Można się z krajowych wyników na EURO 2014 cieszyć, można nad nimi zapłakać, ale trudno mieć wątpliwości co do ich faktycznego zwycięzcy. Przy cyfrze pana Mikke osiągnięcia PO czy PiS-u to małe miki. Fakt, pierwsi trochę stracili, drudzy zyskali, jednak w układzie sił przy korycie nic to nie zmienia. Przynajmniej u głównych konsumentów. Co innego gość, który grzesząc poglądami nawet w stosunku do świętych, przez lata i dekady robił za polityczny plankton. I to nie sejmowy. Dla niego siedem procent jest niczym dla Donka siedemdziesiąt. Teraz JKM może potraktować glejt do Brukseli jak cekaem i wypalić do Palikota oraz ludzi małej wiary. Co z tego, że wielu poparło go dla jaj? Głos to głos, a Korwinowi skreślacze rozrywkę mają jak w banku. Choć chyba nie w tym, który ich trefniś zdecyduje się napychać pogardzanymi unijnymi dietami. Oczywiście do czasu aż spełni dane publicznie słowo i europarlament zamieni w publiczny dom. Zwany w skrócie burdelem.

Właśnie! Skoro przywołałem nazwę tej prastarej instytucji będącej (całkiem zresztą niesłusznie) synonimem bałaganu, nasz bohater właśnie tak postrzega demokrację. Sięgając do historii, w tym również starożytnych Aten, dowodzi, że to ustrój premiujący głupotę, korupcję i rozpustę. Czy istnieje jakiś lepszy? Były szef Unii Polityki Realnej twierdzi, że tak, a szansę na lepsze jutro widzi w monarchii. Mało realne? Być może. Z drugiej strony… Cóż, dobrze byłoby przetestować to w mniejszej skali, na przykład w Legionowie. Kandydat na króla już jest, rządzi od 12 lat, a w kolejnych wyborach lud też chyba prolonguje mu fuchę. I co, że zamiast prezydenckiego stołka dostałby tron, berło i koronę? Mało ważne detale. Za to kontrolne funkcje rady stałyby się jeno doradczymi, odpadłby też problem z sukcesją. Zamiast trwonić czas, umizgując się do tłuszczy, mandatowi arystokraci staraliby się, aby ich córki dostały Oskara i po odejściu króla Romana mogły sycić się prestiżem u boku jego potomka. Owszem, ewentualnym przeciwnikom władcy by się pogorszyło. Zamiast, tak jak obecnie, jego ciętej riposty, musieliby spodziewać się ścięcia. Kat-astrofalnie toporna perspektywa. Ale szczęśliwym trafem i dla nich istniałby ratunek: na każdym dworze potrzeba przecież błaznów. 

Poprzedni artykułCofali, wymuszali… uderzyli
Następny artykułW Zalewie pomysłów
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.