Finał sierpniowych Muzycznych Podróży, jakie odbywały się na zmodernizowanej części zarządzanego przez spółkę KZB miejskiego targowiska, był pod kilkoma względami wyjątkowy. Towarzyszący mu tytuł „Piosenka nie zna granic” okazał się nie tylko trafny, lecz także bogaty pod względem – nie tylko artystycznego – przekazu.

Siłą rzeczy oraz intencji organizatorów, tym razem ów przekaz był także polityczny. – Hashtag „murem za Białorusią”, czyli projekt, który dzisiaj zaprocentował koncertem, to spontaniczne śpiewanie „Murów” Jacka Kaczmarskiego przez różne grupy osób w różnych miejscach, po to, żeby pokazać naszą solidarność z Białorusią i narodem białoruskim, który próbuje w pokojowy sposób wydeptać i „wykwiatować” sobie wolność – tłumaczy Robert Próchnicki, legionowski muzyk i instruktor harcerski.

Jako pierwszy zaprezentował się na Moim Rynku folklorystyczny zespół Dwa Kolory. Jego skoczny, melodyjny repertuar stanowił zarazem muzyczną ilustrację kulturalnych więzi łączących Polaków oraz ich sąsiadów ze Wschodu. Więzi istniejących od wieków i silnych na przekór mijającym modom czy ustrojom. Dojrzali, „dwukolorowi” artyści zagrali z werwą, entuzjazmem, a także sporą dawką wokalno-instrumentalnego sznytu. Publiczność była zachwycona.

W muzyczne wsparcie walczących o wolny kraj Białorusinów zaangażowało się dotąd wiele osób. W Legionowie i w całej Polsce. Owo wsparcie jest co prawda tylko symboliczne, ale ważne i znaczące. – Śpiewaliśmy już „Mury” z grupą młodzieży i z weteranami w Zespole Szkół nr 128 na warszawskim Targówku. Śpiewaliśmy też w Baligrodzie z grupą harcerzy, przy sowieckim czołgu T-34. Dzisiaj śpiewamy tutaj, a w przyszłym tygodniu w Kołobrzegu i w Darłowie na peronie. Ponieważ Darłowo to specyficzny rejon, tam jest dużo Łemków, więc postanowiliśmy, że później spotykamy się 19 września w cerkwi w Baligrodzie, gdzie też będą śpiewane „Mury”, i to już po białorusku. Wszystko po to, żeby pokazać naszą solidarność z tymi ludźmi, bo w żaden inny sposób nie możemy tego zrobić. Tylko śpiewając i dedykując im te utwory, jako swoiste memento – mówi Robert Próchnicki.

Mimo ograniczeń związanych z koronawirusem, na sobotnim (29 sierpnia) koncercie pojawiło się kilkadziesiąt osób, pragnących chociaż w ten sposób wyraził swoją solidarność z Białorusinami. I posłuchać jednocześnie pięknych, ponadczasowych pieśni, sprawdzonych już w polskiej walce z komunistyczną dyktaturą. – Ja dzisiaj będę wykonywał repertuar bardzo zróżnicowany, chociaż zdominowany przez Jacka Kaczmarskiego. Będzie „Obława”, będą „Mury”, będzie „Zbroja”, czyli takie metaforyczne piosenki napisane w latach osiemdziesiątych, tuż przed stanem wojennym i po nim, które niestety znów są dzisiaj aktualne w kontekście Białorusi. Ale będą też utwory Bułata Okudżawy i Włodzimierza Wysokiego – zapowiadał popularny „Żaba”.

Ten legionowski, ale też inne podobne koncerty, był gestem wsparcia, jaki Polacy przesyłają zdeterminowanym mieszkańcom Białorusi. Zdaniem Roberta Próchnickiego taki sygnał prędzej czy później zostanie przez nich odebrany. – On dociera. Mam takie sygnały od kształtującej się diaspory białoruskiej w Polsce, choć musimy zrozumieć, że to jest bardzo trudne. Środowisko na Białorusi jest zdominowane przez dyktatora. Ci ludzie dopiero zrywają kajdany, oni się obudzili z tego letargu, w jakim byli, z tego ustawionego komunistycznego świata. Oni się z tego budzą i to budzą w sposób, który powinien budzić nasz podziw i jak najbardziej ciepłe dla nich uczucia. Stoją, śpiewają, trzymają kwiaty, czyli ich zbroją jest pieśń, a ich bronią są kwiaty. Pokojowa rewolucja.

Poprzedni artykułProFITy na wagę zdrowia
Następny artykułCzterech do tunelu
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.