Dla pasażerów PKP to żadna nowość. Narastający od tygodni problem dostrzegli też miejscy strażnicy. Stopień zanieczyszczenia przejść pod torami oraz okolic peronów na legionowskich stacjach dramatycznie się zwiększył. Alarmujące telefony do Polskich Linii Kolejowych nie pomagały. Do czasu.

Początkowo rozmowy z dyrekcją spółki PKP PLK kończyły się w zasadzie na obietnicach poprawy sytuacji. Szybko wyszło na jaw, dlaczego. – Firma, która poprzednio wygrała przetarg i sprzątała ten teren, z jakichś powodów zrezygnowała z wykonywania tam prac porządkowych – mówi Ryszard Gawkowski, komendant Straży Miejskiej w Legionowie. Konieczne było rozpisanie nowego przetargu. Ciągnące się procedury zmusiły funkcjonariuszy do porzucenia perswazji i sięgnięcia po inny oręż.

– Mieliśmy pracowników wykorzystywanych do prac społecznie użytecznych, których kilku miesięcznie dostajemy z sądu. Wykorzystaliśmy ich w stu procentach, sprzątnęli trochę papierów z terenu PKP. Ale tam zalegały nie tylko drobne śmieci, lecz także innego rodzaju, naturalne odpady, że tak powiem – dodaje komendant.

Sprawa była, krótko mówiąc, śmierdząca. Na szczęście przetarg w końcu rozstrzygnięto. Wygrała go znana w branży firma Impel. Póki co, umowę z kolejowym pracodawcą podpisała na trzy miesiące. Kilka dni temu jej pracownicy pierwszy raz stanęli do boju o czystość przejść i peronów. Pierwszy, ale na pewno nie ostatni. Efekt prac skontrolował sanepid oraz miejscy urzędnicy. Straż miejska uczuliła zaś firmę na niuanse związane z kolejowym ładem. Jeden z jej szefów owych rad uważnie wysłuchał. I chyba nie puścił mimo uszu. – Obiecał mi, że na początek rzuci tam kilkanaście osób. Powiedział, że jeżeli uda mu się wszystko posprzątać, później, aby utrzymać czystość, każdego dnia dwie osoby będą zajmować się porządkami – zdradza Gawkowski.

Niezależnie od bieżących czynności, prawdziwym testem dla ekip sprzątających będzie zima. Wtedy okaże się, czy na usługach dla PKP PLK kolejna firma się nie poślizgnie.

Poprzedni artykułPlaga na maszt
Następny artykułSkąpani w ogniu walki
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.