Trudno w to uwierzyć, ale z tego samego miejsca, w którym dwa lata temu trwała dramatyczna walka o utrzymaniu wałów przeciwpowodziowych na Wiśle, dziś trudno dostrzec płynącą w dolę rzekę. Nie da się natomiast nie zauważyć plusów związanych z jej niskim poziomem. Dostrzegą je ci, którzy rok temu walczyli z podtopieniami, ale przede wszystkim miłośnicy lokalnej historii.

Tak rekordowo niski stan wody na Wiśle, który w skrajnym momencie osiągnął głębokość 58 centymetrów, to skutek tak zwanej niżówki. Są one spowodowane niższą niż zazwyczaj średnią opadów deszczu i śniegu na danym obszarze. Co za tym idzie, nie tylko zmniejsza się ilość wody w dopływach, ale także poziom wód gruntowych, które stanowią główne zasilenie rzek nizinnych.

 

Czy rekordowo niski stan wody na Wiśle, będzie miał negatywne skutki dla powiatu? Legionowski starosta uspokaja. – Niski poziom Wisły nie powinien mieć negatywnych skutków dla powiatu legionowskiego. Dlatego, ze my jesteśmy zaopatrywani w ujęcia wody głębinowej, które nie są związane bezpośrednio z poziomem rzek w naszej okolicy – mówi starosta Jan Grabiec. Z kolei Wodociąg Północny, który zaopatruje w wodę stolicę, czerpie ją z dopływów Wisły, których stan mieści się w normie. Niski poziom królowej polskich rzek, może za to mieć skutki pozytywne. I nie chodzi tu tylko o to, że na przykład okolice Rajszewa są w tej chwili wyjątkowo urokliwym miejscem na spacery. – Nie wiemy, czy obniżenie poziomu rzek będzie stałym trendem. Spodziewamy się raczej powrotu do stanów normalnych. Natomiast być może to krótkotrwałe obniżenie stanu Wisły wpłynie na obniżenie poziomu wód podziemnych, które w ubiegłym roku były utrapienie wielu mieszkańców powiatu – dodaje starosta.

Niżówka powinna też ucieszyć miłośników lokalnej historii. Wyschnięte dno Wisły odsłoniło bowiem – może nie aż tak wielkie skarby jak w Warszawie – ale równie ciekawe pod względem historycznym przedmioty. Największym i jednocześnie najcenniejszym jest
sporych rozmiarów drewniana łódź, tak zwana szkuta, która pochodzi   najprawdopodobniej z końca XVIII lub początku XIX wieku. Jej wrak w okolicy pałacu w Jabłonnie znalazł jeden z wędkarzy. Odkryciem zajęli się już archeolodzy. – Oczywiście można w przybliżeniu wyobrazić sobie jak taka łódź wyglądała. Ona miała długości około 20 metrów. Miała na środku maszt z żaglem, a na rufie był pokład. Jeżeli łódź służyła do przewozu ładunków, to wtedy pokładu nie było. Jeśli natomiast była wykorzystywana do celów nazwijmy to turystycznych, to oprócz pokładu rufowego, mogła mieć jeszcze dziobowy lub nawet jeden na śródokręciu – mówi Wawrzyniec Orliński, archeolog z Muzeum Historycznego w Legionowie.

Na ten temat można jednak tylko gdybać, bo tak naprawdę nie wiadomo do jakich celów była wykorzystywana jabłonowska szkuta. Hipotez na ten temat jest wiele. Jedna z nich mówi o tym, że łódź mogła być własnością księcia Józefa Poniatowskiego. – Tego typu łodzie były bardzo drogie. Nie każdego więc było stać na ich zakup. Ich właścicielami były albo duże firmy, które zajmowały się na przykład wydobyciem piasku albo transportem ładunków lub też należały do rodów możnowładczych, które posiadały swoje folwarki oraz przedsiębiorstwa i do tych celów były wykorzystywane – dodaje Wawrzyniec Orliński. Więcej światła na przeszłość zatopionej szkuty rzucą z pewnością wyniki badań dendrologicznych, dzięki którym będzie wiadomo z jakiego okresu ona pochodzi. Co do samej łodzi, to niestety nie będzie można jej zobaczyć. Badacze zdecydowali bowiem, że wraku nie będą wydobywać. Zostanie on tylko zabezpieczony workami z piaskiem, tak aby lód jej zimą do końca nie zniszczył.

Wrak szkuty nie jest jedynym skarbem, który znaleziono na dnie rzeki. – Ciekawym znaleziskiem był odkryty tuż obok tej łodzi duży rzeźbiony fragment architektoniczny, wykonany z piaskowca. Robocza hipoteza jest taka, że pochodzi on z pałacu w Jabłonnie. Być może podczas jakiś remontów został on po prostu wyrzucony do rzeki – mówi Orliński. Z kolei na wysokości Rajszewa odkryto drewniane pale wbite w dno rzeki. Ich obecność może świadczyć o istnieniu tam pomostu lub przystani. Z kolei jeszcze dalej w dół Wisły, znaleziono drewnianą dłubankę. Jednak w obecnej chwili, również i o tych znaleziskach wiele nie można powiedzieć.

Efekty badań archeologicznych zostaną prawdopodobnie zaprezentowane w legionowskim muzeum.