Po sześciu kolejnych zwycięstwach, Legionovia została zatrzymana przez drużynę z Ursusa. Zespół trenera Marka Papszuna zremisował 1:1 na własnym boisku, ale utrzymał pięć punktów przewagi nad wiceliderem z Aleksandrowa Łódzkiego, który także zremisował na własnym boisku z Lechią. W środę (22.05, godz. 1700) na stadionie w Legionowie lider zagra z wiceliderem. Trzy dni później (25.05, godz. 1700) lider zmierzy się na wyjeździe z Orłem Wierzbica.

Po wpadce w pierwszej wiosennej kolejce w wyjazdowym meczu z Zawiszą Rzgów, Legionovia wygrała sześć kolejnych spotkań i była zdecydowanym faworytem meczu z Ursusem Warszawa na własnym boisku, który został rozegrany w ubiegłą sobotę. Goście zajmowali trzecie miejsce w tabeli i jeszcze niedawno mieli realne szanse, aby włączyć się do walki o awans, ale najpierw zostali pozbawieni trzech punktów za grę nieuprawnionego zawodnika w wygranym meczu w Sieradzu, a następnie przegrali na własnym boisku z Sokołem Aleksandrów Łódzki. Te dwie wpadki spowodowały, że ich strata do lidera wzrosła do piętnastu punktów i klub z Ursusa musi odłożyć plany o awansie na kolejny sezon.

Remis z Ursusem

Mecz w Legionowie nie był wielkim widowiskiem, ale kibice na pewno nie mogli narzekać na nudę. W pierwszej połowie obydwie drużyny starały się raczej czekać na błąd rywala niż podejmować ryzyko, ale kilka ciekawych akcji można było zobaczyć. Gospodarze mieli lekką przewagę i częściej gościli w pobliżu bramki Ursusa, ale goście nie skupili się wyłącznie na obronie i również starali się wyprowadzać groźne kontry.

Ostatni kwadrans pierwszej części należał już zdecydowanie do Legionovii. Efektem lepszego okresu gry podopiecznych Marka Papszuna była bramka Szymona Lewickiego, który w 34 minucie popisał się znakomitym uderzeniem głową, po rzucie rożnym wykonywanym przez Pawła Broniszewskiego.

Po przerwie wydawało się, że Legionovia ma mecz pod kontrolą, ale jednobramkowe prowadzenie, kiedy do zakończenia spotkania jest blisko godzina, nie gwarantuje zwycięstwa. W 67 minucie sędzia podyktował dla gości rzut wolny, kilka metrów przed polem karnym. Stały fragment gry znakomicie wykorzystał Piotr Ćwik, trafiając w okienko bramki Mateusza Matrackiego.

Strata bramki spowodowała, że Legionovia ruszyła do ataku ze zdwojona energią. W polu karnym Ursusa kilka razy było bardzo gorąco, ale Jan Barański bardzo dobrze bronił strzały m.in. Konrada Karaszewskiego i Michała Złotkowskiego lub piłka mijała jego bramkę.

W doliczonym czasie gry goście starali się bardzo rozsądnie odsuwać grę jak najdalej od swojej bramki i dowieźli wynik remisowy do końcowego gwizdka sędziego.

KS Legionovia – KS Ursus 1:1 (1:0)

Bramki: Lewicki 34 – Ćwik 64

Legionovia: Matracki – Lendzion, Łukasik, Prusik, Goliński – Romańczuk, Broniszewski – Sołtys (62 Janusiński), Lewicki, Tlaga (68 Karaszewski) – Złotkowski (78 Barankiewicz).

Ursus: Barański – Jagodziński, Bulik, Skowroński, Zaborowski – Sztybrych, Sikora (67 Kamiński), Wietrak (73 K. Cegiełka) – Kabala (90 Rytel), Łowicki(58 Ćwik), Jarczak.

