Przystanek, jak sama nazwa wskazuje, to przestrzeń, gdzie można przystanąć i poczekać na autobus. Tyle, że już od dawna komunikacyjni decydenci nie traktują tej nazwy aż tak dosłownie. Stąd estetyczne, chroniące przed deszczem i słońcem wiaty, kryjące w swych wnętrzach jakże pożyteczne miejsca do siedzenia. Niestety, nie wszędzie.
    W Legionowie, niczym w wykreowanym przez Orwella „Folwarku zwierzęcym”, wszystkie przystanki są równe, ale niektóre równiejsze – ich gładkiej powierzchni nie zaburza nawet skromne schronienie dla pasażerów. A to, jak choćby przy ul. Warszawskiej, bywa kłopotliwe. – Doskwiera i przeszkadza. Kiedyś, jeszcze przed remontem ulicy, była tu wiata. Teraz też by się przydała, bo jak pada deszcz, to nie ma się gdzie schować. Tak samo jakaś ławka, żeby sobie usiąść – mówi Justyna Sekulska.Gdy mowa o przystankowym komforcie, wiele zależy od pogody i pory roku. W komunikacyjnym survivalu znaczenie mają też oczywiście wiek i tężyzna fizyczna. – W tym momencie to mi bardzo nie przeszkadza, ale gdyby popadał deszcz, to zrobiłby się problem. Wiata przydałaby się na pewno, bo ludzie, szczególnie starsi, chętnie korzystaliby z ławki – uważa pan Krzysztof. Oj, tak. Legionowscy seniorzy marzeń o wiacie wcale się nie wypierają. – To jest potworne! Jak się przyjeżdża i trzeba czekać na połączenie, a nie ma gdzie usiąść. Zwłaszcza teraz: grady, deszcze, a tutaj nie ma się gdzie schronić. Wiata koniecznie powinna być – domaga się pani Kazimiera.
    Powinna być i – tu dobra wiadomość – będzie. Co więcej, już całkiem niedługo, a do tego nie tylko jedna. Po długim okresie biurokratycznej niemocy miejscy urzędnicy wsiedli wreszcie do autobusu z napisem „Zmiany”. Jak zapewniają, wyłącznie na lepsze. – Jesteśmy już po zapytaniach ofertowych, mamy też przygotowaną do podpisu umowę. W trakcie wakacji cztery wiaty staną na dwóch skrzyżowaniach: ulicy Warszawskiej z ulicą Jagiellońską i ulicą Sobieskiego – obiecuje Tamara Mytkowska, rzecznik prasowy UM w Legionowie. Tym razem ratuszowy inwestor postawił na przystankową indywidualność. – Wiaty będą się od siebie różniły. Będą dostosowane do szerokości chodnika, który jest szerszy w stronę Warszawy niż w stronę Zegrza. Będą także dostosowane do liczby osób korzystających z danego przystanku – dodaje pani rzecznik. Większe czy mniejsze – to mało istotne. W obliczu zagrożenia śniegiem czy deszczem nawet małe wydaje się piękne. Za cztery nowe wiaty przystankowe urząd miasta zapłaci około 30 tys. zł.