Nie był ani „okrągły”, ani znacząco inny od poprzednich, a jednak 32. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy znowu wywołał wśród legionowian wielkie poruszenie. I po raz kolejny wielką też cegiełkę dołożyli oni do charytatywnego dzieła zapoczątkowanego przed laty przez Jurka Owsiaka.

W największym spośród trzech miejskich sztabów, od początku krajowego grania działającym w popularnym „Konopie”, orkiestrowe poruszenie widać i czuć było na każdym kroku. Trudno się zresztą dziwić, skoro na miejscu działało blisko ćwierć tysiąca wolontariuszy, a drugie tyle licealistów krążyło po ulicach z puszkami. – Od samego rana w szkole jest dziki tłum. Odwiedzają nas młodzi, trochę starsi, seniorzy. Format od wielu lat jest ten sam, współpracują z nami szkoły gminne, powiatowe, przedszkola. Takie jest założenie i taka jest koncepcja, żeby ten finał jednoczył naszą lokalną społeczność. I myślę, że to się fajnie sprawdza – ocenia Mariusz Suwiński, dyr. LO im. M. Konopnickiej w Legionowie. Na terenie miasta orkiestrowe sztaby uruchomiono ponadto w Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 2 oraz Szkole Podstawowej nr 8. Wszędzie tam dwojono się i trojono, aby zachęcić mieszkańców do finansowego wspierania Owsiakowego bandu. – Właściwie jest wszystko, bo mamy i koncerty, i ciekawe pokazy, i samochody rajdowe, mamy też zaplanowane dwie licytacje, na które przygotowaliśmy wiele ciekawych rzeczy.

Krótko mówiąc, w niedzielę była niezła charytatywna jazda! W przenośni, ale też całkiem dosłownie. – Włączyłem się w akcję WOŚP, bo w tym roku jej patronem jest też Automobilklub Królewski, do którego należę. W związku z tym oferuję przejażdżkę moją rajdówką po jednym z okolicznych torów. Zapraszam na prawy fotel, wrażenia z pewnością będą niezapomniane. Jest to całkiem co innego niż jazda „cywilnym” samochodem po ulicy, tak więc licytujcie – namawia kierowca rajdowy Krzysztof Oracz. Skoro już pojawił się temat licytacji, w „Konopie” jedną z nich poprowadził sam szef gabinetu premiera. I to z sukcesem, bo wystosowane przez Jana Grabca zaproszenie do wizyty na Wiejskiej sprzedano za imponującą górę grosza – całe 4 tys. zł! Z kolei prezydent Legionowa kusił mieszkańców wystawionym przez spółkę KZB karnetem na 30 godzinnych wejść na pływalnię Wodne Piaski. – Jeżeli ktoś wygra ten karnet, to codziennie o szóstej rano tam jestem i możemy się spotkać nie tylko na kawie, ale nawet w jacuzzi. Albo w saunie, jeśli ktoś jacuzzi nie lubi – zachęcał Roman Smogorzewski. Tak się sympatycznie złożyło, że roztoczona przez szefa ratusza wizja najbardziej skusiła… posła Jana Grabca, który wyłożył na ten cel okrągłego tysiaka.

Pozostając przy kuszeniu, legionowska Straż Miejska wystawiła na sprzedaż ufundowany przez siebie rower górski marki Romet. – Pojawił się pomysł na inicjowanie zachowań zmierzających do tego, żeby wokół nas było mniej samochodów i mniej spalin. Rower jest takim znakiem, symbolem przypominającym, że aby bezpiecznie się poruszać, zdrowo żyć i dobrze funkcjonować, to każdego dnia musimy też pamiętać o środowisku – tłumaczy Adam Nadworski, komendant Straży Miejskiej w Legionowie. Wywoławcza cena jednośladu, wynosząca 200 zł, urosła w trakcie licytacji dziesięciokrotnie. Jej najskuteczniejszą uczestniczką okazała się mazowiecka radna Anna Brzezińska. – Tak naprawdę zbiórka środków finansowych na aparaturę, która jest niezwykle ważna dla doposażenia szpitali, chociażby w sprzęt do spirometrii, dotyczy nas wszystkich. Wszyscy też wiemy, jak ważna jest profilaktyka i rehabilitacja po pandemii. Warto pomagać, razem łączymy siły i zbieramy środki finansowe, abyśmy wszyscy mogli dbać o zdrowie – uważa była dyrektorka legionowskiego OPS-u. – Pogodę mamy, jaką mamy, jest końcówka ferii, a mimo wszystko przyszło tu wielu ludzi przygotowanych do wydania pieniędzy w szczytnym celu. To się ceni i za to bardzo, bardzo dziękuję – dodaje komendant Nadworski.

Rzeczywiście, w każdym ze sztabów pojawiały się osoby gotowe przeznaczyć na rzecz Orkiestry kwoty rzędu kilkuset, a nawet kilku tysięcy złotych. Przekazywane zresztą nie tylko gotówką, lecz także za pomocą karty płatniczej. Widoczną na każdym kroku hojność potwierdziło choćby 600 zł, jakie Michał Kobrzyński, szef hali Arena, uzyskał za piłkę opatrzoną podpisami legionowskich szczypiornistów. Albo 7,5 tys. zł, które ktoś wyłożył za ufundowany przez Wiolettę Jóźwiak, właścicielkę Niepublicznego Przedszkola Bąbel, przeznaczony dla jednego dziecka voucher na całą edukację przedszkolną. I tak było przez cały dzień w całym Legionowie, gdzie akcję pod hasłem „Płuca po pandemii. Gramy dla dzieci i dorosłych!” tysiące ludzi wspierało setkami tysięcy złotówek. – Po raz pierwszy od dłuższego czasu bez podziałów, bez animozji, mamy jeden wspólny cel, co jest wartością bardzo pożądaną w naszym społeczeństwie. I miejmy nadzieję że kolejne takie akcje będą się odbywały z jeszcze większym rozmachem – mówi legionowski radny Andrzej Piętka. A Mariusz Suwiński, dyrektor „Konopa”, dodaje: – Tak naprawdę nie chodzi o rekordową sumę zbiórki. Bo mówiąc o wyniku akcji, mam też na myśli uśmiechy ludzi, ich pozytywne nastawienie, ogólną zabawę, taki karnawał w środku zimy.

W ostatnią niedzielę stycznia finansowym plonem owego karnawału okazało się niemal 430 tys. zł. Wciąż jednak trwają internetowe aukcje, dzięki którym ta kwota ma jeszcze szanse znacząco wzrosnąć.

Poprzedni artykułNowa „Miejscowa na Weekend”
Następny artykułWyborcze odliczanie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.