Nie masz asa nad ogórasa!

Nie wiem, co legionowski lud zapamięta z nocowania z kulturą. Opcji jest całkiem sporo. Wiem, co zapamiętam ja – pierwszą od trzech dekad komunikacyjną konsumpcję słynnego „ogórka”. Ba, nawet dwóch! Moja granicząca z dewiacją fascynacja tym pojazdem narodziła się jeszcze w czasach, gdy był on królem taboru śmigającego pod szyldem znanego wówczas koncernu PKS. Już wtedy przejażdżka Jelczem model 043 (a biorąc pod uwagę jego licencyjne geny, Škodą 706) sprawiała mi co najmniej taką frajdę jak wagary. Często zresztą stanowiąc kluczowy element szkolnej dezercji. Ta fura stała się kultowa, nim jeszcze zdążyła ją zeżreć rdza. Dziwne, aż chciałoby się rzec: czeski film! Z gatunku tych komediowych, rzecz jasna.

To właśnie w „ogórkach” kierowcy lubili mieć pod pedałem przyspieszenia (traktowanego tu bardzo umownie) cegłę, ułatwiającą im kierowanie tą charakterną furą. Cóż, słowa „ergonomia” w demoludach nie znano. Prowadzący długaśnego Jelcza pogromcy szos często używali natomiast innych słów, których jednak ze względu na silny ładunek emocjonalny przytaczać tu nie wypada. Skłaniała ich do tej eksplozji uczuć głównie praca niezsynchronizowanej skrzyni biegów. Niezsynchronizowanej momentami z niczym. Za to dla pasażerów, zwłaszcza płci szoferskiej, ogórkowe wojaże miały masę zalet. A to dlatego, że generowane w ich trakcie wstrząsy zachęcały do żywiołowego tańca niewieście krągłości, pozwalały też w naturalny sposób do towarzyszki podróży się zbliżyć. Jeśli zaś znajomość przeszła na poziom werbalny, dobiegający z przodu gang silnika zmuszał rozmówców do ponadprzeciętnej bliskości… I z tych zalet żaden autobus nigdy „ogórka” nie obierze!

 

Poprzedni artykułWeekend z nauką
Następny artykułOciepleniowy finisz
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.