To już nie rysa, lecz poważne pęknięcie na uchodzącym do niedawna za monolit klubie legionowskich radnych Prawa i Sprawiedliwości. Najpierw o jego opuszczeniu poinformował za pośrednictwem Facebooka Dariusz Petryka, a trzy dni później to samo uczynił Sławomir Traczyk. Powody ich decyzji na razie nie są znane. Tak samo jak odpowiedź na pytanie, czy śladem kolegów zamierzają pójść kolejni radni PiS-u?

Klub Radnych Prawa i Sprawiedliwości jego członkowie formowali w euforycznych nastrojach. Dopiero co zgarnęli przecież w Legionowie rekordową liczbę mandatów, traktując to zapewne jako zdobycie przyczółka, z którego wyprowadzą za jakiś czas atak na kluczowe w mieście cele. Naturalnym szefem siedmioosobowej reprezentacji rządzącej w kraju partii został jej niedawny (choć przegrany) kandydat na prezydenta miasta, Andrzej Kalinowski. Funkcję wiceprzewodniczącej przyjęła Katarzyna Skierkowska–Pacocha, a sekretarzem został Artur Pawłowski. W skład klubu weszli ponadto Zdzisław Koryś, Grzegorz Kowalski, Dariusz Petryka i Sławomir Traczyk. Po czym – jak to mają w zwyczaju członkowie opozycji – z werwą zabrali się do potępiania wszelkich ratuszowych działań i zaniechań. Z jakim skutkiem, tu już zdania (tak jak i politykujący rodacy) są podzielone. Trudno było jednak nie dostrzec, że kontakty, czy raczej starcia na linii PiS – prezydent przybierały często charakter relacji uczeń – nauczyciel, w której ten drugi razem z zastępcami cierpliwie tłumaczyli na sesjach swym oponentom samorządowe zawiłości, wcześniej – sądząc po wielu wypowiedziach – niekiedy im obce. Cóż, człowiek uczy się całe życie.

Aż tu nagle bomba! To, o czym zapewne wiedzieli ludzie z otoczenia legionowskiego PiS-u, dla osób z zewnątrz stanowiło totalne zaskoczenie. Najpierw, w sobotę 15 lutego o godz. 2.42, zawleczkę z pachnącego sensacją granatu wyciągnął Dariusz Petryka, publikując na FB lakoniczny komunikat o treści: „Od dziś nie jestem już członkiem Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości Rady Miasta Legionowo”. Zero komentarza, zero wyjaśnień. Nic. We wtorek podobną wiadomość wrzucił na „fejsa” Sławomir Traczyk: „Z dniem dzisiejszym przestałem być członkiem Klubu Radnych Prawa i Sprawiedliwości”. Tu także autor wpisu nie pokusił się o podanie powodów swej decyzji, sprowokował natomiast internautów do serii wpisów – od przemyśleń w rodzaju „Czuję podstęp”, poprzez wieszczące przyszłość „będzie Prezesem” i „Jedynym sensownym wytłumaczeniem jest awans!”, aż do mocno stojącego na ziemi „Za co Cię Sławek wyrzucili?”. Obaj samorządowcy, przynajmniej publicznie, odnosić się do zaistniałej sytuacji jednak nie chcą. Poproszony o komentarz lokalny polityk sympatyzujący z „dobrą zmianą” rzucił tylko, że może chodzić o różne spojrzenia na sposób kierowania działaniami klubu oraz ocenę dotychczasowych posunięć zrzeszonych pod sztandarem PiS-u działaczy.

Gwoli ścisłości, należy wspomnieć, że sam wpis na portalu społecznościowym to za mało, aby stracić członkostwo w klubie miejskich radnych. Nawet najbardziej kategoryczny. Pod względem formalnym taką informację musi na piśmie dostarczyć szefowi rady miasta przewodniczący klubu. I tak właśnie Andrzej Kalinowski zrobił. W środę przyniósł stosowny dokument do Biura Rady Miasta, zamykając sprawę. A więc stało się!

Nota bene, stało się nie po raz pierwszy. W poprzedniej kadencji rady powiatu, kiedy to jeszcze samorządowcy z Prawa i Sprawiedliwości zasiadali w opozycji, na skutek głośnego rozłamu w partyjnych szeregach, opuściła je czwórka radnych. Po czym zawiązali oni klub ochrzczony, znaną już skądinąd niektórym lokalnym wyborcom, nazwą Społeczna Inicjatywa Lokalna. Dwójka, która teraz „ewakuowała” się z miejskiego klubu PiS-u, takiej możliwości jeszcze nie ma. Lecz kiedy – co trudno wykluczyć – dołączy do nich trzeci uciekinier, na politycznej mapce Legionowa będzie już mógł pojawić się nowy klubowy byt. Dla obecnego układu sił w radzie miasta wydaje się to jednak bez znaczenia.

Poprzedni artykułSzlaban na Sybiraków
Następny artykułKlienci płyną strumieniami
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.