Jeszcze rok temu Rafał Zieliński, 31-letni legionowianin, czerpał z życia pełnymi garściami. Wtedy wybuchła czająca się w jego organizmie genetyczne bomba. Diagnoza brzmiała: SLA, czyli stwardnienie zanikowe boczne. W wieku 44 lat na tę chorobę układu nerwowego zmarł ojciec Rafała. On sam postanowił jej się nie dać.

Dla Rafała Zielińskiego taka postawa to normalka. – Może wynika to z mojego podejścia do życia. W moim przypadku ta wola jest bardzo silna. Mam zamiar wygrać z tą chorobą i wydaje mi się, że kategoryczne powiedzenie: „Nie, nie dam się!” było jednym z powodów mojego sukcesu, jeżeli tak to można określić – mówi mężczyzna. Można, a nawet należy. W rekordowo krótkim czasie Rafałowi udało się zabrać 200 tys. zł, za które wyjechał na operację do Izraela. Zaczął od facebooka i krótkiego filmu zamieszczonego na specjalnej stronie internetowej. Niedługo po nich przyszło zainteresowanie lokalnych i ogólnopolskich mediów. – Skłamałbym mówiąc, że nie miałem zamiaru wywołać pewnego rodzaju rewolucji. Chciałem, żeby było głośno o moim problemie, chciałem żeby było głośno o chorobie, na którą choruje bardzo wiele osób. Chociaż jest to jedna z najrzadszych chorób, w Polsce cierpi na nią około tysiąca osób – podkreśla legionowianin.

Jedną z imprez na rzecz Rafała Zielińskiego był wtorkowy mecz Legionovii z rezerwami Legii. Na dobry początek, jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego, warszawianie podarowali Rafałowi klubową koszulkę. Później zawodnicy rozpoczęli grę, a bohater wieczoru wrócił myślami do tego, co go wkrótce czekało. – 14 października wylatuję do Izraela na pierwszą terapię komórkami macierzystymi, która tak naprawdę jest terapią eksperymentalną. W przypadku SLA nie ma w tym momencie żadnego lekarstwa, o którym w stu procentach można byłoby powiedzieć, że działa, że zatrzyma lub cofnie chorobę i spowoduje, że pacjent z powrotem będzie zdrowy – mówi Rafał. Mimo to, żyją na świecie ludzie, którzy w starciu z SLA od wielu lat są górą. I właśnie z ich doświadczeń Rafał korzystać chce najwięcej. Stosując zarazem mniej lub bardziej sprawdzone metody na powstrzymanie choroby.

Póki co, on sam został źródłem inspiracji dla innych cierpiących. W zajmującej się nim fundacji widzą to najlepiej. – Dużo ludzi słyszało o Rafale, w tym nasi podopieczni. I ma to już teraz korzystny wpływ. Bardziej starają się o siebie walczyć, inaczej, bardziej radośnie podchodzą też do życia – cieszy się Katarzyna Jaworska z Fundacji „Omega – Pomagamy”. To ważne, bo pozytywny stosunek do życia wychodzi na zdrowie nie tylko chorym. – Oczywiście to nie jest prosta droga. Wymaga samozaparcia, dyscypliny, wewnętrznej energii i zmiany nastawienia do wielu spraw. Normalnie nie cieszymy z najmniejszych rzeczy, a w tym przypadku tego typu podejście bardzo pomaga – zapewnia Rafał Zieliński. – On różni się od innych tym, że nie narzeka i zawsze się uśmiecha. Tak naprawdę zaczął sam o siebie walczyć, zanim zrobiła to za niego jakakolwiek fundacja. I to jest wyjątkowe – dodaje Katarzyna Jaworska.

Finansowym efektem wtorkowego meczu było ponad 5 tys. zł. Pieniądze, które wciąż wpływają na fundacyjne konto Rafała Zielińskiego, umożliwią mu pooperacyjną rehabilitację. A jeśli będzie to konieczne, opłaci za nie kolejny zabieg. Co do wyniku spotkania, Legionovia pokonała Legię 3:0. Oby teraz co najmniej tak wysoko młody legionowianin wygrał ze swoją chorobą.