Najpierw w Legionowie pojawiły się tajemnicze billboardy i powielane na chodnikach motoryzacyjne wzory. Później pod Dom Handlowy Maxim zajechało „Rajdowe lato w mieście”. Finał tych prowadzonych od czerwca działań, pod nazwą EuroCup, odbył się w weekend na terenie legionowskiej Areny. Impreza należała do naprawdę odjazdowych.

– Mamy tu mistrzostwa Tamiya, jedyną taką imprezę w Polsce. Dwa tory w jednym obiekcie, hala przygotowana dla nas: specjalne wykładziny, bandy i modele, które rozpędzają się nawet do 100km/h – mówi podekscytowany spiritus movens całego zamieszania Karol Dumała. Poza lokalnymi amatorami modelarstwa, w Legionowie pojawili się profesjonalni zawodnicy oraz sędziowie z zagranicy. I przez trzy dni na wyścigi zarażali młodych Polaków pasją do rywalizacji na torze. Przy ich wyczynach prawdziwe sportowe bolidy mogły się wydawać mało zwrotne i powolne niczym rolnicze ciągniki. – W Europie nie zdarza się coś takiego, żeby zawodowi sędziowie prowadzili zawody tylko i wyłącznie dla dzieci, dla mieszkańców kilku gmin. To jest coś niesamowitego! Dzieci przez dwa miesiące składały takie modele i uczyły się nimi jeździć – dodaje współorganizator imprezy.

Jednym z bardziej pojętnych kursantów okazał się Łukasz Wojcieszek, który w niedzielę wygrał ze swoimi konkurentami. Młody legionowianin był wśród kilkudziesięciu dzieci, które przez wakacje zgłębiały pod Maximem tajemnice samochodowego modelarstwa. – Od samego początku Łukaszowi się bardzo spodobało, tatusiowi również. Jak tatuś i syn, to i mama z młodszym bratem. Nie opuściliśmy żadnego spotkania. Dziś doping jest ogromny, a przede wszystkim pan Karol, wielkie chapeau bas dla niego, bo gdyby nie on, to te dzieci naprawdę nie miałyby co robić – uważa mama Łukasza, Klaudia Wojcieszak. Na szczęście pięć tuzinów maluchów z Legionowa i okolic nie narzekało na nudę. Przyjemne, z czego pewnie jeszcze nie zdawali sobie sprawy, łącząc z pożytecznym. – Przez całe wakacje 60 dzieci, zamiast komputera, siedzenia w domu, zamiast biegania nie wiadomo gdzie, wybrało coś, co jest pożyteczne, co uczy ich matematyki, techniki, co daje im wiedzę bardzo tematyczną: co to jest zwrotnica, do czego służy wahacz – mówi Karol Dumała. – Dziecko nie tylko uczy się rywalizacji, ale także dobrych stosunków z rówieśnikami – dodaje pani Klaudia.

Przy okazji wyszło na jaw, że składanie modeli i wyścigowe zmagania to świetne, integrujące hobby dla całej rodziny. Może nie najtańsze, ale dające uczestnikom mnóstwo satysfakcji. Nie tylko tej sportowej. – Myślę, że zaszczepimy synowi zamiłowanie do tej zabawy, może zapiszemy do szkółki. Jak będzie grzeczny, oczywiście – śmieje się tata Łukasza, Wojciech Wojcieszek. Akurat z tym nie powinno być problemu. Do takiej formy zgłębiania tajników motoryzacji młodzi chłopcy garną się nadzwyczaj chętnie. – Bardzo mi się podobało, jak bawiliśmy się z panem Karolem – przyznaje Łukasz. I trudno się temu dziwić. A najfajniejsze jest to, że poświęcając czas niewielkim samochodom, mali ludzie są w stanie dokonywać wielkich rzeczy. Unikając, być może, wielu niebezpiecznych życiowych zakrętów.