fot. FB LTS Legionovia

Po kilkunastu dniach odpoczynku od pierwszoligowych spotkań 18 listopada siatkarki LTS Legionovii powróciły na parkiet. I „na dzień dobry” rozegrały od razu, dzień po dniu, dwa mecze. Wprawdzie pod względem rezultatu ten pierwszy dobry się, niestety, nie okazał, ale w kolejnych – aż do ostatniej kolejki – było już o wiele lepiej.

Na arcytrudny mecz do Mogilna, gdzie czekała tamtejsza drużyna Sokół&Hagric, a więc lider rozgrywek, dziesiąte w tabeli legionowianki nie jechały, co zrozumiałe, jako faworytki. Mimo to, zwłaszcza w pierwszym secie, mazowszanki mocno się gospodyniom postawiły, po zaciętej walce przegrywając go do 20. Później jednak ewentualne marzenia o urwaniu Sokołowi choćby seta szybko się rozwiały. Najlepsza dotychczas ekipa w stawce z większym animuszem zabrała się do boiskowej pracy, co znalazło odzwierciedlenie na tablicy wyników. Ambitna postawa Novianek wiele nie pomogła i dwie kolejne części meczu przegrały do 15 oraz 16, a cały sobotni pojedynek 0:3.

Już następnego dnia młode podopieczne Grzegorza Kowalczyka udały się do stolicy Wielkopolski na ligowy bój z siódmą wówczas w tabeli drużyną Enea Energetyk Poznań. Ani rozegrany niedawno mecz, ani obca hala z pewnością im nie sprzyjały. Ale teoria teorią, a praktyka praktyką. Szczególnie w sporcie. Pełne animuszu i wiary Novianki rzuciły się na zaskoczone takim obrotem sprawy poznanianki, pierwszego seta wygrywając do 20, drugiego zaś do 21. Następny padł jednak łupem miejscowych siatkarek, które zwyciężyły 25:21 i liczyły, co zrozumiałe, na odrobienie strat w kolejnej partii. Lecz w ich przypadku skończyło się tylko na nadziejach. LTS Legionovia wykorzystała szansę, wygrała czwarte rozdanie do 17, a całe spotkanie 3:1.

Niespełna tydzień po tym cennym triumfie głodne nowych zdobyczy legionowianki znów walczyły o punkty na wyjeździe. Lecz tym razem z drużyną, z którą – przynajmniej na papierze – powinny były się uporać. Karpaty-PANS Krosno zajmują bowiem przedostatnie miejsce w lidze, a sam tylko atut własnego parkietu to zbyt mało, aby będąc „pod formą”, móc spodziewać się zwycięstwa. Siły oraz determinacji do zaciętej rywalizacji wystarczyło gospodyniom tylko na jednego, pierwszego seta. Grając na przewagi, legionowianki triumfowały w nim 26:24. W dwóch kolejnych poszły natomiast za tym bolesnym dla Karpat ciosem, dwukrotnie ogrywając je do 16. Cały mecz w niespełna 90 minut LTS Legionovia wygrała zatem 3:0.

W minioną sobotę (2 grudnia) trener Kowalczyk i jego zawodniczki znów jechali na mecz z uzasadnionym apetytem na zwycięstwo. Nikt raczej nie miał wątpliwości, że znajdująca się w tabeli dwa miejsca za nimi ekipa Trans-Ann Płomień Sosnowiec jest – nawet na własnym terenie – zdecydowanie do ogrania. I na pewno, co pokazało boisko, była. Tyle że chętne na komplet punktów Novianki tego popołudnia na gospodyniach się sparzyły. Gdyby pierwszy, przegrany 23:25 set potoczył się dla nich szczęśliwie, w kolejnych zapewne łatwiej byłoby im dokończyć dzieła. A tak, napędzone dobrym początkiem sosnowiczanki w drugiej partii okazały się lepsze o trzy „oczka”, w trzeciej zaś – i tego dnia ostatniej – wygrały z legionowiankami do 19, dzięki zwycięstwu 3:0 w pierwszoligowej tabeli zrównując się w nimi punktami.

Pomimo niedawnych dwóch zwycięstw pozycja ekipy z Areny w tabeli nie uległa zmianie. Legionowianki nadal są dziesiąte, z jedenastoma punktami na koncie, i tracą dwa „oczka” do trzech wyprzedzających je drużyn – z Węgrowa, Poznania oraz Piły. Samodzielnym liderem wciąż jest Sokół&Hagric Mogilno, który zgromadził dotychczas 24 punkty.

Poprzedni artykułMisja do dymisji
Następny artykułEksmitowana agresja
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.