Zawodzenie z zawodu

Polityka to zawód sprawiający uprawiającym mnóstwo zawodu. A do tego jeszcze ta przeklęta niepewność… W normalnym fachu, o ile człek z perspektywy miłosiernego ZUS-u nie robi za „śmieciarza”, podpisuje się z pracodawcą cyrograf i zasuwa aż do bliżej nieokreślonego końca. Polityk ma gorzej, bo parafuje umowę tylko na czas określony – raptem marnych kilka lat. I jak tu planować przyszłość, skoro tak trudno nakreślić wizję zawodowego jutra? Owszem, można starać się o następny angaż, lecz chcąc znów poczuć w kieszeni dietetyczne pobory, najpierw trzeba schować do niej dumę. O ile zwyczajny najemnik przy rozstaniu z szefem może przywalić mu w twarz od dawna cyzelowanym orędziem, profesjonalny łowca głosów gębę musi trzymać na kłódkę. Wyborcy nas olali i wylali – trudno, wciąż ładnie się uśmiechamy i do przodu!

Zawodowe przekonywanie do swoich racji ma też oczywiście zalety. W odróżnieniu od np. męża, który roztoczył przed ślubną wizję zakupu futerka, polityk może do oporu obiecywać, co mu się żywnie podoba. Lud i tak po pewnym czasie mu to zapomni. W tej branży inaczej też wygląda kwestia odpowiedzialności za fuszerkę. Kiedy zatrudniony w jakiejś firmie śmiertelnik coś spartaczy, pryncypał wytknie mu błąd i da po łapach. W politycznym światku jedna z głównych zasad do złudzenia przypomina tę z półświatka – winny jest zawsze ktoś inny. Osobnicy tworzący ten pierwszy mają jednak bardziej klawo, gdyż nie muszą, wzorem miłujących wzorki łamaczy paragrafów, za swą niewinność garować. A zawsze to lepiej wytyczać kolejne cele na Wiejskiej niż pod celą. Jest jeszcze jedna przewaga politykowania nad mnogością innych, podrzędniejszych zajęć, o niej wszak rozprawia się dość rzadko. Bo i po co przypominać elektoratowi tę wstydliwą prawdę: że rządzą nim goście parający się zawodem, do którego uprawiania nie trzeba mieć żadnego zawodu.

Poprzedni artykułPierwsza wygrana Legionovii!
Następny artykuł10 listopada 2016
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.