Chociaż wtedy wiodło im się znakomicie, już za czasów PRL-u taksówkarze słynęli z narzekania na swój biznesowy żywot. Sądząc po zachowaniu ich współczesnych kolegów po fachu, z jego rentownością musi być chyba podobnie… Bo gdy tylko zwietrzyli opcję darmowego zasilenia swoich aut, „cierpiarze” ze stolicy rzucili się na legionowskie stacje ładowania samochodów elektrycznych. A nie dla nich i nie w takim celu je stworzono.

Wspomniane stacje, zgodnie z zieloną intencją ratuszowego inwestora, są integralnymi elementami dwóch zmodernizowanych przez miasto, oddanych niedawno do użytku autobusowych pętli przesiadkowych. I mają służyć mieszkańcom Legionowa, którzy już posiadają „elektryki” bądź w przyszłości przesiądą się do pojazdów na baterie. A tych, co widać gołym okiem, po jego ulicach jeździ na razie niewiele. Możliwość darmowego „tankowania” – dostępnego w założeniu i przy ul. Olszankowej, i przy Sowińskiego – miała i ma stanowić więc pewną zachętę do nabycia ekologicznego środka transportu. Wciąż przecież, nawet w przypadku małych miejskich aut, bardzo kosztownego w zakupie. I tu zaskoczenie, bo zachęta zadziałała na zgoła nieoczekiwanych beneficjentów.

Jako jedni z pierwszych ekonomiczne korzyści wynikające z używania samochodów w pełni elektrycznych oraz hybryd typu plug-in dostrzegli taksówkarze. I to właśnie oni, dowiedziawszy się o możliwości ładowania za friko, niemal od pierwszych chwil działania obu stacji zaczęli czerpać z ich zasobów. Problem w tym, że za to, co dla nich było darmowe, płacić musiał miejski ratusz – czyli, de facto, wszyscy mieszkańcy. I to płacić całkiem słono. W tej sytuacji, po krótkim namyśle, postanowiono odzwyczaić nieproszonych gości ze stolicy od legionowskich ładowarek. Powstałych, warto przypomnieć, dla osób fizycznych, nie zaś dla reprezentantów drobnego biznesu. – Obie stacje posiadają możliwość bardzo szybkiego (50 kW – przyp. red.) ładowania pojazdów, co w ostatnich tygodniach zauważyli warszawscy przedsiębiorcy okupujący te atrakcyjne stanowiska i pobierający darmowy prąd. Niestety, eksploatowane w takim tempie środki, które były na ten cel zabezpieczone w budżecie, nie wystarczą do końca roku. Stąd podjęto decyzję o chwilowym wstrzymaniu dostaw prądu do tych stacji, do czasu ustaleń z fundatorem projektu możliwości rozważenia opcji płatności przy pobieraniu energii – tłumaczy rzecznik ratusza Kamil Stępkowski. – Rozważana jest również opcja montażu specjalnego panelu dla kierowców, który umożliwi im dokonywanie płatności za pobieranie energii po preferencyjnej cenie. Trzeba tu podkreślić, że gmina nie chce czerpać zysków z tej działalności, ale w dobie kryzysu energetycznego, mając na uwadze koszty utrzymania całej inwestycji, w pierwszej kolejności należy zadbać o równowagę finansową.

Z nieoficjalnych pomiarów i kalkulacji wynika, że prąd pobierany w tak hurtowych ilościach kosztowałby miejski budżet około 40 tys. zł miesięcznie. A to już kwota, którą można wydać znacznie lepiej, niż na zasilanie pojazdów właścicieli warszawskich taksówek. I tak właśnie miejscy urzędnicy zamierzają uczynić.

Poprzedni artykułMikołajkowy rynek
Następny artykułNaćpane ciuchy
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.