Jeśli prezydent Legionowa myślał, że sukces w rankingu „Newsweeka” przełoży się na szybkie uzyskanie absolutorium, był w błędzie. Zanim w trakcie środowej sesji rady miasta do głosu doszła koalicyjna większość, opozycja wrzuciła mu do ogródka całą wywrotkę kamyków.

Wiodącym tematem sesji była debata nad absolutorium dla prezydenta Legionowa. Właściwie podobna do wcześniejszych, a jednak na swój sposób innowacyjna. Nikogo nie zaskoczył jedynie wynik głosowania – arytmetyka i polityka mają swoje prawa. Wspomniana innowacyjność wynikała z faktu, że Marcin Smogorzewski spróbował ograniczyć ocenianemu tego dnia bratu oraz kolegom radnym proceduralne męki. – Ze względu na to, że radni wcześniej mieli te materiały do dyspozycji, proponuję i zgłaszam wniosek formalny, aby nie czytać tych wszystkich dokumentów, bo zajmie nam to pewnie ze dwie godziny. Ów tyleż innowacyjny, co rozsądny wniosek szybko przeszedł.

Huzia na prezia

Później, nawiązując do nieformalnego obyczaju, dyskusję o wykonaniu ubiegłorocznego budżetu rozpoczęli radni PiS-u. A konkretnie senior ich klubu – Zdzisław Koryś. Ocenę budżetowych danych zostawiając kolegom, w długim, wielowątkowym wywodzie omówił prezydencką politykę i to, dokąd wiedzie ona miasto. – Działania prowadzone przez pana są typowe dla miasta postindustrialnego. Ja wiem, że Legionowo nigdy nie było miastem przemysłowym, ale jest postprzemysłowe, o czym świadczy na przykład płynność kapitału – łatwość, z jaką tu przychodzi, a jednocześnie odchodzi, sprawiając panu zapewne mnóstwo kłopotów – mówił Zdzisław Koryś. Radny miał też konkretny zarzut dotyczący omawianego dokumentu. – Brakiem w tej realizacji budżetu wydaje mi się pasywny stosunek do tworzenia miejsc pracy. Wiem, że to trudne, być może nawet niewykonalne zadanie, ale to nie zwalnia pana z wykorzystywania narzędzi budżetu w tym celu. Co ciekawe, adresat tej kwiecistej mowy usłyszał w niej zawoalowaną pochwałę. Docenił zarazem erudycję i umiejętność bawienia się słowem politycznego oponenta. – Rozumiem złożoną sytuację radnego Korysia. Bo chodzi po ulicach tego miasta, rozmawia z jego mieszkańcami i widzi szereg kolosalnych zmian na plus. Jest bardzo uczciwym człowiekiem i słyszy od współobywateli, że są zadowoleni i dumni z tego miasta. Ale jest radnym PiS-u, więc musi tę łyżkę dziegciu do beczki miodu dorzucić. I robi to w sposób kulturalny, subtelny i mądry – powiedział Roman Smogorzewski.

Za chwilę, gdy prezydenckie działania krytykował inny radny opozycji, tak miło być przestało. – To polityka, która ma na celu oszczędzanie za wszelką cenę: na kulturze, na sporcie – likwidacja MOSiR-u, oszczędności na KZB poprzez przekształcenia go w spółkę, na mieniu komunalnym, wreszcie oszczędności na odśnieżaniu i porządku w mieście – oceniał Konrad Michalski. – Rzeczywiście, szukamy optymalizacji wydatków, ale nie oszczędności. Bo jeżeli pan mówi, że zlikwidowaliśmy MOSiR, to wcześniej go stworzyliśmy. No i co z tego, że zlikwidowaliśmy MOSiR, jak Arena funkcjonuje, stadion funkcjonuje, a z publicznych pieniędzy na tą samą jakość działania wydajemy mniej. I pan stawia to jako zarzut? – odpowiedział prezydent. Obiekcji dotyczących recenzji swej pracy miał on zresztą więcej. – Niech pan nie kłamie, bo to naprawdę kłamstwo, że wydajemy mniej na kulturę. Wydajemy więcej publicznych pieniędzy na kulturę, na bibliotekę, na odśnieżanie, tylko ich nie marnujemy. Na dowód mówca wymienił długą listę inwestycji w infrastrukturę drogową, oświatę czy sport.

Jak długo będą długi?

Następnie spór zwyczajowo zahaczył o zadłużenie. Radny Michalski przypomniał, że w sprawozdaniu finansowym sprzed kilku lat aktualne zobowiązania miasta przewidywano na 58 mln zł. Tymczasem są o jedną czwartą większe. – Panie prezydencie, szanowni radni, apeluję też tutaj do was. Jaką mamy gwarancję – bo dzisiaj mamy sprawozdanie za 2013 rok zakładające, że w 2020 roku wszystko będzie spłacone – że to wszystko się znowu nie przesunie? – dociekał Michalski. – Nie daję panu żadnej gwarancji, bo być może 16 listopada przegram wybory i pan zostanie prezydentem, i pan będzie inaczej prowadził to miasto – odrzekł pytany.

Co do perspektyw wyjścia na finansowe zero, szef ratusza przyznaje, że w dużej mierze to utopia. Ale tego właśnie po sprawozdaniu oczekują liczne instytucje kontrolne. – To dokument księgowy, to są pewne wymogi są nam narzucone przez Ministerstwo Finansów i Sejm, a my musimy tych parametrów pilnować. I one muszą być rozsądne – tłumaczy Smogorzewski. I takie, jego zdaniem, są. Podobnie jak miejski apetyt na kredyty. – Myśmy wielokrotnie więcej zainwestowali, niż pożyczyli. Pożyczyliśmy po to, żeby wcześniej ta infrastruktura, szczególnie społeczna i oświatowa mogła służyć mieszkańcom. Alternatywa była taka: urodziło ci się dziecko, to przyjdź za siedem lat, jak uzbieramy pieniądze, wtedy przyjmiemy je do żłobka. Przecież to absurd – uważa prezydent Legionowa.

Kiedy doszło do głosowania, stało się to, co i tak było przesądzone. Wynikiem 16 do 3 absolutoryjne starcie z opozycją prezydent kolejny raz wygrał.