Po kilku latach przerwy wznowiła w Legionowie działalność Młodzieżowa Rada Miasta. Już w zmienionej formule, a także z poprawionym statutem. I oczywiście, co w tym przypadku najważniejsze, z nowymi ludźmi w składzie.
Pierwsze posiedzenie MRM odbyła w ubiegły poniedziałek, ale podwaliny pod nią położono wcześniej. – Kamień spadł nam z serca 30 września, kiedy otworzyliśmy karty z protokołami i okazało się, że Młodzieżowa Rada Miasta może się ukonstytuować. Było na tyle wielu chętnych, że mogliśmy rozpocząć działania. A teraz rzeczywiście było trochę stresu. To są zarówno ich, jak i moje pierwsze kroki, ale myślę, że wszyscy już odetchnęliśmy z ulgą – mówi Marta Myśliwiec, koordynator MRM. Na inauguracyjne spotkanie dotarło do sali konferencyjnej ratusza 11 spośród 16 młodych radnych. Trudno powiedzieć, co zatrzymało w domach nieobecnych, z pewnością jednak mogła to być trema. Ci, którzy się zjawili, dzielnie stawili jej czoła. – Oni są bardzo spięci, jest to dla nich nowa sytuacja, bo te formalności są takie, jak na prawdziwej radzie. A chyba nie byli na to przygotowani. Natomiast sam fakt, że oni już tu są, dobrze wróży i kiedy emocje trochę opadną, będzie widać, że chcą działać – dodaje koordynatorka.
Tak samo jak w „dorosłej” radzie, zaczęto od wyboru jej przewodniczącego. W tym przypadku – przewodniczącej. Została nią gimnazjalistka Alicja Gniadzik. – Zgłosiłam się do tej rady, żeby coś zmienić, udzielić się społecznie. Chcę poczuć, że mogę coś zmieniać, przenosić góry; że razem możemy zdziałać więcej – mówi uczennica Zespołu Szkół nr 1. W perspektywie nastoletni radni mają spotkanie integracyjne oraz stworzenie planu pracy. Koordynator zamierza ich wspierać, motywować do działania i pokazywać najprostszą drogę do osiągnięcia celu. – Są wśród nas licealiści i gimnazjaliści, ale myślę, że uda nam się znaleźć wspólny język i będą to miłe spotkania, na których będziemy mogli się integrować i brać udział w życiu miasta – ma nadzieję Ala Gniadzik.
Jedną z osób, która zabiegała o reaktywację MRM, był radny Przemysław Cichocki. Nie bacząc na to, że tworzy sobie w ten sposób przyszłą konkurencję do mandatu. – Ci młodzi ludzie zrobili pewien krok i kto wie, może są wśród nich przyszli radni naszego miasta. Tym bardziej więc trzymam kciuki i będę ich wspierał. Sądzę, że będzie to sprawnie funkcjonujący organ doradczy naszej rady – uważa radny Porozumienia Prezydenckiego. Chcąc zapewne trzymać rękę na pulsie, pan Przemek oddelegował do mandatowej „młodzieżówki” młodszego brata. Tak samo postąpił Leszek Smuniewski, który zachęcił do społecznej aktywności syna. Ten zaś przerósł ojca nie tylko wzrostem, bo na dzień dobry został wiceprzewodniczącym Rady. Pozostaje tylko pytanie, co z jej postulatami zrobią ci, od których zależy wcielanie ich w życie. Deklaracje brzmią optymistycznie. – Chcemy realizować postulaty młodzieżowych radnych. Oczywiście mamy na uwadze różnego rodzaju kwestie, chociażby budżet naszego miasta, niemniej jednak z pełną świadomością mówię: tak – dodaje Przemysław Cichocki.
Nastoletnich członków samorządowego „gabinetu cieni” taka obietnica powinna ucieszyć. Przynajmniej do czasu, gdy na własnej skórze przekonają się, że w polityce często właśnie na obietnicach się kończy.
Syn radnego Smuniewskiego,
brat(?) radnego Cichockiego… niedługo będą partyjne rady przedszkolaków z dziećmi polityków na czele… ehh