Odbywała się wprawdzie po raz czternasty, ale w przypadku tej imprezy – z uwagi na nazwę – śmiało można powiedzieć, że każda jej edycja jest okrągła. Chodzi oczywiście o Legionowską Dychę, czyli największy w powiecie bieg miejski, którego tyleż liczni, co uśmiechnięci uczestnicy w pierwszy piątek czerwca stawili się pod Areną.

Przed reprezentacyjną miejską halą, jak co roku, czekało na uczestników oraz gości tego cyklicznego wydarzenia sportowe mini miasteczko, gdzie mogli m.in. ugasić pragnienie wodą serwowaną przez pracowników PWK „Legionowo” i w komfortowych warunkach przygotować się do startu. – Odnowiliśmy atest, a trasa pozostała ta sama, czyli dwie pętle po 5 km. Mówimy oczywiście o biegu głównym. Zapisało się na niego blisko 450 biegaczy, więc przed nami są niezapomniane wrażenia i wspaniałe emocje – relacjonował przed najważniejszym tego dnia strzałem startera Michał Kobrzyński, kierownik Areny Legionowo. Ekscytacja organizatorów imprezy była zrozumiała, bo mają oni jeszcze w pamięci to, jakie dołki kopała pod nimi pandemia koronawirusa. Na szczęście nie ma już po niej śladu, a zgrana biegowa brać potwierdziła, że potrafi przeskoczyć każdą przeszkodę. Tegoroczna frekwencja potwierdziła to w stu procentach. – Po okresie pandemicznym, wiadomo, ona troszeczkę spadła. Obawialiśmy się, jak to będzie wyglądało w kolejnych latach, ale i Legionowska Dycha, czyli nasza sztandarowa impreza, i te pozostałe, które organizujemy jako Arena Legionowo, pokazują, że ludzie chcą się ruszać, są aktywni i bardzo chętnie uczestniczą w przygotowywanych przez nas imprezach. To bardzo cieszy i napawa optymizmem.

Z perspektywy zawodniczek i zawodników Legionowska Dycha posiada wiele sportowych zalet. Dla wielu z nich ważny jest też fakt, że podczas rywalizacji mogą liczyć na doping obserwujących bieg kibiców. A ponieważ Legionowska Dycha od lat ma szczęście do pogody, i jedni, i drudzy zdążyli bardzo te zawody polubić. – Ciekawa, bardzo szybka trasa przyciąga biegaczy i biegaczki nie tylko z okolic, ale też z Warszawy i innych części kraju. Impreza jest godna plecenia i zapraszam wszystkich, bo można się tu sprawdzić. Tak więc jest super – uważa Mateusz Kwiatkowski. Przyjeżdżają na Dychę wyśmienici biegacze, startują w niej również niemal kompletni amatorzy. Dlatego duże różnice na mecie ani nikogo nie dziwią, ani też nie martwią. Choć oczywiście dobrze jest trenować i starać się je zmniejszać. – Każdy może spróbować, ale do przebiegnięcia dziesięciu kilometrów warto się już przygotować. Przyda się co najmniej cztery, pięć tygodni treningu. Ten dystans jest w Polsce bardzo popularny i warto zrobić to zarówno dla zdrowia, jak i dla pokonywania własnych barier. Bo ogólnie to jest do takich celów super dystans – dodaje członek ekipy Wieliszew Heron Team.

Przechodząc do zasadniczych rozstrzygnięć, w biegu głównym tegorocznej Legionowskiej Dychy zwyciężył Roman Adamowicz, który pokonał trasę w 0:30,47 s. Zaledwie sześć sekund później zameldował się na mecie Adrian Przybyła, a trzeci – ze stratą blisko trzech minut – finiszował Henryk Warzecha. Wśród pań w kategorii open, z czasem 0:35,57 s, triumfowała Natalia Semenovych z Ukrainy, druga była jej rodaczka Natalia Mierzlikin, trzecia zaś przybiegła Maja Górka. Tyle jeśli chodzi o seniorów. Należy bowiem pamiętać, że chociaż oni biegają najszybciej, to legionowska impreza od początku ma także swoje młodzieńcze oblicze.

Owego oblicza inne miasta śmiało mogą legionowianom pozazdrościć. – Mamy dziś mnóstwo dzieci, już od najmłodszych kategorii frekwencja była po prostu znakomita. Tutaj emocji jest co niemiara, wszyscy zadowoleni. Nas niezmiernie cieszy, że bardzo często przychodzi rodzic, który startuje w biegu głównym, ze swoimi również startującymi tu dziećmi, czyli ta idea uprawiania sportu jest kontynuowana z pokolenia na pokolenia. A o to nam właśnie chodzi przy organizowaniu imprez sportowych i bardzo się z tego powodu cieszymy – mówi Michał Kobrzyński. Cieszyli się też początkujący biegacze. Najbardziej, co zrozumiałe, ci w swoich kategoriach i na swoich dystansach najszybsi. Lecz i pokonani, nawet gdy za metą uronili kilka łez, świetnie zorganizowany legionowski bieg powinni wspominać z sentymentem.

A jeśli będą chcieli wziąć na rywalach rewanż, okazje znajdą o wiele wcześniej niż za rok. – Już w wakacje proponujemy „Sportowe lato z Areną”, dedykowane głównie dla najmłodszych mieszkańców, ale myślę, że i dorośli znajdą w naszej ofercie coś interesującego. Będzie sporo imprez towarzyszących, sporo zawodów w plenerze. Tak więc prosimy śledzić stronę internetową miasta Legionowo oraz Facebookową stronę Areny – każdy na pewno znajdzie coś dla siebie. Ja natomiast szczególnie zapraszam legionowską młodzież do Areny, gdzie codziennie w dni powszednie będziemy zapewniali dużo fajnej zabawy – zachęca kierownik obiektu. Jak zatem widać, młodym miłośnikom sportu i rekreacji nuda w trakcie nadchodzących wakacji nie grozi. Nawet jeżeli akurat spędzać je będą w Legionowie.

Poprzedni artykułZłodziej na łańcuchu
Następny artykułChwała dla pana Michała
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.