fot. arch.

Grając przed własną publicznością, Gwardia Opole nie pozostawiła mazowszanom złudzeń i w niedzielę (22 października) pokonała Zepter KPR Legionowo 27:20. Takie rozstrzygnięcie oznacza, że pierwszych punktów w tym sezonie ORLEN Superligi beniaminek będzie musiał poszukać gdzie indziej.

Na pierwszego gola w niedzielnym spotkaniu opolscy kibice czekali trzy minuty. Po kolejnych trzech ich drużyna prowadziła 3:0. Goście starali się robić, co w ich mocy, ale gospodarze mieli pełną kontrolę nad wydarzeniami na boisku i potwierdzali to kolejnymi trafieniami. Po kwadransie gry prowadzili 8:3, kontynuując oblężenie oraz ostrzał legionowskiej bramki. A ponieważ często robili to skutecznie, na przerwę schodzili z przewagą ośmiu „oczek”. Biorąc pod uwagę ten rezultat, a także dotychczasowy przebieg rywalizacji, kwestia końcowego rozstrzygnięcia spotkania była więc już właściwie przesądzona.

Po wznowieniu gry ambitna ekipa z Mazowsza próbowała, rzecz jasna, podjąć skuteczną pogoń za bardziej doświadczonym rywalem, ten jednak umiejętnie trzymał zawodników Michała Prątnickiego na dystans. Dlatego, chociaż drugą część meczu symbolicznie, jedną bramką oni wygrali, w przekroju całej rywalizacji okazali się słabsi. I komplet punktów, ku zadowoleniu blisko dwóch tysięcy miejscowych fanów szczypiorniaka, zasłużenie pozostał w Opolu. Z ich perspektywy był to więc nadzwyczaj udany wieczór.Natomiast beniaminek z Mazowsza na kolejną możliwość zdobycia pierwszych w bieżącym sezonie punktów będzie musiał poczekać do 11 listopada. Wtedy to, w jedenastej kolejce ORLEN Superligi, ostatni w tabeli legionowianie zmierzą się w Arenie z jedenastą w stawce, mającą na koncie 11 „oczek” ekipą MMTS Kwidzyn. Oby ta wyjątkowa kumulacja jedenastek okazała się dla Zeptera KPR szczęśliwa.

Gwardia Opole – Zepter KPR Legionowo 27:20 (14:6)

Bramki dla Zeptera KPR zdobywali: Damian Pawelec – 6, Kamil Adamczyk – 4, Adam Laskowski – 3, Krystian Wołowiec – 2, Franci Brinovec, Jakub Brzeziński, Michał Klapka, Sławomir Lewandowski i Norbert Maksymczuk – po 1.

Poprzedni artykułOlimpijska przymiarka
Następny artykułŁad na Sosnowej
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.