W środę mecz na szczycie

Remis z Ursusem nie spowodował zmniejszenia przewagi Legionovii nad wiceliderem. Sokół, podobnie jak Legionovia, także zremisował na własnym boisku. W Aleksandrowie Łódzkim gospodarze prowadzili 1:0 od 59 minuty, ale już w 77 minucie Lechia Tomaszów Mazowiecki doprowadziła do remisu i takim wynikiem zakończył się mecz.

Dwa najlepsze zespołu zgodnie zremisowały swoje spotkania i nadal dzieli je pięć punktów. Chociaż do zakończenia rozgrywek zostało jeszcze siedem kolejek, to już w środę (22 maja) może zostać rozstrzygnięta sprawa awansu do drugiej ligi. Do Legionowa przyjedzie Sokół i żeby myśleć o wyprzedzeniu lidera musi pokonać Legionovię. Porażka lub remis zadowolą gospodarzy, bo trudno przypuszczać, żeby w sześciu ostatnich spotkaniach roztrwonili taką przewagę.

Mecz z Sokołem zostanie rozegrany w środę 22 maja o godz. 1700 na Stadionie Miejskim w Legionowie. Kibice, którzy przyjdą obejrzeć dwie najlepsze drużyny łódzko-mazowieckiej trzeciej ligi, na pewno nie będą rozczarowani. Goście nie mogą zamurować bramki i liczyć na remis, bo taki wynik ich nie będzie satysfakcjonował. Muszą zaryzykować, aby z Legionowa wywieźć komplet punktów, a to będzie gwarancją ciekawego widowiska, bo Legionovia jest drużyną, która zawsze gra bardzo ofensywnie. Można być niemal pewnym, że to spotkanie nie zakończy się bezbramkowym remisem.

Trzy dni później, w sobotę 25 maja Legionovię czeka wyjazd na mecz z Orłem Wierzbica. Spotkanie to zostanie rozegrane o godzinie 1700.

 

Po meczu powiedzieli

Tomasz Matuszewski

trener KS Ursus Warszawa

– W pierwszej połowie było trochę piłkarskich szachów. Obydwie drużyny znają się bardzo dobrze i chciały zneutralizować swoje mocne punkty. Długo wydawało się nam, że robimy to dobrze. Niestety, jeden błąd przy stałym fragmencie gry kosztował nas utratę bramki. To jest nasz mankament. Tak też przegraliśmy z Sokołem. Wtedy też byliśmy zespołem lepszym, a straciliśmy dwie bramki po rzutach rożnych. Obawialiśmy się, czy dziś po przerwie sytuacja ta się nie powtórzy, ale tym razem nie popełniliśmy takich błędów. Uważam, że wynik remisowy jest sprawiedliwy.

Przed tygodniem zagraliśmy lepiej do przerwy niż w Legionowie. Po pierwszej połowie powinniśmy prowadzić z Sokołem 3:0, dziś tak nie było, Legionovia była lepsza w pierwszej części meczu.

Od początku sezonu twierdziłem, że faworytem tej grupy trzeciej ligi jest Legionovia i zdanie to podtrzymuję.

 

Marek Papszun

trener KS Legionovia Legionowo

– Dziś były bardzo trudne warunki do gry, pogoda na pewno nie sprzyjała, ale my nie graliśmy tak, jak chcieliśmy. Tradycyjnie już zdobyliśmy bramkę po stałym fragmencie gry i wydawało nam się, że mamy to spotkanie ułożone. Ursus rozegrał przed tygodniem bardzo dobry mecz, wynik nie odzwierciedlał tego co działo się na boisku i wiedzieliśmy, że dziś taka sytuacja na pewno się nie powtórzy.

Kluczowym momentem był rzut wolny, po którym padła bramka dla gości. Dla nas jest oczywiste, że żadnego faulu nie było. Nie wiem, dlaczego sędzia zinterpretował tę sytuację jako rzut wolny dla przeciwnika.

Zostało jeszcze siedem kolejek i ja bym nie rozpatrywał meczu z Sokołem, jako decydującego o awansie. Wicelider, podobnie jak my także zremisował, więc wszystkie asy nadal są w naszych rękach. Nadal wszystko zależy od nas i to jest dla nas komfortowa sytuacja.