Poczytalnia działa ledwie od kilku tygodni, a już stała się miejscem zbrodni. Podczas kolejnego „Czwartku z kryminałem” zamordowano tam jedną z pracownic biblioteki. Motyw był wyjątkowy: chęć uatrakcyjnienia gościom spotkania z autorem komedii kryminalnych Alkiem Rogozińskim.

pisarzyk-1

Po latach udanego związku ze światem mediów gość Poczytalni postanowił inaczej  wykorzystać swe lekkie pióro. I dokonał czegoś na kształt profesjonalnej ewakuacji. – Pracuję w mediach papierowych, a one jednak przeżywają schyłek popularności. Wszyscy od wielu lat mówią, że jeszcze z rok, dwa, trzy i pożegnamy się z tradycyjnymi mediami i wszystko przejdzie do internetu. Musiałem sobie poszukać innego zawodu, więc usiadłem i pomyślałem: co ja dobrze w życiu robię? Kurcze, stolarki nie umiem, heblować nie umiem, nic nie umiem, no to może pisanie? Postanowiłem się z tym zmierzyć i tak powstała pierwsza książka – opowiada Alek Rogoziński. Teraz pisarz ma na koncie już trzy, a kolejna – „Do trzech razy śmierć”, lada moment znajdzie się w księgarniach.

Czwartkowa wizyta w Legionowie była, uwaga, pierwszym spotkaniem autorskim Alka Rogozińskiego. Okazał się on błyskotliwym gawędziarzem, a na pytania prowadzącej imprezę Marty Matyszczak odpowiadał ze swadą i humorem. To zresztą jego sposób na sukces w branży, w której o zbrodni napisano już chyba wszystko. – Zastanawiając się, gdzie jest jeszcze takie poletko, na którym poprawiając, można wymyślić coś nowego, pomyślałem, że jest u nas w kraju ciągle mało „orane” pole, które ja uwielbiam. Bo wychowałem się w latach 80. na kryminałach Joanny Chmielewskiej i idea kryminału, który nie jest „trupi” i nie opisuje rozrywanych wnętrzności, takiego z przymrużeniem oka, to jest coś, czego nam brakuje.

Pora wrócić do ujawnionej na wstępie zbrodni. Ustalenie jej sprawcy wziął na siebie były policjant oraz wykładowca Zakładu Techniki Kryminalistycznej CSP. Obecny na miejscu, rzecz jasna, „przypadkowo”. Ponieważ grono podejrzanych ograniczało się do uczestników spotkania, ekspert od razu przystąpił do pracy. Zdradzając przy okazji kilka zawodowych sekretów i pokazując sposoby zabezpieczania śladów. Jak szczerze przyznał, on i jego koledzy z resortu po kryminały sięgają bardzo chętnie. – Czyta się z wielu przyczyn. Po pierwsze, może to być książka napisana w sposób bardzo ciekawy. Z drugiej strony, mając pewną wiedzę kryminalistyczną, wielokrotnie analizuje się jej treść pod kątem zgodności z zasadami sztuki kryminalistycznej. Oczywiście, tak jak w filmach, autor musi czasem koloryzować, żeby powieść była bardziej atrakcyjna. Ale nie zawsze to wychodzi – mówi Jan Stefanowicz. Na szczęście nie zawsze i nie każdemu pisarzowi –  patrz: Alek Rogoziński, wychodzić musi. – Ponieważ to są jednak kryminały z przymrużeniem oka, to ja nie mam takiego przekonania, że tam się musi każdy szczegół po kolei zgadzać. Ale z drugiej strony, jestem maniakiem tego, żeby nie palnąć jakiejś głupoty przez przypadek. Joanna Chmielewska, która napisała w swoim życiu 79 albo 80 książek, zawsze mówiła: sprawdzać, sprawdzać i jeszcze raz sprawdzać, bo wpada się czasami na totalnych głupotach.

Jak łatwo zgadnąć, w czwartek wpadł też oczywiście morderca, a właściwie morderczyni z Poczytalni. Bo co prawda zdarzają się doskonałe spotkania autorskie, lecz doskonałe zbrodnie już nie.