Gminna woda kasy doda

Powzięte (jak mawiają ludzie od Temidy) przypadkiem informacje często bywają wodą na młyn wyciąganych na ich podstawie słusznych, ciekawych wniosków. Informacje choćby w rodzaju tej poniższej, stanowiącej porażający dowód tego, jak trzęsący krajem sternicy „dobrej zmiany” pięknie osuszają samorządowe budżety. W rzeczonym, by nie powiedzieć rzecznym, przypadku dziurawiąc je rachunkami płaconymi przez gminę Legionowo za odprowadzanie spadających nań z nieba cieczy.

Co mają do tego reformatorskie pomysły Zjednoczonej Prawicy? Ano mają, i to dużo. Wszystko „dzięki” powołaniu do życia organu, bez którego kraj dotąd jakoś się obywał – Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie. Ponieważ budżet tego wilgotnego ciała zasilają środki pochodzące m.in. z opłat za pobór wód i usługi wodne, dziarsko zabrano się tam za budowanie finansowej potęgi nowej (przypomnijmy, całkiem zbędnej) instytucji. Wedle słów legionowskiego prezydenta, wypowiedzianych na spotkaniu z włodarzami okolicznych samorządów, dla jego miasta – a przecież dla mnóstwa innych również – miało i ma to nader przykre konsekwencje. O ile przed powstaniem PGW WP z gminnej kasy spuszczano rocznie wraz z odprowadzaną wodą około 1,5 tys. zł, ostatnio wypływało z niej mniej więcej… 400 tysi! I to gdy niebo raczej skąpiło deszczu. W tym roku, kiedy spada go całkiem sporo, ta kwota może skoczyć nawet o połowę. Tyle, nie dając nic w zamian, zainkasuje Gospodarstwo, o którego gospodarności nic na razie nie wiadomo. A najśmieszniejsze i zarazem najbardziej smutne jest to, że gdy elektorat wreszcie zmieni zmianę i na dobre każe jej spływać, Wody Polskie zapewne płynąć będą nadal. Żadna partia nie pogardzi wszak spokojnym portem, do którego zawinąć mogą pomniejsi działacze, by łagodnie dryfować tam do czasu kolejnych wyborów. Takie są fakty. I mało istotne jest to, kto akurat rządzi – przynajmniej dopóki krajowi politycy będą przekonani, że nad Wisłą wylewanie publicznych pieniędzy zawsze ujdzie im na sucho.

Poprzedni artykułZabytkowy zastrzyk finansowy
Następny artykułZręczny projekt
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.