Jak było do przewidzenia, w drugim roku realizacji programu pod nazwą BLISKO – będącą skrótem od słów „biblioteka”, „lokalność”, „inicjatywy”, „społeczność”, „kooperacja” i „oddolność”, kreatywna ekipa z Poczytalni też nie narzekała na nudę. A na finiszu składających się na niego działań jeszcze mocniej wcisnęła pedał gazu. Dojeżdżając do spotkania z kolejnym krajowym mistrzem literackiego reportażu.

Zachęceni pozytywnymi rekcjami czytelników, legionowscy bibliotekarze ani myśleli przyhamować. – Jesień to u nas kontynuacja inicjatyw oddolnych, które zostały wyłonione w trybie konkursowym, w ramach realizacji projektu „Biblioteka – dom inicjatyw”. Były to nie tylko rzeczy związane ściśle z książkami czy pisarstwem. Mieliśmy na przykład warsztaty rękodzielnicze, podczas których panie uczyły się szycia na maszynie. Odbyło się również u nas spotkanie z grami planszowymi – opowiada Ewa Kobylińska z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Legionowie. Poczytalnia stała się też między innymi miejscem warsztatów sensorycznych dla rodziców z dziećmi, spotkań z astronomią, zajęć z makramy i origami, a nawet warsztatów pisarskich. – Myślę, że te wszystkie projekty są takim dobrym początkiem współpracy z naszymi użytkownikami, z mieszkańcami, ponieważ część z nich – i tych, które odbywały się na wiosnę, i tych prowadzonych teraz – zapewne uda się kontynuować – dodaje bibliotekarka.

Co więcej, propozycje biblioteki ośmieliły wielu mieszkańców, którzy chcą teraz przy jej wsparciu mówić o swoich zainteresowaniach i dzielić się nimi z innymi ludźmi. Stanowiąca kluczowy element programu BLISKO diagnoza potrzeb oraz potencjału kulturowego legionowian szybko zaczęła więc przynosić konkretne rezultaty. Pozostając przy projektowych działaniach Poczytalni, czytelnicy bardzo ciepło przyjęli też spotkania z mistrzami literackiego reportażu. Bohaterem tego wrześniowego był Wojciech Tochman, a poprowadziła je Katarzyna Batorowska, nie szczędząc autorowi ciepłych słów na temat jego talentu do opisywania ludzkich losów. – Towarzyszysz swoim bohaterom, zadajesz pytania, stoisz z boku, użyczając czytelnikowi swojej wrażliwości i niepokoju. A to jest wielka sztuka. Twój styl jest oszczędny, wyważony, a zarazem pełen dyskrecji i wyczucia. (…) Nie żonglujesz stylistyką, nie idziesz w efekciarstwo, a i bez tego trafiasz w sedno. Poruszasz niezwykły nastrój, kreujesz odrobinkę nierzeczywisty, ulotny klimat. Uchwycasz tę niepowtarzalność chwili, która wystarcza, żeby poczuć emocje bohaterów – komplementowała gościa Poczytalni blogerka i recenzentka książek.

Literackim powodem spotkania z Wojciechem Tochmanem była książka „Historia na śmierć i życie”. Bazując na przykładzie autentycznego zabójstwa, opowiada ona o łamaniu praw człowieka, które jest usankcjonowane obowiązującym prawem. – Mam tu na myśli system karania za najcięższe przestępstwa. Wiem, że to jest trudne do przyjęcia, dla mnie też było, ale uważam, że prawo karne w zakresie, który dotyczy tych najcięższych zbrodni, jest w Polsce nieludzkie, niehumanitarne. I o tym napisałem tę książkę – mówił w trakcie spotkania pisarz. Wcześniej znany i uznany reportażysta – na tle wydarzeń z Ruandy, Kambodży oraz Bośni i Hercegowiny, wziął między innymi pod lupę mierzenie się społeczeństw z konsekwencjami ludobójstwa. Unikając zalecanej autorom z tego nurtu neutralności, nie wahał się jednak angażować i brać w obronę pokrzywdzonych. Co zresztą wielu miało mu później za złe. – Ja zawsze sprzyjam ludziom, także tym opisywanym. I zawsze stoję po ich stronie, więc nie bardzo rozumiem ten zarzut. Jeśli o kimś piszę, to staram się stanąć na jego miejscu. Nie zawsze to jest możliwe, ale trzeba się starać. Od tego jest właśnie reportaż i na tym polega moja praca. (…) Czasem, bo nie da się inaczej, oceniam postępowanie czy jakieś zachowanie; to, co człowiek zrobił, natomiast staram się nie oceniać ludzi, zwłaszcza źle.

Ponieważ dobry reportaż musi kosztować, w dzisiejszych czasach staje się on gatunkiem ginącym. Zamiast redakcji gazet i czasopism, finansują go właściwie już tylko duże wydawnictwa. Dlatego Wojciech Tochman szczerze przyznał kiedyś, że „pieniądze potrafią zabić reportaż, a jeszcze bardziej ich brak”. – My musimy gdzieś pojechać, musimy gdzieś spać, musimy się przygotować, musimy też za coś żyć. To jest nasza praca. A z tym jest różnie. Bardzo niewiele koleżanek i kolegów utrzymuje się tylko z pisania reportaży. Każdy jakoś po swojemu próbuje działać na innych, czasem na pokrewnych, czasem na zupełnie innych polach, no i tak zarabiać na życie – przyznaje autor.

Pomagają w tym również, takie jak to w Poczytalni, spotkania autorskie. Śmiało można więc stwierdzić, że miejska biblioteka zadbała o lepszą kondycję i rozwój polskiego reportażu. – Spotkanie z Wojciechem Tochmanem było częścią projektu na temat właśnie reportażu, w ramach którego na wiosnę odbyło się też spotkanie z Ewą Wanat. Oboje autorzy mieli okazję opowiedzieć o swoich najnowszych książkach. Z reportażem, który najwyraźniej jest dla mieszkańców miasta dosyć istotną formą literacką, był też związany jeszcze jeden nasz projekt. Chodzi o warsztaty pisarskie prowadzone przez Aleksandrę Zbroję, także absolwentkę Polskiej Szkoły Reportażu – mówi Ewa Kobylińska. I to również jeden z wielu dorodnych owoców, jakimi obrodził realizowany przez legionowską Poczytalnię program BLISKO. Jego oficjalne zakończenie nastąpi 15 listopada br.

Poprzedni artykułRaczej do tyłu
Następny artykułNowa „Miejscowa na Weekend”
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.