W ubiegłym tygodniu, nie po raz pierwszy i zapewne nie ostatni, zawitali do Legionowa kolarze. I ci profesjonalni, i ci dopiero zaczynający prawdziwe ściganie. Wszystko za sprawą Mistrzostw Polski w Kryterium Ulicznym, stanowiących element większej, regionalnej imprezy – Tour Bitwa Warszawska 1920.

Z tej okazji pod Areną wyrosło małe kolarskie miasteczko, w którym niemal wszystko kręciło się w barwach i pod znakiem teamu Mazowsze Serce Polski. – To jest, jak wiadomo, cykl i jego wyniki idą do ogólnej klasyfikacji. Ścigają się tu zawodnicy, którzy słabiej sprawdzają się w górach, natomiast dzięki większej masie potrafią na płaskich trasach wygenerować większą moc. Ci, którzy czują się dobrze w mieście, w zakrętach, nie boją się bezpośredniego finiszu, chętnie przyjeżdżają na takie wyścigi – mówi Bogdan Banaszek z ekipy Mazowsze Serce Polski.

Jak zapewnia tata Alana Banaszka – aktualnego mistrza Polski, palące słońce zazwyczaj nie stanowi dla kolarzy przeszkody. A czego jak czego, ale jego promieni w miniony piątek (18 sierpnia) zawodnicy mieli naprawdę pod dostatkiem. Zawodnicy, wśród których znalazł się nawet urzędujący… wójt gminy Załuski. – Jak już się wsiądzie na rower, będąc kolarzem – a sam też kiedyś jeździłem, to nie przeszkadza. Przynajmniej tak do 35 stopni Celsjusza, kiedy już się ścigasz, nie ma problemu. Tak więc pogoda jest wyśmienita.
Z racji na środek sezonu frekwencja podczas ulicznego kryterium pozostawiała sporo do życzenia. Miały też na nią wpływ odbywające się tydzień później górskie mistrzostwa kraju, a także – zwłaszcza w przypadku o młodych zawodników – trwające wciąż wakacje. Ale tym, co do Legionowa przyjechali, spodobała się zarówno organizacja imprezy, jak też przygotowana przez organizatorów półtorakilometrowa pętla, którą pokonywali kolarze. – Raz jest ich więcej, raz mniej – wiele zależy od tego, jak jest ułożony kalendarz krajowych i zagranicznych imprez. Nasza drużyna ściga się teraz na przykład w prestiżowym wyścigu dookoła Danii, z najlepszymi kolarzami świata. Bo inaczej by tutaj była. Ale to kryterium nie jest tylko dla profesjonalistów, lecz także dla młodych kolarzy, żeby się rozwijali i uczyli kolarstwa. Dla nich to jest naprawdę wielka rzecz startować na tak fajnie zorganizowanym wyścigu – zapewnia Bogdan Banaszek.

A jeśli jeszcze osiągnie się na nim sukces, z tym większym zapałem później się trenuje, marząc o miejscu w zawodowym peletonie. Droga do niego jest jednak daleka i, nawet już na początku przygody z kolarstwem, dość kosztowna. – To są treningi, to jest sprzęt, potrzebne są wyjazdy, na przykład w tereny wysokogórskie. Wiadomo, mniej w dziecięcych kategoriach, gdzie często pomagają jeszcze rodzice. Ale to mimo wszystko drogi sport. Dziś rower, nawet dla młodego zawodnika, kosztuje od 10 do 30 tys. zł. A jeszcze trzeba go non stop serwisować, wymieniać koła, jeździć na wyścigi, wydawać pieniądze na paliwo. Tak więc jest drogo, ale ludzie kochają ten sport, a my się, co widać, rozwijamy – kończy Bogdan Banaszek.

Jak obiecał jeden z szefów ekipy Mazowsze Serce Polski, profesjonalni kolarze zajadą do Legionowa jeszcze nie raz.

Poprzedni artykułDziki pod lufę
Następny artykułPoszukiwany włamywacz
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.