Skoro nasze skopane Orły nie doleciały do Brazylii, ktoś chyba uznał, że trzeba to Polakom zrekompensować. I wypuścił na rynek kawałek aspirujący do politycznej listy przebojów – „Belka & Sienkiewicz – live”. A mówiąc „Wprost”, jej murowany hicior. To w dużej mierze improwizowane dzieło pismakom spodobało się od pierwszego przesłuchania. Z kolei konkurenci ze sceny na przesłuchanie, chwyciwszy za karaBelki, chcą wezwać dwójkę artystów, nie wspominając o ich wielbiącym futbol mecenasie, Donaldinho. Zapewne z zazdrości, bo komu nie marzy się taki przebój? Skoro już mowa o premierze, premierę nagrania przyjął nader spokojnie. Uznał, że w zasadzie wszystko gra. Dostrzegając u wokalistów dużą „swobodę stylu”, wyjawił też, puszczając do ludu oko, iż ci z kuchni politycznej często mówią o sobie nie najlepiej. Trudno się zresztą dziwić, bo jeśli ktoś komuś jest solą w oku albo za bardzo mu dopieprzy… Zdaniem pierwszego sekretarza Polskiej Zniesmaczonej Partii Obłudniczej smutne jest tylko jedno: fakt opublikowania nagrania przez fonograficznych piratów – takich wrednych podsłuchujów.

Swoją drogą, to pierwszy w tej branży bestfeler, przy którego tworzeniu przycisku „record” nie nacisnął jeden z rozmówców. Najwyraźniej zresztą mocno to okradzionych z sekretów artystów zabolało, gdyż już po kilku dniach chłopaki z ABW trzepali chałupy domniemanych złodziei cudzej własności intelektualnej. Ułomnej, bo ułomnej, ale zawsze. Nic to jednak nie zmienia: wydało się, że ministerialna czeredka – otulana przez  podnoszące prestiż, wyrośnięte „borowiki” – chroniona jest jeno przed napędzanymi wściekłością miotaczami jaj czy opon. Jej werbalne popisy mogą zaś paść łupem byle jakiego mikrofonu. Szczególnie przy secie i kotlecie.

Ważnym, acz chwilowo drugoplanowym wątkiem afery POdsłuchowej jest szlaban na zrytej podejrzeniami ścieżce kariery przystojniaka Nowaka. Tym razem, i to wcale nie przez zegarek, wybiła jego ostatnia godzina. Czy za jakiś czas ktoś do niego dołączy? O ile rzeczywiście podobnych koncertów impertynencji władzy nagrano więcej, być może. Albo i nie, jeśli inni wykonawcy już uregulowali należne autorom tantiemy. Tak czy inaczej, wychodzi na to, że kiedy Sienkiewicz podtrzymuje się na Belce, razem przetrwają nawet potop. Mamy to jak w banku.