Po zimowej drzemce na tunelowym placu budowy znów zaroiło się od ludzi oraz maszyn. I to w takim stopniu, że legionowska „wiosna budów” zaczęła jej mimowolnym sąsiadom mocno doskwierać. Czemu, nawiasem mówiąc, trudno się dziwić.

– Strasznie to się zaczyna robić uciążliwe. Przejść spokojnie nie można. W tej chwili mają akurat przerwę śniadaniową i nic się nie dzieje, ale ogólnie to nie można otworzyć okna, jest kurz, brud, szum, ciężarówki jeżdżą non stop. Nie idzie żyć – narzeka Elżbieta Goździarska, mieszkanka III Parceli. Ale żyć przecież trzeba. Pomimo tego, że pod oknami sunie sznur wywrotek, a ciężki sprzęt budowlany robi koleiny o głębokości kilkudziesięciu centymetrów. Poskarżyć się i tak za bardzo nie ma komu. – Jak niechcący uszkodzili mi bramę, to nawet nie miałam do kogo pójść i powiedzieć, żeby mi to naprawili. W końcu zrobiłam to we własnym zakresie. Tutaj to chyba rządzi ten, kto pierwszy wstanie – śmieje się kobieta.

Jak informuje spółka PKP Polskie Linie Kolejowe, wykopki na III Parceli są dopiero przymiarką do prawdziwego finiszu. Tak naprawdę to porządkowanie terenu po upadłości poprzedniego wykonawcy tej inwestycji. – Pewne prace, jeżeli jeszcze są prowadzone, wynikają z kontraktu związanego z zabezpieczeniem terenu budowy i z inwentaryzacją – informuje Maciej Dutkiewicz z zespołu prasowego PKP PLK. Póki co, wygląda na to, że remanent dobiegł końca. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, winę za aktualny przestój znów ponosi stojąca w tunelu woda. Kolejowa spółka ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza. Uważa natomiast, że przez resztę inwestycji przejdzie suchą stopą. – Wkrótce w przetargu ograniczonym zostanie wyłoniony wykonawca. Teraz trwa uzgadnianie dokumentów. Podpisanie umowy przewidujemy w połowie maja. Spodziewamy się, że po tym fakcie ruszą prace budowlane – dodaje Dutkiewicz. Przewidziany termin ich zakończenia określono na sto dni od podpisania umowy. A to oznacza, że budowa tunelu zakończy się jeszcze w sierpniu.

Czy w legionowskim ratuszu tym zapewnieniom dają wiarę, trudno powiedzieć. Jego szef ma do sprawy stosunek, rzec można, poetycki. – Z tym tunelem jest jak z „Lokomotywą” Tuwima. Najpierw powoli jak żółw, ociężale, ruszyła maszyna po szynach ospale. Ale teraz jest etap, kiedy szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem, i kręci się, kręci koło za kołem. I tutaj przyspieszyła biegu i gna coraz prędzej. Mam nadzieję, że za jakieś trzy, cztery miesiące legionowianie będą mogli korzystać z nowego, bardzo wygodnego rozwiązania komunikacyjnego – mówi Roman Smogorzewski. Prezydent nie ma jednak złudzeń: zanim mieszkańcy ową wygodę docenią, upłynie pewnie dużo wody. Oby tylko nie w tunelu… – Likwidacji ulegnie dotychczasowy przejazd, więc będziemy musieli przywyknąć się do trochę innej komunikacji, np. korzystania z przejścia na Kozłówce. Postaramy się, także za pośrednictwem mediów, stare przyzwyczajenia zmieniać. To jest raptem 150 metrów dalej – mówi urzędnik. Tak czy inaczej, światełko w legionowskim tunelu staje się coraz bardziej widoczne. Legionowianom pozostaje trzymać kciuki za to, aby nie była to fatamorgana.  

Poprzedni artykułIntegracja z misiami
Następny artykułMatujący Janek
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.