Jednym z ważniejszych celów, jakie postawili sobie legionowscy bibliotekarze, jest przyciąganie do Poczytalni dzieci wraz z ich rodzicami. Temu właśnie służy realizowany tam od kwietnia projekt pod nazwą „Biblioteka Rodzin”, dofinansowany ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Od tego czasu jego uczestnicy zdążyli już sporo zmalować!

W przypadku bibliotecznego projektu powyższą metaforę można też potraktować całkiem dosłownie. Rozpoczął się on jednak w sferze werbalnej, od pogawędek z jego dorosłymi uczestnikami. – Na początku zaproponowaliśmy mieszkańcom trzy spotkania ze specjalistami: z pedagogiem, z fizjoterapeutą i z psychologiem. Dotyczyły one generalnie czytelnictwa oraz pomocy rodzicom w trudnościach z czytaniem z dziećmi – opowiada Monika Jankowska, koordynatorka projektu „Biblioteka Rodzin”.

Kolejną odsłoną projektu, stanowiącą zarazem zwieńczenie jego pierwszego etapu, było spotkanie z Danielem de Latour, ilustratorem książek dla dzieci. Poświęcone je głównie tworzeniu tak zwanych książek pop-up, stanowiących dla twórców wyższy stopień plastycznego wtajemniczenia. Wyższy, co jednak nie oznacza, że nie do pokonania. – One po prostu są takimi książkami+, bo jest w nich coś takiego, czego w innych książkach nie ma. Coś tam się dzieje, coś podskakuje, coś się rusza. Nie jest to może jeszcze książka interaktywna, ale zaskakująca i „wyskakująca”. Kieruje też uwagę czytelnika w inną stronę. Zwyczajna książka, taka do czytania, pozwala za pomocą wyobraźni zatopić się w treści, natomiast książeczka pop-up jest takim gadżetem, działającym zupełnie inaczej niż tradycyjna książka – uważa rysownik.

Gadżetem, ale też świetną zabawką dla autorów i dla odbiorców. Podczas cieszących się powodzeniem bibliotecznych warsztatów z Danielem de Latour zabawny był również sam ich temat. Tego dnia, w nawiązaniu do jednej z ozdobionych przez niego książek, wszystko kręciło się bowiem wokół… skarpetek. – Chcieliśmy po prostu przekazać czytelnikom, że książka w takiej formie może być ciekawa i że mogą zrobić to sami. W trakcie Tygodnia Bibliotek codziennie organizowaliśmy tematyczne zajęcia, podczas których dzieci mogły składać sobie książeczki pop-upowe. Na Facebooku pojawiły się też między innymi dwa nakręcone przez nas filmiki instruktażowe na ten temat, z których można dowiedzieć się, na czym polega tworzenie takich książeczek – dodaje legionowska bibliotekarka.

Sporym minusem książek pop-up są duże koszty ich wydawania. Równoważonym jednak przez fakt, że za wykonywanie pojedynczych egzemplarzy może się zabrać nawet dziecko. Najlepiej, rzecz jasna, tak jak w Poczytalni – z praktyczną pomocą mamy albo taty. – Bardzo fajne rzeczy dziś powstały. Dzieci, jak zwykle zresztą, stworzyły bardzo ciekawe prace. Wyobraźnia dziecięca, dopóki nie zostanie przemaglowana przez szkołę, potrafi stworzyć cuda. Później bywa różnie. Jeśli ktoś wyjdzie obronną ręką ze szkolnego magla, z całą wyobraźnią, to chwała mu za to. Ale szkoła bardzo często przycina skrzydełka dzieciom – twierdzi Daniel de Latour. A takie przycinanie, zdaniem gościa Poczytalni, zarówno młodym, jak i całkiem już dorosłym ludziom zdecydowanie nie służy. – Jeżeli ktoś ma ochotę się czymś zajmować i nie wyrósł z tego, co go bawiło w dzieciństwie, to nie widzę żadnych przeciwwskazań. Na szczęście nie żyjemy w takich czasach – co się albo już zmieniło, albo się systematycznie zmienia – że są zajęcia, którymi dorośli nie powinni się zajmować. Nie ma takiego zakazu.

Skoro już mowa o zakazach i ograniczeniach, u Daniela de Latour droga do ilustrowania nowych książek wiodła poprzez własnoręczne ozdabianie tych już istniejących. Droga, jak twierdzi on sam, naturalna i uzasadniona. – Zawsze, a przynajmniej często jest na ilustracji w książce coś, co prowokuje, żeby coś do niej dorysować. I wydaje mi się, że jeżeli człowiek czuje się sprowokowany do narysowania czegoś w książce, to powinien to zrobić i tyle. Nie należy go powstrzymywać. Ja zacząłem rysować dość wcześnie, nie tylko po książkach, ale też na czystych kartkach. I tak mi zostało – śmieje się popularny ilustrator.

Następnym etapem legionowskiego projektu „Biblioteka Rodzin” będzie wakacyjny konkurs fotograficzny pod hasłem „Przepis na rodzinne czytanie”. Do wygrania są w nim między innymi profesjonalne sesje zdjęciowe. – Zależy nam na tym, żeby w przestrzeni bibliotecznej stworzyć galerię naszych czytelników, tak aby czuli, że to miejsce jest naprawdę ich – mówi Monika Jankowska. Na finał, ósmego października, bibliotekarze zaplanowali Rodzinną Sobotę, z teatrzykiem dla najmłodszych i spotkaniem z kolejnym ilustratorem dziecięcych książek. Śmiało można zatem oczekiwać, że także w jego trakcie maluchy znów będą mogły coś zmalować.

Poprzedni artykułZmarł Cezariusz Kalinowski
Następny artykułDwa węzły – jedno rozwiązanie
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.