Granie na przeczekanie

Nie trzeba mu skrzydeł, silników, sterów – on i tak wciąż leci. Czas. Jednym leci szybciej, innym wolniej, ale finał życiowego spektaklu zawsze jest ten sam: opuszczenie kurtyny, szloch publiczności i wynocha za kulisy! Co bardziej pożądani aktorzy, ściągani na seanse spirytystyczne, grywają jeszcze później epizody w kostiumach duchów. Należą wszak do rzadkości, poza tym – mimo dramatyzmu akcji – są to raczej role komiczne. Krótko pisząc, eterycznym celebrytą być nie warto. Lepiej posiedzieć na widowni.

Póki co moi rówieśnicy stojący w kolejkach po piąty krzyżyk nie są przez demograficzne statystyki skazywani na wymarcie. Lecz w przedsprzedaży bilety na kRAJoznawczą wycieczkę śladami Adama i Ewy wielu już nabyło. O ile dane z zamożniejszych części globu świadczą o coraz większej zwłoce w zamianie na zwłoki, szalone tempo życia sprawia, że kostucha obłapia ludzi, którzy wcale nie mieli tej randki w planach. Aż tu nagle opatrzność opacznie wysyła na wieczny urlop bez konieczności świadczenia życia, powodując szok i stawiając bolesny znak zapytania. Łamiąc jedne serca, kiedy inne do słabości przyznały się bez bicia.

Należę do pokolenia, którego reprezentanci o większości kumpli z budy wciąż mogą mówić w czasie teraźniejszym. I pomijając tragiczne (niez)dary losu, będzie tak pewnie przez kilka następnych lat. Ale przyjdzie pora, gdy jeden po drugim zaczniemy uciekać z lekcji. Czasem mając usprawiedliwienie, innym razem po prostu idąc na wagary. I zostanie po nas tylko nieodrobiona praca domowa… Szczęśliwie, z biegiem lat i dat, człowiek na takie ewentualności trochę się uodparnia. Inaczej życiowy finisz oznaczałby jeno powolne odliczanie do sprintu w zaświaty. To błąd, bo wspomniane zawody nikomu akurat nie uciekną. Dbajmy więc o to, by uniknąć popełnienia przypadkowego falstartu.

Poprzedni artykułJedna kontrola, dwa łupy
Następny artykułDoping na (złoty) medal
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.