Ktoś, kto nie znał przyczyn tego całego zamieszania, mógł się nieźle wystraszyć. A spowodowały je dwudniowe, prowadzone m.in. na legionowskim osiedlu Kozłówka ćwiczenia reagowania kryzysowego AMPER. Zorganizowała je spółka PGE Dystrybucja, czyli operator systemu energetycznego na ponad 40 proc. powierzchni Polski.

Czwartkową akcję na Kozłówce było widać i słychać już z daleka. – To są kolejne ćwiczenia AMPER, które zostały zorganizowane we współpracy z policją, wojskiem i strażą pożarną. Warto dodać, że uczestniczą w nich także nasi koledzy z PGE Energetyka Kolejowa, którzy niedawno dołączyli do Grupy PGE. To pokazuje, że cały czas rozwijamy swoje umiejętności, głównie po to, aby nie zaskakiwały nas żadne sytuacje kryzysowe, które mogłyby się wydarzyć na naszych punktach zasilania, ale też na liniach, co mogłoby powodować brak zasilania – wyjaśnia Jarosław Kwasek, prezes zarządu PGE Dystrybucja.

Jak każde tego rodzaju ćwiczenia, również i te odbywające się w poprzednią środę oraz czwartek miały swój precyzyjny scenariusz. Pierwszego dni specjaliści zaliczyli zajęcia warsztatowe, drugiego zaś – na legionowskiej Kozłówce – ruszyli w teren. – Dzisiaj ćwiczymy upadek drona na naszą stację i jej zniszczenie, a także akcję ratowniczą i odbudowę systemu, który został uszkodzony w czasie tej katastrofy lotniczej. Chodzi o dron meteorologiczny, nie bojowy – wyjaśnił obserwatorom akcji jeden z pracowników PGE Dystrybucja. W bojowych nastrojach byli natomiast uczestnicy ćwiczeń, zarówno ci w cywilu, jak też mundurowi. I jedni, i drudzy usiłowali sprawdzić, czy oraz w jakim stopniu sprawdzają się opracowane na wypadek podobnych zdarzeń procedury. A przede wszystkim, jak wygląda ich, prowadzona w pośpiechu, praktyczna realizacja. Uważnie przyglądając się również ścieżce procesu decyzyjnego w sytuacjach nadzwyczajnych. – Cały czas zdobywamy nowe doświadczenia, jeżeli chodzi o współpracę ze służbami i cały czas wymieniamy się tymi doświadczeniami. To jest nam potrzebne do tego, aby się rozwijać, bo energetyka też cały czas się rozwija. Mieliśmy dzisiaj możliwość stawiania linii napowietrznej na słupach kompozytowych, pojawiła się też mobilna stacja. Są to takie elementy, które gdzieś tam uzupełniamy, dokupujemy, żeby cały czas się rozwijać i podążać za wszystkimi zmianami – zapewnia szef spółki.

W ramach symulowanego uszkodzenia infrastruktury elektroenergetycznej sprawdzono możliwości usuwania awarii oraz płaszczyzny współpracy energetyków ze służbami odpowiedzialnymi za reagowanie kryzysowe. Przy czym zrobiono to, co istotne, „na sucho”, bez pozbawiania okolicznych mieszkańców dostępu do prądu. – Tutaj duże ukłony nie tylko dla służb, które z nami współpracują, ale też dla samorządowców: pana prezydenta i starosty. Bo wiadomo, że przy sytuacjach kryzysowych do sztabów kryzysowych dołączani są też samorządowcy, włodarze danego terenu, z którymi wszystkie służby wtedy współpracują. Dzisiejsze ćwiczenia odbyły się bez żadnego uszczerbku dla mieszkańców Legionowa – zaznacza Jarosław Kwasek.

Pozostaje wierzyć, że tak samo będzie też przy faktycznym wystąpieniu zdarzenia, podobnego do tego zainscenizowanego w Legionowie. Wtedy, gdy energetycy oraz inne służby będą działać pod o wiele wyższym napięciem.

Poprzedni artykułChciał szprych, ma kraty
Następny artykułRanny motocyklista
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.