W minioną sobotę (19 marca), w ramach XIX kolejki Ligi Centralnej, legionowski KPR podjął we własnej hali ekipę SPR GKS Autoinwest Żukowo. Zapomniawszy na nieco ponad godzinę o słynnej staropolskiej gościnności, gospodarze z IŁ Capital Areny rozgromili przyjezdnych 35:25 i wykorzystując potknięcie wicelidera, zamienili się z nim miejscami.

Dzięki zwycięstwu w poprzedniej kolejce KPR Legionowo wskoczył na trzecie miejsce w tabeli. Kolejne trzy punkty, przy ewentualnym (i całkiem możliwym) potknięciu wicelidera z Białej Podlaskiej, pozwoliłyby wyprzedzić także jego. Trudno o lepszą motywację dla drużyny gospodarzy, która chce udowodnić swym kibicom, że kilka zaskakujących porażek z ubiegłej rundy to były tylko wypadki przy boiskowej pracy. Poza tym, ze względu na planowane wykorzystanie IŁ Capital Areny jako tymczasowego schronienia dla ukraińskich uchodźców, mógł to być ostatni w tym sezonie mecz KPR-u we własnej hali.

Pierwsi strzelanie zaczęli w drugiej minucie goście, ale odpowiedź KPR-u nadeszła już po kilkudziesięciu sekundach. Mimo to początek spotkania gospodarze trochę przespali, pozwalając żukowianom wyjść na prowadzenie 3:1. Dopiero w 7 minucie, rzutem przez całe boisko do opuszczonej bramki rywali, wyrównał Kamil Ciok. Dwie udane parady Tomasza Szałkuckiego pomogły legionowianom utrzymać remis, a jego podanie do Maksymiliana Śliwińskiego, zakończone celnym strzałem, dało KPR-owi na pierwsze prowadzenie (4:3). Nie był to jednak początek oczekiwanej przez kibiców dominacji, bo Autoinwest mądrze się bronił i odgryzał golami. Z kolei miejscowi nie forsowali tempa, metodycznie rozmontowywali zasieki gości, szukając dziur w ich defensywie. Po kwadransie gry prowadzili 8:5 i powoli zaczynało być widać, że przejmują kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. Dobrze pracowali skrzydłowi KPR-u, swoje na środku robił też Tomasz Kasprzak. Widząc, co się święci, w 19 minucie, przy stanie 10:6, trener przyjezdnych pierwszy raz poprosił o czas. Tuż po nim znów punktowali walczący z poświęceniem gospodarze, coraz lepiej radzący sobie z rozbijaniem ataków przeciwnika. Wprawdzie nie zawsze czysto, co kosztowało KPR kilka karnych, ale po pierwsze, gdzie drwa rąbią, tam… wiadomo, a po drugie, mieli za plecami Tomka Szałkuckiego, który parę razy wyszedł z takich pojedynków obroną, nomen omen, ręką. Wiele wskazywało więc na to, że jeszcze przed przerwą jego drużyna zapewni sobie bezpieczną przewagę. I tak właśnie zrobiła. Do swej pachnącej nowością szatni KPR Legionowo zszedł z prowadzeniem 16:9.

Po przerwie, w której kibice znów mogli podziwiać występ dziewcząt z grupy Warsaw Cheerleaders, KPR kontynuował ostrzał, szybko powiększając przewagę do dziewięciu „oczek”. Przy takim obrocie sprawy stało się jasne, że miejscowym wystarczy kontrolować wydarzenia na boisku i spokojnie dograć to spotkanie do końca. Kiedy zrobiło się 22:13, trener ekipy z Żukowa ponownie próbował jeszcze zmotywować ją do walki. Tyle że z minuty na minutę z jego zawodników uchodziło powietrze. Gdy po przerwie minęło ich zaledwie kilkanaście, KPR wygrywał już 27:14! Korzystny wynik nie był wprawdzie zagrożony, mimo to trenerzy gospodarzy wciąż zachęcali ich do większej koncentracji. – Musieliśmy na minutę zejść na czas, dostaliśmy reprymendę i się pozbieraliśmy. Najważniejsze, że potrafimy wyjść z tego, kiedy zdarzy nam się przestój. Słuchamy kilku cierpkich słów i wszystko wraca na swoje miejsce – powiedział po meczu Filip Fąfara, zawodnik KPR Legionowo.

Tak więc fani ekipy z IŁ Capital Areny mogli komfortowo, bez obaw o wynik, śledzić sobotnie widowisko, zastanawiając się jedynie, kiedy znów będą mogli oglądać swoich ulubieńców pod dachem ich hali. Ewentualne pożegnanie z rozgrywaniem w niej meczów wypadło w każdym razie bardzo okazale. Podopieczni Marcina Smolarczyka oraz Michała Prątnickiego w cuglach zapewnili sobie kolejne trzy punkty, pokonując Autoinwest Żukowo 35:25. – Od początku meczu staraliśmy się kontrolować jego przebieg. Mimo że wygraliśmy dziesięcioma bramkami, wcale nie było tak łatwo. Do 45 minuty graliśmy naprawdę fajne zawody w ataku i obronie, radziliśmy sobie, ale później zaliczyliśmy dziesięciominutowy przestój. Końcówka należała jednak do nas i bardzo cieszymy się z wygranej. Wiedzieliśmy, że zespół z Żukowa nie jest słaby. U nich pierwszą połowę wygraliśmy bodajże tylko jedną bramką, mieliśmy duże problemy, i dopiero w drugiej odskoczyliśmy. Więc w tym meczu od początku chcieliśmy zagrać na sto procent i wydaje mi się, że całkiem dobrze się to udało – dodaje Filip Fąfara.

Zadowolenie drużyny oraz kibiców jeszcze wzrosło, gdy do Legionowa dotarły wieści z Gorzowa, gdzie tamtejsza Stal Budnex ograła AZS AWF Biała-Podlaska 26:25. Oznaczało to bowiem, że KPR został wiceliderem Ligi Centralnej.

KPR Legionowo – SPR GKS Autoinwest Żukowo 35:25 (16:9)