fot. arch.

Po poniedziałkowym (11 grudnia) meczu w Arenie najskuteczniejszy tego dnia w Zepterze KPR Krystian Wołowiec powiedział: „Za bardzo chcieliśmy wygrać, zbyt szybko pozbywaliśmy się piłki”. I to chyba główne powody tego, że spotkanie z Chrobrym Głogów – mając go momentami na widelcu – legionowianie przegrali.

Swój pierwszy w tym sezonie transmitowany przez Polsat mecz gospodarze zaczęli bez kompleksów. Pierwsi zdobyli gola i nie dawali się rywalowi zgubić. Zepter KPR dobrze rozgrywał piłkę, dość często dochodząc do sytuacji podbramkowych, jednak wiele strzałów legionowian było po prostu zbyt słabych lub niecelnych. Mimo to mocno pasywni w obronie miejscowi wciąż trzymali się blisko gości. Lecz kiedy w 13 minucie ci wyszli na 8:5, Michał Prątnicki poprosił o pierwszy czas. Po nim głogowianie dołożyli kolejne dwa trafienia, KPR zaś popadł w strzelecką niemoc. Duża w tym zasługa świetnej postawy bramkarza gości, Antona Dereviankina. W 18 minucie, przy stanie 10:5 dla jego ekipy, wybronił on rzut karny wykonywany przez Norberta Maksymczuka, co pomogło Chrobremu kontrolować sytuację w tym dosyć leniwie rozgrywanym spotkaniu. Ku zadowoleniu zgromadzonych w Arenie kibiców w końcówce KPR zdołał jednak zmniejszyć dystans do gości, dzięki czemu przegrał pierwszą połowę tylko trzema trafieniami, 11:14. I wszystko było jeszcze możliwe. Zapytany o ocenę meczu obrońca KPR-u Krzysztof Tylutki, idąc do szatni, powiedział: – Jeżeli poprawimy skuteczność, powinno być ciekawie.

Pierwszy po przerwie trafił Sławomir Lewandowski, więc Zepter jeszcze bardziej zbliżył się do rywala. Lecz ten szybko odpowiedział, przywracając status quo. Ale gra Chrobrego daleka była od ideału, co legionowianie wykorzystali, niestety, w dużo mniejszym stopniu niż to było możliwe. Kiedy goście uporządkowali szyki, z dwóch goli przewagi zrobiło się w 39 minucie pięć. Tuż po tym, za sprawą kłopotów z pomiarem czasu, obie ekipy zaliczyły kilka minut przerwy. Po niej legionowianie wciąż uparcie dążyli do złapania kontaktu z podmęczonym przez napięty kalendarz (w tym pucharowych) meczów Chrobrym. Ambicji im nie brakowało, popełniali jednak zbyt wiele prostych błędów, wciąż mieli także problem z pokonywaniem bramkarza gości, także z siedmiu metrów. Jasnym punktem gospodarzy był też bez wątpienia ich golkiper. Kacper Zacharski zaliczył kilka wyśmienitych interwencji (włącznie z obronionym karnym), czym przedłużył nadzieje swoich kolegów na udany pościg.

Byli bardzo blisko. W 53 minucie, przegrywając zaledwie 19:21, legionowianie mieli piłkę, ale po ofensywnym faulu Kamila Cioka ją stracili. A po chwili, po czerwonej kartce, stracili też i samego zawodnika, i bramkę. Emocjonujący finisz rywalizacji mógł podobać się kibicom, lecz jej końcowy wynik już nie. Zepter KPR przegrał poniedziałkowy mecz 23:27 i pozostał z trzema punktami na koncie. Szkoda, bo tego dnia przegrać z Chrobrym wcale nie musiał.

Już w czwartek (14 grudnia) zamykający stawkę Zepter KPR Legionowo zmierzy się na wyjeździe z przedostatnią w tabeli Energą Wybrzeże Gdańsk. A to, przynajmniej na papierze, oznacza dobrą okazję do powiększenia dorobku punktowego. Początek spotkania o godz. 18.00.

Zepter KPR Legionowo – KGHM Chrobry Głogów 23:27 (11:14)

Bramki dla Zeptera KPR zdobywali: Wołowiec – 6, Adamczyk – 5, Lewandowski – 3, Brzeziński, Klapka i Laskowski – po 2, Chabior, Ciok i Maksymczuk – po 1.

Poprzedni artykułMikołajkowe preludium
Następny artykułSzachy z mikołajem
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.