Piekielna ko-media

Już za czasów edukacji w szkołach podstawowych doniesiono mi, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Rzecz jasna, a właściwie ciemna, tego przepełnionego wonią tłuszczu wytapianego z ciał byłych mieszkańców Niebieskiej Planety, usytuowanego ponoć w ziemskiej suterenie. Oj, mocno się ja wówczas spociłem ze strachu… I dopiero wiele lat później zacząłem pojmować, że możliwość praktycznego zastosowania owej mądrości wykracza poza kwestię wieczystej obróbki termicznej dla grzeszników. Trzymając na uwięzi swe poznawcze chucie, piekła można wszak uniknąć również za życia. Co więcej, to o wiele prostsze niż rogi Belzebuba – wystarczy odłączyć się od wszelkich (jakkolwiek są one przez wydawcę nazwane) podrzucanych nam przez media wiadomości.

Przez sam akt uporczywego ignorowania doniesień aparatczyków czwartej władzy świat lepszy się, oczywiście, nie stanie. Nadal ludzie ludziom będą wyrządzali wiele zła i nadal swoimi humorami co jakiś czas nękać ich będzie matka Ziemia. A ta, jak wiadomo, lubi w gniewie się zatrząść albo kichnąć jakimś huraganem, co jej krnąbrne, bałaganiące na potęgę dzieci kosztuje z reguły sporo zdrowia. Rezygnacja z konsumpcji pikantnych obrazków pomaga jednak lepiej trawić chleb powszedni. Żegnajcie zaparcia na widok gadających, przekrzykujących się głów, żegnajcie biegunki spowodowane przez ich słowa – odtąd lżej zrobi się i na żołądku, i na duszy! Aby kuracja oczyszczające zakończyła się pełnym sukcesem, warto też odpuścić sobie audycje publicystyczne. Owszem, wysiłki tłumaczy politycznego bełkotu niby pomagają ogarnąć Wiejską nierzeczywistość, tylko po co? Lepiej ją ignorować i nie dać sobie wmawiać, że ważne jest coś, co tak naprawdę ważne najczęściej nie jest. Kłopot z zaśmiecaniem myśli informacyjnym spamem mamy wtedy, dosłownie i w przenośni, z głowy. Poddanego takiemu leczeniu obywatela stopniowo przestają obchodzić poglądy ważnego pana X czy równie dostojnej pani Y, powraca mu jasność myśli, których nikt już siłą nie wtłacza mu pod czaszkę, pojawia się osiągnięty dzięki tej (dez)informacyjnej izolacji spokój. Bezcenny. Kto zdołał go osiągnąć, ten wie.

Postawa kontestująca percepcję medialnych doniesień posiada wszakże znaczący minus: pewnego dnia można obudzić się w innym świecie. Puszczeni samopas szafarze demokracji gotowi są uszyć poddanym buty, w których z założenia (patrz: coraz śmielsze zakusy usiłujących wsadzać nos w każdą sferę życia brukselskich urzędników) ma im być za ciasno. Mniejsza o to, co daną władzą kieruje: idealizm, mściwość, fanatyzm, czy „tylko” zwykła głupota. Grunt, że z zapałkami w niezdarnych rękach każdy rząd może wywołać katastrofalny w skutkach pożar. O którym to zresztą z mediów, jego mediów, i tak się nigdy nie dowiemy.