Kiedy człek tu i ówdzie od czasu do czasu bywa, miewa niekiedy szansę, aby się dokształcić. Często przy okazji tudzież w dziedzinach wcześniej całkowicie mu obcych. Weźmy przykładowo takie kolejnictwo. Jeśli ktoś przebywał na miejscu lub za pośrednictwem sieci przysłuchiwał się niedawnej serockiej pogadance o projekcie linii Zegrze – Przasnysz, przez jego uszy raz po raz przemykały, niczym TGV, sformułowania, o jakich dotąd nawet nie śnił.

Nam najbardziej spodobało się kilka z nich, m.in. miło się kojarząca „poduszka bezpieczeństwa”. Przy czym – zakładając, że pamięć wciąż mamy w znośnej kondycji – nie chodziło tu mówcom o kolejarski wariant samochodowych airbagów, lecz o miękkość finansowej natury. Niczego sobie był też użyty kilka razy przez specjalistów termin „trasowanie linii kolejowych”. Później, gdy już one powstaną, przyjdzie zapewne pora na tresowanie – pasażerów, rzecz jasna. A skoro mowa o czynniku ludzkim, jego z kolei dotyczył – użyty w kontekście potencjalnych wysiedleń związanych z realizacją inwestycji – zwrot „siatka osadnicza”. Damy głowę, że żadnemu z obgadywanych tam mieszkańców nigdy nie przyszło do głowy nazywanie siebie osadnikiem, a tu proszę!

Miała jednak owa siatka ciut złowrogi wydźwięk, bo kiedy już dojdzie co do czego, to (w zależności od wariantu trasy) może się ona mocno poplątać. Przy zdecydowaniu się na jeden z nich do kasacji poszłoby w gminie Serock zaledwie kilka nieruchomości. Z perspektywy skali całego, wartego miliardy złociszy zadania – pestka. Ale już urzeczywistnienie kolejnej z opracowanych przez planistów opcji wymagałoby rozwałkę aż setki domostw! Wiadomo więc, dlaczego na społeczne konsultacje w tej sprawie przybywało po kilkaset, z reguły mocno podminowanych, osób. Głośno zapowiadających, iż przed takim trasowaniem to oni – jak to określa Temida, wspólnie i w porozumieniu – opuszczą szlaban.