Kamil Tlaga od trzech sezonów jest podstawowym graczem Legionovii Legionowo. W wywiadzie dla „Gazety Miejscowej” 28-letni pomocnik szeroko opowiada o sezonie 2014/2015 w II lidze i planach na przyszłość.

MG: – 11 miejsce w II lidze jest tym, o czym marzyliście przed startem sezonu?
KT: – Myślę, że patrząc na to jaką drużynę „skleiliśmy” rok temu w czerwcu, uważam to za dobry wynik. Jasne, mogliśmy ugrać coś więcej, gdybyśmy ustrzegli się niektórych błędów wynikających z naszego niedoświadczenia. 11 miejsce jest odpowiednim dla naszej drużyny w tym sezonie.

– Któreś z rozegranych trzydziestu czterech spotkań zapadło ci szczególnie w pamięć?
– W pierwszej rundzie grałem niewiele, ale patrząc z pespektywy całego sezonu, najlepiej wspominam właśnie mecz w Sosnowcu, w którym zaliczyłem dwie asysty. Wygraliśmy wtedy z drużyną, która ostatecznie awansowała do I ligi. Z resztą, dwa razy z nimi wygraliśmy. W tej rundzie? Nic szczególnego nie przychodzi mi do głowy. 

– Wasz bilans bramkowy 48-48 nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, która formacja była najmocniejszą w minionych rozgrywkach. 
– W pierwszej rundzie naszym atutem na pewno była obrona. W drugiej zaczęło to słabiej funkcjonować, ale w obronie grali zawodnicy, którzy na dobrą sprawę zaczęli poważne występy dopiero w tym sezonie. Kamil Dankowski wcześniej właściwie tylko trenował z nami, a teraz rozegrał cały sezon, dzięki czemu miał szansę pozytywnie rozwinąć się. Piłka nożna to gra błędów, których my popełnialiśmy za dużo. Mamy niedoświadczonych ludzi, w obronie też zachodziły częste zmiany, przez co obrońcy nie do końca mogli się ze sobą zgrać. Co do strzelonych bramek, wiosną pokazał się nam Szymek Lewicki. Bez jego bramek na pewno nie bylibyśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy. U nas ciężar zdobywania goli nie rozłożył się tak jak w innych zespołach. Można powiedzieć, że graliśmy na „Lewego”. Trener kazał wrzucać w pole karne to wrzucaliśmy, a że czasami udało się go trafić w głowę to wpadało. (śmiech) Myślę, ze gdyby bardziej rozłożyło się to na drużynę, strzelonych bramek po naszej stronie byłoby więcej. 

– Dla Kamila Tlagi sezon 2014/2015 był udany?
– Jedyny pozytyw dostrzegam w tym, że choć przez dwa miesiące nie mogłem trenować z drużyną, potem zdrowy wróciłem do niezłej gry. Cieszę się, że w końcu nic mi nie dolegało, a ja mogłem grać i pomóc chłopakom na boisku. Miałem jakieś asysty, strzeliłem jedną bramkę, lecz z całego sezonu w swoim wykonaniu nie jestem zadowolony.

– W trakcie sezonu przejąłeś opaskę od Sebastiana Janusińskiego. Jak odnalazłeś się w roli kapitana zespołu?
– Gdy wróciłem do zdrowia, przez większość meczów w tej rundzie faktycznie to ja byłem kapitanem. Wcześniej ta opaska często wędrowała między nami. Myślę, że nie powinno to tak wyglądać i mam nadzieję, że nie będzie. Opaska kapitana jest ważna w drużynie. Powinien mieć ją zawodnik budzący szacunek u innych piłkarzy, a jednocześnie mający możliwość dyskusji z zarządem w sprawach całego zespołu bez żadnych obaw. W Legionowie jestem trzy lata i fakt, że to ja byłem kapitanem drużyny przez większość wiosny stanowi dla mnie duże wyróżnienie.

– Rok temu mieliśmy do czynienia z wymianą praktycznie całego zespołu. Obecna drużyna znowu wymaga tak drastycznych zmian?
– Drużyna na pewno nie może znowu być przebudowana w takim stopniu jak było to rok temu. Okres przygotowawczy jest bardzo krótki. Do kolejnego sezonu będziemy przygotowywali się tylko przez miesiąc, więc nie możemy sobie ponownie pozwolić na nową drużynę. Kolejna rewolucja sprawiłaby, że znowu dużo czasu zajęłoby nam zgranie się, co dałoby ostatecznie pewnie podobną pozycję w tabeli do obecnej. Liczę, że każdy z nas porozumie się z klubem i dotychczasowy trzon zespołu zostanie. Na pewno dołączy do nas kilku młodzieżowców, którzy są teraz najbardziej potrzebni. Widziałbym też dwóch bardziej doświadczonych zawodników mogących nam realnie pomóc. 

– W obecnym kształcie Legionovię stać na coś więcej niż walkę o utrzymanie?
– Wiadomo, że niektórzy młodsi zawodnicy będą chcieli spróbować swoich sił w wyższej lidze, ale jak najbardziej popieram to. Jeśli mogą iść do klubów Ekstraklasy bądź I ligi, niech idą. Przecież jest to promocja dla naszego klubu. Dzięki temu w przyszłości prezesi, trenerzy czy dyrektorzy sportowi inaczej będą patrzyli na Legionovię i chętniej będą oni tutaj zaglądać w poszukiwaniu piłkarzy do wyższych lig. W minionym sezonie piłkarsko nie odbiegaliśmy od żadnej z drużyn, ale swoimi błędami przyczyniliśmy się do tego, że jesteśmy na miejscu, na którym jesteśmy. Potencjał mamy jednak duży. Nie wiem jakie będą zmiany personalne w Legionowie, nawet tego czy trener Pevnik zostanie. Nie chcę, aby naszym celem było znowu 11 miejsce i gra o nic. Uważam, że powinniśmy grać o coś więcej, choćby o górną połowę tabeli. Liczę, że koledzy z szatni będą mieli podobne zdanie.

– Będziesz miał w ogóle okazję grać w tym zespole w kolejnym sezonie?
– Nie wiem. Rozmowy trwają. Przekazałem swoje warunki zarządowi jeszcze przed meczem z Puławami. Na razie jest cisza. Na pewno chciałbym tutaj zostać: klaruje się fajna drużyna, są obiekty do trenowania. Człowiek gra w piłkę nie tylko z czystej sympatii do dyscypliny, ale chciałby coś na tym zarobić. Wiadomo, że kokosów w naszej lidze nie ma. Jestem w Legionowie trzy lata, jest mi tu dobrze i nie chciałbym tego zmieniać. Liczę, że dogadam się z klubem i dalej będę mógł tutaj grać. Dodatkowo, jestem obecnie kapitanem, a to też dla mnie dużo znaczy. W poprzednich klubach nie pełniłem tej funkcji, więc jest to dla mnie wyróżnienie.

– Dziękuję za rozmowę.