno pakować się nie będzie w najbliższym czasie rodzina Hincmana.

 

IgZ