Ścieżka donikąd?

Kiedy słyszę ci ja o coraz gęściej oplatających Mazowsze ścieżkach rowerowych, nieprzyzwoicie mnie te wieści kręcą. Bo oto ludzie – teoretycznie – z aut zaczną przesiadać się na rowery, co matula Ziemia oraz płuca jej najmądrzejszych pociech przyjmą z wielką ulgą. Wnet zapanuje okres powszechnej bicyklowej szczęśliwości, a jedynymi toksynami emitowanymi przez tabuny cyklistów będą wzlatujące w niebo wiązanki ku wątpliwej nieraz chwale budowniczych jednośladowych rowerostrad. Kusząca perspektywa, szkoda tylko, że wedle naukowców dość złudna. Przynajmniej jeśli jedzie o sugerowane przez ekologów skutki powszechnego autobojkotu.

Wpadły mi otóż w łapki dane, które – o ile autor przyłożył się do dzieła – sugerują chwilę zastanowienia się nad sposobami walki o lepsze ekologiczne jutro. A może nawet nad samym jej sensem. Wychodzi bowiem na to, że za powodowanie rzekomego efektu cieplarnianego skazujemy zaocznie nie tych, co trzeba. W świetle wspomnianych wyliczeń posądzane o nadprodukcję dwutlenku węgla fabryki, elektrownie, czy wreszcie samochody wytwarzają go rocznie coś około 26 miliardów ton. Sporo. Tyle że ten sam gaz produkują też bez opamiętania oceany, rośliny, ziemia i wreszcie my, ludzie – pół tony rocznie na łba. Łącznie daje to, uwaga, jakieś 800 miliardów ton ce-o-dwa! A zatem, mając niespełna trzyprocentowy udział w dwutlenkowej zbrodni, wyrok za zdradę środowiska owoce cywilizacyjnego po(d)stępu otrzymały chyba zbyt pochopnie. I chociaż nie tylko dwutlenkiem węgla smogi stoją, fakt – jeżeli liczby nie kłamią – pozostaje faktem. Tylko cóż ma teraz czynić miłośnik harmonijnego współżycia z przyrodą? Teraz, gdy nagle w kluczowym dlań temacie przestał być zielony. Na mój gust, nic – naturalnie dalej powinien robić swoje. Bo coś tam kiedyś przecież dzięki temu zarobi. Na czysto.

Poprzedni artykułŚrodek na wzmocnienie
Następny artykułZabawa po staremu
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.