W środowy wieczór ulica Aleja Róż znów zamieniła się w wypełniony ściekami rynsztok.  Od kilku miesięcy, co pewien czas ze studzienek kanalizacyjnych wylewa się tam szambo, a mieszkańców zalewa z tego powodu krew. Bo PW-K skutki kolejnych awarii, owszem, likwiduje, ale o jej przyczynach mówić już nie chce. A sprawa, co tu kryć, śmierdzi.

– Zauważyłam to około 20.30, myślę jednak, że wszystko zaczęło się kilkadziesiąt minut wcześniej, bo na ulicach szambo utworzyło już ogromne kałuże. Natychmiast, razem z innymi sąsiadami powiadomiliśmy o wszystkim straż miejską. Tam dowiedzieliśmy się, że funkcjonariusze mogą co najwyżej sporządzić notatkę służbową, i najlepiej od razu zadzwonić do PW-K – relacjonuje mieszkająca przy ul. Aleja Róż Agnieszka Goździarska. Tak też się stało.

Najpierw na miejscu pojawił się patrol strażników, później specjalistycznym wozem nadjechała trzyosobowa ekipa z Przedsiębiorstwa Wodociągowo – Kanalizacyjnego. Ci pierwsi, zgodnie z wewnętrzną procedurą, poprzestali na zrobieniu zdjęć, zapisaniu kilku kartek oraz wyrażeniu ludziom swego współczucia. Ci drudzy – ze słowami: „Aaa, to tutaj, gdzie zawsze” – od razu przystąpili do interwencji. Łatwo nie mieli. Podczas gdy zawartość jednej, wypełnionej po brzegi studzienki spokojnie wylewała się na ulicę, z innej szambo wydostawało się niczym z gejzeru. Około godziny 22-ej PW-K opanowało sytuację. Kałuże z odchodami oczywiście zostały.

Kiedy przy ul. Aleja Róż pojawiły się problemy z wybijającym szambem, mieszkańcy początkowo wiązali je z wcześniejszymi, dużymi opadami deszczu. Wygląda jednak na to, że to fałszywy trop. – Raz jest tak, że taka „powódź” jest dwa razy na tydzień, a kiedy indziej przez dwa tygodnie mamy spokój. Były też takie dni, że codziennie przyjeżdżali i codziennie pompowali. I tak już od dwóch, może nawet trzech miesięcy – mówi zdenerwowana Agnieszka Goździarska. Co na to PW-K? Ano niewiele. W firmie komentować sprawy nie chcą, poprzestając na informacji, że chodzi o standardowe awarie kanalizacji, spowodowane zapchanymi rurami. Nawet jeśli to prawda, okoliczni mieszkańcy dziwią się bierności przedsiębiorstwa w kwestii prób zlikwidowania cuchnącego kłopotu, a już na pewno nie mają zamiaru do tego „standardu” się przyzwyczajać. Oni najlepiej wiedzą, czym on pachnie.

Poprzedni artykułPOMÓŻ
Następny artykułPolała się krew…
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.

6 KOMENTARZE

  1. Prawdopodbnie PW-K roześle teraz ponownie pismo w sprawie rzekomej konieczności montarzu wodomierzy, wskazując że awaria wynikła właśnie z ich braku…

  2. @Waldek Siwczyński. W bezpłatnej gazecie dziennikarze mogą sobie pozwolić na taką ocenę czytelników – wielkość zwrotów na makulaturę nie ma znaczenia.

  3. Konsekwencja świetnie się sprawdza przy nauce języków obcych. Stosując ją w dziennikarstwie należałoby przemilczać fakty, które nie pasują do obranej wcześniej tezy. A tą drogą w „Miejscowej” podążać nie chcemy. Co do „zachwytów” nad PW-K, często wyrażają je klienci firmy oraz zewnętrzne instytucje. My tylko o tym piszemy. Pozdrawiam, dziękując Kurakowi za wnikliwą analizę naszego portalu.

  4. Może to nie PWK, tylko nieudolne próby wybudowania tunelu pod torami? Od samego początku same porażki! Windy na perony nie działają, woda zalewa tunel a projektanci nie wiedzą gdzie jest kanalizacja i sieć gazownicza! Gratulacje!

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.