fot. arch.

Pod względem sportowym miniony tydzień był dla koszykarzy drugoligowego Legionu Legionowo słodko-gorzki. Najpierw, w środowy wieczór (4 października), wykorzystali szansę na pierwsze w tym sezonie zwycięstwo i pokonali u siebie Isetię Białołęka Warszawa 91:81. Trzy dni później nie sprostali zaś faworyzowanemu Zniczowi Basket Pruszków, ulegając mu na wyjeździe 76:100.

Po porażce w pierwszej kolejce rozpoczętych niedawno rozgrywek, w drugiej serii spotkań Legion pauzował – jego wyjazdowy mecz z Turem Basket Bielsk Podlaski został przełożony na 29 listopada br. Okazję do zapunktowania, a przy okazji do zrehabilitowania się przed własnymi kibicami za inauguracyjną wpadkę z Profbudem Legią Warszawa, legionowianie mieli więc dopiero w minioną środę – podczas meczu z białołęcką Isetią. Planowo rozpoczętego, nawiasem mówiąc, dopiero o godz. 21.00. Z powodu tego emocjonującego meczu warto było jednak zarwać trochę nocy!

Mimo późnej pory obie ekipy dziarsko zabrały się do boiskowej roboty, a ich zbliżony potencjał sportowy sprawił, że po pierwszej kwarcie na tablicy wyników widniał polubowny remis. W drugiej bardziej zdeterminowani do zmiany tego stanu rzeczy okazali się podopieczni Antonio Daykoli, którzy przy aprobacie zgromadzonych w Arenie fanów basketu wygrali ją ośmioma punktami. Efekt był taki, że po przerwie podrażnieni goście rzucili się do odrabiania strat, zaś nieco uspokojeni prowadzeniem gospodarze częściowo im na to pozwolili. Co w przeliczeniu na punkty oznaczało, że przed ostatnią kwartą Legion miał zaledwie trzy „oczka” do przodu i musiał bardzo się pilnować, aby tej przewagi nie stracić. No i, ku zadowoleniu kibiców, nie stracił. Wręcz przeciwnie, dowodzeni przez najskuteczniejszego tego dnia w ich drużynie kapitana Przemysława Lewandowskiego, miejscowi przekonująco wygrali ostatnią część meczu, zaliczając pierwsze w tym sezonie ligowe zwycięstwo.

Kolejne spotkanie występujący w grupie B Legion zagrał w sobotę (7 października), mierząc się na wyjeździe z trzecim w tabeli Zniczem Basket Pruszków. I choć zawodnicy Antonio Daykoli nie byli faworytami, pojedynek zaczęli znakomicie. Nieco zaskoczeni takim obrotem sprawy gospodarze robili, co mogli, ale pierwszą, obfitującą w celne rzuty kwartę jednym punktem przegrali. W drugiej ruszyli więc na legionowian z jeszcze większym animuszem, ci jednak dzielnie się przed atakami gospodarzy bronili, nie rezygnując, rzecz jasna, z ofensywy. Tutaj zaś doskonale spisywał się będący w doskonałej dyspozycji kapitan zespołu z Legionowa, który zdobył w całym spotkaniu 23 punkty. Upór miejscowych zrobił jednak swoje i w połowie spotkania to goście mieli trzy punkty „w plecy”. Co oznaczało, że wszystko jeszcze na parkiecie może się zdarzyć. Niestety, trzecia kwarta należała zdecydowanie do zaczynających coraz wyraźniej dominować pruszkowian. Wygrali ją siedmioma „oczkami”, zyskując w miarę bezpieczną przewagę przez ostatnią częścią rywalizacji. W niej zaś, na tle nieco już podmęczonego i zrezygnowanego Legionu, postawili kropkę nad i, zwyciężając aż czternastoma punktami, a w całym meczu 100:76.

Kolejną ligową potyczkę Legion stoczy w najbliższą niedzielę (15 października). W piątej kolejce rozgrywek podejmie w Arenie ekipę Sokół Grupa Avista Ostrów Maz. Początek spotkania o godz. 13.30.

KS Legion Legionowo – Isetia Białołęka Warszawa 91:81 (17:17, 22:14, 23:28, 29:22)

Punkty dla Legionu zdobywali: Przemysław Lewandowski – 21, Çağlar Çalişkan – 16, Daniel Nieporęcki – 13, Przemysław Słoniewski – 12, Mikołaj Motel – 11, Maciej Piątkowski – 9, Stanisław Kaczmarczyk – 7, Wiktor Szewczyk – 2.

Znicz Basket Pruszków – KS Legion Legionowo 100:76 (28:29, 18:14, 25:18, 29:15)

Punkty dla Legionu zdobywali: Przemysław Lewandowski – 23, Mikołaj Motel – 12, Maciej Piątkowski i Daniel Nieporęcki – po 10, Przemysław Słoniewski – 8, Filip Turkowski – 6, Çağlar Çalişkan – 4, Łukasz Fronc – 3.

Poprzedni artykułSprint w stolicy
Następny artykułOdurzony tercet
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.